-Przepraszam. - zaśmiałam się i zakryłam oczy.
-Nie wstydź się. - powiedział Niall.
Zanim wszyscy opanowali swój śmiech minęło dobre pięć minut. Na początku trochę się czerwieniłam, ale jakoś przestałam na to zwracać uwagę.
-Zjedz. - Louis położył miskę z płatkami i mlekiem przede mną.
-Nie... Ja nie... - i przerwałam po tym jak spiorunował mnie wzrokiem. - Okej. Dziękuje. - wymusiłam uśmiech i zaczęłam jeść.
Gadali o sprawach zespołu, od czasu do czasu wtrącałam to swoje trzy grosze.
-Gdzie jest Harry? - spytałam cicho.
-Pojechał załatwić sprawę z Vanessą. - mrugnął do mnie Liam.
-Chyba powinnam się w sumie zbierać. Nikomu nie powiedziałam, że nie będzie mnie na noc. - wstałam. - Dziękuję za miły poranek. - uśmiechnęłam się.
-Nie denerwuj się. - Lou odprowadził mnie do drzwi. - Będzie dobrze. Zadzwonię wieczorem. - pocałował mnie w policzek i otworzył drzwi.
Na pożegnanie pomachałam mu i szybko poszłam do siebie.
A w domu jak na dworcu, wszystko latało, każdy biegał i nawet nie zauważył, że wróciłam. Mi to w sumie na rękę, ale nie wiedziałam co się stało.
-Halo! Czy ktoś mi wytłumaczy o co chodzi?! - krzyknęłam.
-O witam. - zatrzymała się przy mnie Melody z miną mordercy. - Jak miło, że zawitałaś do domu. Twój ojciec jest przytomny, a gdybyś była wcześniej, już byśmy tam byli diwo. - syknęła.
-Przepraszam. - mruknęłam. - Ja... Daj mi pięć minut i będę gotowa. - pobiegłam na górę.
Zdążyłam tylko się przebrać i już musiałam wychodzić.
W samochodzie panowała grobowa cisza, wszyscy byli na mnie wściekli. W sumie, przecież mogli jechać beze mnie, a ja skorzystałabym z taksówki. Bez niczyjej łaski.
Od razu jak przyjechaliśmy lekarz pozwolił nam wejść. Najpierw mi i Mari, bo my byłyśmy jego rodziną. Siostra powiedziała, że ja powinnam z nim porozmawiać sama i wyjaśnić sobie parę spraw.
Miałam wyrzuty sumienia, przecież przeze mnie się pokłóciliśmy... Ale najważniejsze dla mnie było to, żeby się z nim spotkać i starałam się tym nie zadręczać.
Weszłam do jego sali, starając się nie narobić dużo huku, ale oczywiście na starcie utknęłam się na jakimś stojaku. Tata zauważył mnie i się podniósł.
-Cześć tato. - uśmiechnęłam się i usiadłam obok łóżka.
-Scarlett... Jak dobrze cie widzieć. - przytulił mnie.
-Jak się czujesz? Tak bardzo się martwiłam. Czekałam tu...
-Tak wiem. - przerwał mi. - Pielęgniarka mi mówiła. Już jest lepiej.
-Posłuchaj mnie. Nie chciałam żeby tak wyszło, nie chciałam się z tobą kłócić... Jak Melody mi powiedziała co się stało... Bałam się, że już więcej cię nie zobaczę, że nie będę miała okazji cię przeprosić, że cię stracę.
-Ale jestem tu i wszystko będzie dobrze. Nie powinienem tak poświęcać wszystkiemu dużo uwagi, przez to zaniedbałem ciebie i Mari. Kiedy wrócę do domu wszystko się zmieni. Jak najszybciej żenię się z Melody.
-Słucham? - podirytowałam się. - Tato, zastanów się. Nie za szybko podejmujesz tak ważne decyzje?
