piątek, 28 grudnia 2012

39 "A ty Harry jak mogłeś na to pozwolić?"

-Założyłem po dwa szwy na rękach, reszta ran nie jest tak duża o głęboka. - mówił lekarz Harremu, podczas gdy pielęgniarka obwiązywała mnie od łokci do nadgarstków bandażem. - Proszę przyjść z nią za tydzień na kontrole. Jeszcze raz zapytam. Jest pan pewien, że to przypadkowe skaleczenia? Mogę w każdej chwili zawołać psychiatrę.
-To był wypadek. - powiedział Harry, po czym zostaliśmy sami, w białym pokoju. - Może teraz mi powiesz czemu to zrobiłaś? - podszedł do leżanki, na której siedziałam.
-Chcę wracać do domu. - mruknęłam spuszczając wzrok.
Dalej czułam ból, jakby te kawałeczki lustra dalej były wbite. Cała byłam z krwi, Harry również, jego koszula nie była już biała. Bałam się jednego, jeśli ktoś na sfotografował to nie dadzą mu spokoju. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, wręcz zbierało mnie na wymioty.
-Okej. - okrył mnie swoją kurtką. - Żeby nie pomyśleli, że jesteś seryjnym mordercą, albo psychopatką. - chwycił mnie za rękę, a ja syknęłam z bólu. - Przepraszam. - spojrzał na mnie zdezorientowany. Objął mnie ramieniem i wyszliśmy.
Miałam jego tenisówki na stopach, a on szedł w skarpetkach, przypomniał mi się... Freddie. Kiedy wracałam z nad jeziora. Pewnie już odchodził od zmysłów, nie odbierałam telefonu od dwóch dni, a miałam czekać na telefon od niego.
-Masz telefon? - zapytałam Harrego kiedy już byliśmy w drodze do domu.
Bez słowa dał mi go do ręki. Znałam numer Freddiego, bez problemu nawiązałam połączenie.
-Halo. - odebrał znudzony.
-Cześć Fredds. Tu Maggie. - jak wypowiedziałam jego imię, Harry popatrzył na mnie, uniknęłam jego wzroku, wiedziałam, że jest zły.
-O Maggie. - natychmiast jego głos się rozpromienił. - Dzwoniłem, ale nie odbierałaś. Od kogo dzwonisz?
-Miałam małe problemy techniczne z komórką. Od Harrego.
-Jesteś z nim teraz? Jak to? - trochę się poddenerwował.
-No tak. Wracamy ze sklepu. - skłamałam. - Jakoś tak wyszło, że razem spędzamy święta. Nie denerwuj się.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Pamiętaj, że cię kocham. 
I co ja miałam zrobić w takiej sytuacji? Koło mnie była miłość mojego życia, przez telefon rozmawiałam chyba z przyjacielem. Już sama nie wiedziałam co on dla mnie znaczy.
-Muszę kończyć. - rozłączyłam się i oddałam Harremu telefon.
Miałam ochouderzyć się w czoło, zachowałam się jak kretynka, co on musiał sobie o mnie pomyśleć.
Weszliśmy do środka i z miejsca poszłam położyć się do salonu, po chwili Harry zrobił to samo.
-Powiesz mi? - zaczął bawić się moimi włosami.
Całe moje ciało przeszły dreszcze, czułam się jak kiedyś. Szczęśliwa i kochana przez kogoś.
-Nie chcę o tym gadać.
-Okej. - potrafił uszanować moją decyzję, chociaż był pewny, że i tak się dowie. - Zayn dzwonił, powiedziałem mu co się stało. - już miałam coś mu powiedzieć, to było oczywiste, że Zayn będzie robił mi problemy i nie da spokoju. - Powiedział, że przyjedzie jak najszybciej. I tak już miał wracać, więc to nie zrobi mu różnicy.
-Ale po co? - westchnęłam. - Przecież ty tu jesteś. Nic sobie nie zrobię.
-Maggie, proszę cię. Dzisiejszy dzień był trudny dla nas obojga. Nie chcę niepotrzebnych kłótni. Jesteś zmęczona.
-Mogłeś jeszcze wynająć ochroniarzy, prywatnego psychologa i zapiąć mnie w kaftan bezpieczeństwa. - cała magia sytuacji prysnęła. - Nie jestem już dzieckiem. - odwróciłam się do niego plecami.
-Bo na wyjeździe to ja tylko poszedłem tą dziewczynę... - zaczął się tłumaczyć, mimo, że nie chciałam tego słuchać to mu nie przerwałam, nie ja. Tylko ktoś wchodzący do domu.
Po chwili w salonie stanął zdyszany Zayn.
-Czy ktoś do kurwy powie mi co się stało? - jeszcze nigdy nie widziałam go takiego, wyprowadzonego w równowagi, zawsze był tym spokojnym, może nie za bardzo racjonalnie myślącym, ale zawsze bardziej ode mnie.
Usiadłam koło Harrego, czekaliśmy, aż ochłonie, po chwili usiadł naprzeciwko i wpatrywał się raz na moje ręce, raz na Harrego jakby z żalem, że to jego wina, to co ja sama sobie zrobiłam.
-Zayn nie panikuj, nic mi nie jest. - powiedziałam cicho, próbując go uspokoić.
-Jak to nic nie jest? A ty Harry jak mogłeś na to pozwolić?
A Hazza nie powiedział ani słowa, jakby mógł to zmienić, a nie mógł, zrobiłam to sama, to była moja wina. Przecież skąd on mógł wiedzieć?
-Przestań. Harry nie wiedział, był tutaj kiedy ja byłam w łazience. Nie obwiniaj go. Stało się, na co drążyć temat?
-Nie udawaj, że to było takie nic. - odezwał się Harry.
No świetnie, teraz naskoczyło na mnie dwóch.
Rozległ się huk, jakby do domu wpadło stado słoni, już wtedy mogłam się domyślić o co chodzi. Reszta One Direction razem z Louisem co mnie zdziwiło, Danielle, Eleanor i Taylor.
-Słyszeliśmy, że były małe problemy i przyszliśmy do was. - uśmiechnęła się Dani.
-My tylko pójdziemy się przebrać i zaraz tu wrócimy. - wstałam i pociągnęłam Harrego za sobą. 
Cały czas byliśmy w tych brudnych z krwi ubraniach, dość mało komfortowa sytuacja.
Podczas gdy Harry brał prysznic ja siedziałam i oglądałam na jego telefonie nasze wspólne zdjęcia. Nawet nie wiedziałam kiedy je robił. Znaczyłam coś dla niego i vice versa. Niestety.
-Wolne. - powiedział Harry, sama nie wiedziałam kiedy wszedł do pokoju i podskoczyłam. - Masz coś na umieniu że się wystraszyłaś?
-Nie... - odłożyłam telefon, tak żeby nie zauważył. - Pomożesz? - wystawiłam ręce do przodu.
-Jasne. - usiadł obok i zaczął odwiązywać bandaże. - Boli?
-Trochę... Bardzo. - zobaczyłam na kawałki białego materiału, który przed chwileczką był na moich rękach, a teraz leżały na podłodze. Były przemoknięte krwią.
-Idź, poczekam tutaj, trzeba ci zrobić nowy opatrunek. - rzucił na co skinęłam głową i poszłam do łazienki.
Każda kropla wody, która spływała po ranach, mniejszych i większych bardzo bolała, płakałam i przygryzałam wargę, trochę to pomagało. Kiedy skończyłam duży ból ustąpił, a wrócił ten mniejszy. Delikatnie się wytarłam i ubrałam w zwykłe spodnie i szarą bluzę. Wszystko robiłam sto razy wolniej niż normalnie, wszystko trzeba robić rękami, które bolały mnie nawet kiedy chciałam podrapać się po policzku.
W pokoju był Hazza siedział tak jak wcześniej, a przy nim Louis, nie zauważyli, że przyszłam. Rozmawiali... o mnie. Tym wypadku, o Harrym i tamtej nocy, po której z nim zerwałam.
Zeszłam na dół, szeptem zawołałam Zayna i zaprowadziłam do kuchni, znalazłam jakieś bandaże i dałam mulatowi.
-Po prostu zawiążesz i żadnych uwag, pytań ani nic. Obiecujesz? - podwinęłam rękawy bluzy.
-O kurwa. 
-Czemu ty tak ostatnio dużo przeklinasz? - chciałam zmienić temat, ale za bardzo mnie znał. Wyczuł moją niepewność.
-W życiu czegoś takiego nie widziałem. Jak..? Czemu..? - zaczął obwiązywać lewą rękę, delikatnie od łokcia po nadgarstek.
-Zayn, nie chce o tym gadać, proszę cię. - spuściłam wzrok.
-To przez Harrego? - zabrał się za drugą rękę.
-Czemu go obwiniasz? To moja wina, ja tego chciałam, albo może nie. Ale w tej chwili ważne jest to co teraz, nie co było.
-Tak myślisz? - spojrzał na mnie, a jego brązowe tęczówki mnie po prostu zaczarowały.
-No tak, żyć chwilą. - wzruszyłam ramionami.
Chwycił delikatnie moją dłoń, popatrzył w oczy i złączył nasze usta w pocałunku. Przeszły mnie ciarki, czułam jak jego ciepłe wargi coraz bardziej natarczywie naciskają na moje. ALE ZARAZ ZARAZ ZIEMIA DO MAGGIE! ZAYN TO PRZYJACIEL. Położyłam dłoń na jego torsie i lekko go odepchnęłam.
-Poproszę Eleanor, żeby dokończyła opatrunek. - odchrząknęłam i go wyminęłam.
-Przepraszam. - mruknął.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się i wyszłam z kuchni.



