poniedziałek, 3 września 2012

18 "Zayn, głupio wyszło"

Obudził mnie Harry.
-Maggie my jedziemy na wywiad do telewizji śniadaniowej. Będziemy koło dziesiątej.-Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Ponownie zasnęłam i ponownie się obudziłam.
Strasznie bolały mnie plecy. Potem ból przyszywał już całe ciało. Nie mogłam się ruszyć. Wiedziałam, że Eleanor jest w domu. Chciałam ją zawołać, ale nie dałam rady. Miałam nadzieje, że jest w pokoju. Lekko przesunęłam się i zaczęłam pukać w ścianę, która łączyła pokój Harrego i Lou.
Po chwili Eleanor pojawiła się w pokoju.
-Mag co się dzieje?-Uklękła obok łóżka.
Objaśniłam jej co mi jest. Zadzwoniła po znajomego lekarza.
Nie czekałam długo.
Lekarz usiadł koło mnie na łóżku.
-Proszę położyć się na brzuchu i powiedzieć kiedy boli. Położyłam się, co sprawiło jeszcze większy ból, a on naciskał w po szczególne miejsca na plecach.
Nie przestawałam mówić, że boli.
Ponownie ułożyłam się na plecach.
-W ostatnim czasie nosiła pani coś ciężkiego?-Zaprzeczyłam.-Może ma pani złe łóżko.
-Pewnie istotne jest to że półtorej miesiąca temu urodziłam dziecko.
-W takim razie wszystko już jasne. To są bóle krzyża po ciążowe. A zwłaszcza, że jest pani młoda. Dam tabletki i za pół godziny ból powinien ustąpić.
-Dziękuję.
Połknęłam dwie tabletki, a lekarz wyszedł.
Nagle do pokoju wparował Harry z miną "Czy ona umarła?!".
-Maggie co się dzieję?
-Harry spokojnie.-Chciałam się podnieść i podejść do niego, ale nie dałam rady.-To tylko ból po ciąży. Za pół godziny będę jak nowo narodzona. Będę żyła.-Zaśmiałam się.
Ułożył się koło mnie na łóżku.
-Jak mijałem lekarza, a potem jeszcze Eleanor, która powiedziała, że nie możesz się ruszać, to myślałem że padnę. Wczoraj jak cię wyciągałem to wyglądałaś jak pół martwa.
-Jest okej. Ból po woli, ale skutecznie ustępuje. Odwieziesz mnie do domu?
-Jak będzie się dobrze czuła, to tak.
-Dziękuję, że jesteś ze mną.
W odpowiedzi Harry zaczął mnie całować. Ktoś wszedł. Harry tak odskoczył, że uderzył głową a szafkę nocną, kończąc na ziemi.
Zayn.
-Przepraszam, myślałem że... Nieważne.
-Zayn poczekaj!-Zawołałam, ale on już wyszedł.
Wkurzało mnie to, że nic nie wiedziałam. A jeszcze gorsze było to, że prawdo podobnie przeze mnie i Harrego.
Leżeliśmy dopóki ból nie ustąpił.
Harry wziął moje rzeczy i poszedł do auta, a ja jeszcze poszłam do Zayna.
Zapukałam po czym usłyszałam krótkie "Proszę" i weszłam.
-Zayn głupio wyszło. Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Całowałam się ze swoim chłopakiem. To normalne.
-Wiem, że chciałeś pogadać. Przyjedź o piętnastej do mnie.
Kiwnął głową a ja wyszłam.
Pożegnałam się z resztą i poszłam do samochodu.
Ruszyliśmy.
-I jak było dziś w telewizji?
-Pytali o ciebie.
-Że jak? Czemu?
-Mieli zdjęcia jak wychodzimy z auta i wchodzimy do domu, ze wczoraj.
-I co im powiedziałeś?
-Że jesteś mi bardzo bliska.
-A jak spotkam twoje fanka albo coś?
-Może są szalone, ale nie niemiłe. To wspaniałe dziewczyny. Powinny uszanować to, że mam kogoś, a jak nie to trudno. I tak z tobą będę. A tak w ogóle to dwudziestego siódmego masz urodziny?