-Vivi... Zastanawiałem się... I to za długo, teraz wiem, że nie ma na co czekać. - położył swoją dłoń na mojej.
-Ale... - westchnęłam. - Dobrze no... To twoje życie...
-A... I jeszcze jedno. - wziął głęboki oddech. - Zanim przyjdzie Mari chciałem powiedzieć ci jedno. Nie chcę żebyś zadawała się już z Harrym.
-Tato chyba sobie żartujesz...
Mimo naszej kłótni, nie chciałam tak po prostu zrezygnować z naszej znajomości. Zaczęłam odczuwać brak jego obecności, na pewno nie mogłam pozwolić, żeby tata decydował o takich rzeczach. Harry był dla mnie najważniejszy, chamski, zajęty, wolny, miły, jakikolwiek, ale mój Harry...
-Nie będziesz się z nim widywać i koniec. Już postanowiłem.
Stwierdziłam, że na pewno nie odpuszczę, ale nie chciałam się znowu kłócić... Nie w takiej chwili.
Do sali weszła Mari. Po jakimś czasie Melody, a my się ulotniłyśmy. Siostra z Williamem poszli po coś do jedzenia, a ja sobie usiadłam na twardym, plastikowym krześle naprzeciwko sali ojca.
Usłyszałam jęki i głośnie szuranie butami. Podniosłam głowę i spojrzałam w prawo. Zobaczyłam Harrego i to pijanego. Miałam ochotę uderzyć go w twarz i zapaść się pod ziemie.
Co on sobie wyobrażał? I po co przychodził do szpitala?
Musiałam coś zrobić. Jakby go ktoś zobaczył...
Zaklęłam pod nosem i wstałam.
-Jesteś cholernie głupim idiotą. - powiedziałam od razu jak do niego podeszłam.
-Też cię miło widzieć Scarlett.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - podniosłam wzrok, żeby popatrzyć mu w oczy.
-Napisałaś wiadomość Louisowi... Możemy pogadać? - zachwiał się.
-Nie. - powiedziałam stanowczo. - A przynajmniej na razie.
-Ja przepraszam...
-Obejmij mnie w talii.
-Co? Tutaj? - zaśmiał się.
-Nie będę z tobą dyskutować. Rusz się.
Zrobił to co kazałam. Co chwilę potykał się o swoje nogi. Był większy ode mnie, ledwo sobie radziłam. Pod szpitalem było parę paparazzich. Dość natrętnych. Musiałam skłamać, powiedziałam, ze Harry źle się poczuł. Pewnie nie uwierzyli, ale jakoś mnie to nie ruszyło.
Złapałam taksówkę i pojechaliśmy pod bramę osiedla. Tam też czekało parę frajerów z aparatami, ale szybko udało mi się wyciągnąć Harrego z auta przejść na osiedle.
Jeszcze zostało dojście do domu. Stałam pod ich drzwiami i pukałam, ale nikt nie otworzył, żaden też nie odebrał i musiałam go wziąć do siebie.
Położyłam go u siebie w łóżku. Nie wiedziałam co mam z tym fantem zrobić. Przecież nie mógł tak po prostu zostać... Tata jakby się dowiedział, zapewne kazał by mi wracać do Włoch. Ale nie mogłam zostawić go samego.
Korzystając z okazji, że mało ostatnio bywałam w domu, a narobiło się trochę chlewu zaczęłam sprzątać.
Kiedy doszłam do taty biura, usiadłam przy biurku i zobaczyłam nasze zdjęcie. Przedstawiało mnie, tatę, Mari i Jadena, po którymś z naszych występów baletowych. Szczęśliwa i kochająca się rodzina, nic dodać nic ująć. Ale zawsze w takich sytuacjach coś się psuję, bądź pojawiają się intruzi. I w tym momencie Melody wpadła do pomieszczenia zdyszana.
-Co ty tu robisz? I czemu nic nie powiedziałaś, że wychodzisz? - podeszła patrząc na mnie podejrzliwie.