CZEEEEEŚĆ
taaaadaaaaam! i jak wam się podoba ten rozdział? ta końcówka miała być trochę inna, ale komentarz Karoli trochę namącił mi w głowie i w moich pomysłach. mam nadzieje że was zaskoczyłam.
a tak w ogóle to witam po świętach :)
chylimy się lekko ku końcowi, powiem wam dokładnie jakieś dwa rozdziały przed, potem epilog i startujemy z nowym opowiadaniem :) na razie są to tylko plany, jeszcze mam troszkę czasu na kompletny zarys tego wszystkiego
wolałybyście na nowym blogu czy tutaj na starym tyle że nowe opowiadanie? licze na wasze odpowiedzi :)
do następnego
xoxo                  

4 komentarze:

  1. o matko. o.o
    zayn ? maggie ? O.O
    co? omfg.
    ale...
    nie. jak maggie zrani i zayna to ją zabije.
    dalej sie zastanawiam co tam robi TayTay :o
    czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. no Tay to jest przeciez kuzynka Harrego:D
    e tam, to Harry rani Mary, po co on się prowadzał z jakąś laską, gdyby nie to nic by sie nie stało!
    no czekam na następny, żeby się wszystko wyjaśniało.
    A nowe opowiadanie... to zostaw na tym, bedzie chyba lepiej niez jak nowy adres zapamiętać:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity;)
    Ale że Maggie i Zayn?
    Czekam na następny;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Maggie jest dobra , bierze się za nigge, będzie kto miał sprzątać
    w domu.-M.

    OdpowiedzUsuń