-Zgadza się.
-To dwa dni przed Liamem. Może połączymy to?
-Harry nie chce. Przepraszam, ale nie. Wolałabym spędzić ten dzień tylko z tobą.
-Dobra. Więc rezerwuje cię na cały dzień.
-Okej szefie.
Gdy byliśmy już pod domem pożegnałam się z nim i weszłam do środka.
Weszłam do kuchni gdzie siedzieli moi bracia i córka.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
-Możesz powiedzieć gdzie byłaś?-Zapytał Justin. Był wkurzony. Luca to samo.
I co ja miałam powiedzieć?
-Mama Eleanor była chora, pojechałam z nią. Nie chciała być sama. A Louis nie dał rady.-Kłamałam jak z nut.
Ich złość w oczach zniknęła.
-Zjesz obiad?-Zapytał Luca.
-Nie. Nie jestem głodna. Pójdę zrobić pranie i posprzątać.-Wzięłam Darcy na ręce.-Tęskniłam za tobą kruszynko.
Poszłam z nią na górę. Nakarmiłam i przewinęłam. Zasnęła. Skorzystałam z okazji i ogarnęłam dom. Obudziła się.
Byłam zmęczona. Na dodatek ból wrócił. Wzięłam kolejne dwie tabletki.
Luca poszedł do Taylor, a Justin na zakupy.
Podłączyłam telefon do ładowarki. Masa nieodebranych połączeń. Zaczęłam sprawdzać, a zadzwonił James. (jak ktoś nie pamięta, James jest to jeden z braci Maggie).
-No halo.-Ucieszyłam się, że zadzwonił.
-Ty chyba nigdy nie zaczniesz normalnie korzystać z telefonu. Co u ciebie?
-Jest w porządku. Ciocia wyjechała, nie wiadomo kiedy wróci. Darcy zdrowa, rośnie jak na drożdżach.
-Oglądaliśmy dziś ciekawy wywiad. Pokazywali twoje zdjęcia z tym Harrym. 
-O Boże. Przepraszam, że dowiedzieliście się o tym z telewizji.
-A w sumie to dobrze, że kogoś masz. Cassie wychodzi za mąż. Dostałam zaproszenie z osobą towarzyszącą.
-Miło z jej strony, ale chyba nie skorzystam.
-Czemu?
-Darcy. Nie chce jej tam brać. Pełno huku, alkoholu i dymu z papierosów. A poza tym nikt o niej nie wie.
-Ale to nie jest problem. Ja nie idę. Nie cierpię naszej rodziny. Ślub jest drugiego września. Weź go ze sobą i przyleć. Zanocujecie w domu. Twój pokój został w takim stanie w jakim go zostawiłaś. A z mamą porozmawiamy.
Ktoś zapukał.
-Okej. Jeszcze zadzwonię. Kończę bo ktoś przyszedł.
Wzięłam Darcy na ręce i poszłam do drzwi.
Przyszedł Zayn.
Zaprosiłam go do salonu.
-Zamieniam się w słuch.-Uśmiechnęłam się.
-Chodzi o dziewczynę. Układało się świetnie. Zaproponowałem coś więcej niż przyjaźń, od tego czasu unika mnie, nie odbiera, czasami napiszę. Wczoraj byłem zły. A jak jeszcze się dowiedziałem, że jesteście razem to się wściekłem.-W jego oczach był smutek. Ciężko mu było o tym mówić. To on był tym twardym.
-Zayn może to ją przerosło. Powinieneś do niej pojechać. Nic na siłę. Porozmawiajcie. Wszystko się ułoży. 
Usłyszałam pukanie. Dałam Zaynowi na kolana Darcy i poszłam otworzyć.
Freddie.
-O cześć.-Zdziwiłam się.-Co ty tu robisz?
-Justin dzwonił, że siedzisz sama w domu, podobno źle się czujesz. Chciałem pomóc przy Darcy.
-Jasne. Wchodź.
Nie mogłam go nie wpuścić, pomógł mi.
Siedzieliśmy w trójkę i pół (Darcy), aż ktoś zapukał.
Harry.
-Taylor dzwoniła, że siedzisz sama. Więc przyszedłem.
Ucieszyłam się na jego widok, ale wiedziałam że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Wzięłam go za rękę do salonu. Musiałam Zaynowi odebrać Darcy bo nie dawał sobie z nią rady.