-Ja? Co? Nic... Sprzątałam. Musiałam szybko wyjść. Źle się poczułam, a leki zostawiłam w domu. - skłamałam.
-Następnym razem użyj czegoś takiego jak telefon. - spojrzała na mnie oczekując, że wyjdę.
Zabrałam szmatkę, płyn i wyszłam. Zobaczyłam w kuchni Mari i Willa.
-I jak z tatą? - spytałam.
-Jeszcze parę dni i będzie mógł wrócić do domu. - siostra wyciągnęła mleko z lodówki.
-Moja mama przenosi się bliżej szpitala, żeby nie tracić czasu na dojazdy. Pomieszka chwilę u koleżanki, która mieszka ulice dalej. - uśmiechnął się William.
-Żartujesz?! - pisnęłam.
Dobre to parę dni bez niej... Chciałam mieć tatę jak najszybciej w domu, mimo, że to wiązało się z powrotem Melody, ale jeśli miało jej nie być to nie miałam zamiaru za nią rozpaczać.
Przybiłam z Willem piątkę. Gadaliśmy i śmialiśmy się jakby tych paru dni w ogóle nie było. Znowu zaczęliśmy stwarzać rodzinę. Mogłam spędzić z nimi trochę czasu, a Melody się pakowała. Gdy wychodziła pomachała nam tylko, wykrzywiła usta w chamskim uśmiechu i ostrzegła, że jeśli coś zrobimy to ją popamiętamy. Jakbyśmy mieli po trzy lata, a ona była jakąś straszną sąsiadką.
Kiedy już postanowili rozjeść się do pokoi z powody dość późnej pory, ja wzięłam prysznic w łazience Mari, pożyczyłam od niej piżamę i zostałam na chwilkę. Robiła się senna. To był ciężki dzień dla nas wszystkich.
Prawie weszłam do pokoju kiedy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Louisa i mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Słucham. - szepnęłam.
-Coś się stało? Dzwoniłaś z dziesięć razy.
-Nie nic. Po prostu zacznij odbierać telefon, bo do tego służy. - zaśmiałam się.
-Musieliśmy pojechać i załatwić parę spraw. Wiesz gdzie jest Harry? On chyba też nie umie obsługiwać telefonu.
-Jest u mnie. Śpi. Oddam go rano.
-Uuuu. - zaśmiał się. - To ja nie przeszkadzam. Dobrej nocy.
-Śpij dobrze LouLou. - rozłączyłam się.
W pokoju panował całkowity mrok, zanim doszłam do łóżka natknęłam się chyba na wszystko co możliwe.
Położyłam się obok Harrego, już sięgałam po koc, kiedy on okrył mnie kołdrą.
-Obudziłam cie? Przepraszam, ale dawno tu nie sprzątałam. - zaśmiałam się żałośnie.
-Przepraszam. - obrócił się do mnie przodem i położył twarz centralnie naprzeciwko mojej.
-Tak już teraz będzie? Któreś z nas będzie przychodziło pijane? - uśmiech zniknął z mojej twarzy.
-Nie. Będzie idealnie. Obiecuję. Wszystko naprawimy. - lekko cmoknął mnie w usta.
Witam
chyba pierwszy raz zakańczam rozdział w szczęściu. wybaczcie mi za te opóźnienia, ale jakoś ten koniec roku, jeszcze byłam w ten czas na koncercie i w ogóle zamieszanie troche u mnie w życiu, ale teraz obiecuję się spiąć bo wakacje i Wam wszystko wynagrodze. do następnego
xoxo
Znowuuu się namieszało.
OdpowiedzUsuńMelody se poszła fck eah
SORRY ALE NIALL W GIFIE ROZPIERDOLIŁ SYSTEM HAHAHAHHAHAHHAAHAHAHAAHHAHAHAHAHAHAAHAHA
Rwelka. I love it <3
OdpowiedzUsuńSuper super <3
OdpowiedzUsuń