-To ty jesteś tym słynnym Harrym?-Freddie siedział zły. Patrzył raz to na Hazze raz to na mnie.
-Zależy o co ci chodzi.-Harry się z nim drażnił. 
-Przez ciebie Maggie cierpiała. Na przykład jak widziałeś nad pod jej domem. 
Wiedziałam, że zaraz zacznie się coś niedobrego, Zayn też zaczął się niepokoić. Siedział i patrzył jakby czekał aby zareagować.
-Freddie proszę cię.-Spojrzałam na niego błagalnie.
-Cazie wiem kiedy kłamiesz, znam cię od zawsze.-Chyba próbował podkreślić przed Harrym, że on zna mnie lepiej.-Wracałaś znad jeziora, bez butów, cała mokra. Co tam robiłaś?
-O czym on mówi?-Podirytował się Harry.
-No powiedz swojemu bohaterowi co chciałaś zrobić. Albo ja zrobię to za ciebie.-Nalegał Freds.
Jeszcze Darcy zaczęła płakać, wszystko na mnie naciskało, aż w końcu wybuchłam.
-Wskoczyłam do wody. Ale przysięgam nie chciałam sobie nic zrobić.
-Że jak?-Harry patrzył na mnie zszokowany.
-No tak. A to wszystko twoja wina.-Wciął się Freddie.
-Wyjdź. Proszę cię wyjdź.-Zwróciłam się do przyjaciela.
Wstał, objechał na wzrokiem i wyszedł z hukiem.
-Ja też już pójdę. Powinniście pogadać.-Zayn pożegnał się i wyszedł.
Uspokoiłam Darcy, włożyłam ją do kołyski i usiadłam koło Harrego.
-Czemu to zrobiłaś?
-Ja sama nie wiem. Potrzebowałam takiego kopa, żeby próbować wszystko naprawić. Ale przecież nic mi się nie stało.
-A jakby stało? Mogłaś zahaczyć o co i nie wypłynąć.
-Ale nie zahaczyłam. Jestem tu przy tobie i nie chcę się kłócić.
-Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało.
-Nie gadajmy już o tym.
-Gemma, moja siostra chciałaby cię poznać.
-Już? Znaczy miło by było ją poznać, ale nie uważasz że to za wcześnie.
-Ja twoich braci znam. Jak nie chcesz to nie. Do niczego nie będę cię zmuszać.
-Ale ja chce.
-W takim razie jutro zrobimy grilla. Zaproszę Gemmę. Wszyscy będą. Może Eleanor uda się wyciągnąć Louisa. Co prawda nie gadam z nim, ale to nie znaczy, że z resztą też nie. Danielle ma dopiero przyjechać dwudziestego, więc jutro jej nie będzie. Weźmiesz Darcy. Niall się nią zajmie.
-Myślę, że to świetny pomysł.-Uśmiechnęłam się.
Wrócił Justin i Luca.
Harry wieczorem pojechał do domu.



HEEEEEEEEEY
na sam początek coś najważniejszego.
tak bardzo wam dziękuję za te komentarze i wsparcie z waszej strony, one dają mi siły na dalsze działania, gdyby nie wy, pewnie to opowiadanie by nie istniało. 
a co do rozdziału, to dłuższy, taki w sumie okej, ale zawsze mogło być lepiej.
Teraz może być rozdział co jakieś 5-6 dni, ale będe starała się jak najszybciej więc zaglądajcie
JUTRO PIERWSZY DZIEŃ TEJ WREDNEJ MĘCZARNI.
życzę wam dobrych ocen : )
do następnego
xoxo  

3 komentarze:

  1. świetny rozdział!

    rozwalasz mnie psychicznie! Dodawaj !!

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie już 35, więc zapraszam ;)
    www.paradise-with-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie na nowy rozdział .Mam cichą nadzieje ,że ci się spodoba :)
    http://something-gotta-give-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń