środa, 19 września 2012

21 "Czytasz mi w myślach"

Wróciłam po wieczór, wzięłam kolejne tabletki przeciwbólowe i poszłam do kuchni po wodę.
-Zjesz z nami? - zapytał Luca.
-Nie jestem głodna. - nalałam sobie wody.
-Ostatnio nie jesz. - zwrócił się do mnie Justin.
-Po prostu nie jestem głodna. Dajcie spokój.
-A jak wyjedziemy to w ogóle przestaniesz jeść? - Luca zaczął się wkurzać.
-Taki mam zamiar, zagłodzę się na śmierć i zostawię dziecko, które prędzej czy później też umrze. - prychnęłam. - Jem, a że wy nie widzicie to już nie jest moja wina. - wróciłam do pokoju gdzie Darcy już spała.
Faktycznie mało jadłam, no ale bez przesady. Mnie to cieszyło, wróciłam do dawnej figury.
Przez stres i brak czasu. Na siłę jeść nie chciałam. Przez leki w ogóle mój apetyt zmalał to minimum.
Z rana dostałam sms od Eleanor, która zaprosiła mnie na zakupy.
Głupio mi było znowu zostawiać Darcy na głowie braci. Wciąż powtarzali "Korzystaj póki się nią zajmiemy".
Popołudnie zaliczyłam do udanych. Gdy już wracałyśmy El opowiadała nam jak Louis zachował się wczorajszego wieczora i jak to się pogodzili (If you now what i mean ^^).
Odwróciłam wzrok, w kawiarni za szybą przy stoliku siedziała Perrie i przystojny blondyn, nie wyglądało to już na przyjacielskie spotkanie, nie szczędzili sobie czułości; całusy, uściski, oraz jego dłoń na jej udzie.
-Dziewczyny patrzcie tu! - zawołałam do El i Dan, które zostawiły mnie w tyle, po chwili stanęły obok mnie.
-Ale jaja. Wiedziałam, że z nią jest coś nie tak. - odparła Eleanor.
-Idę tam. - pchnęłam drzwi.
-Oszalałaś? - Danielle chwyciła moją rękę. - Wejdziesz tam i co zrobisz? - nie odpowiedziałam. - No właśnie. Wracamy do domu i zapominamy o tej sytuacji, ani słowa Zaynowi.
Posłusznie skinęłyśmy głowami, Eleanor tak samo jak ja nie była zadowolona z tego planu. Nie chciałyśmy patrzeć na to obojętnie, bądź co bądź, ale Zayn to przyjaciel, taki mój szósty brat.
Odprowadziły mnie. Z miejsca wzięłam Darcy od Justina. 
Wyglądało to jakby była jego córką, nie moją.
Siedziałam z nią w kuchni i opowiadałam co robiłam. Było mi lżej, mimo, że mnie nie zrozumiała, cieszyłam się, że już od małego zaczęłam nawiązywać przyjemne relacje z córką.
Telefon wibrował mi w kieszeni, na wyświetlaczu pojawiło się imię przyprawiające mnie o dreszcze.
"Harry calling"
-No cześć słońce. - gdy usłyszałam jego głos uśmiech cisnął mi się na twarz. - Jutro przed kolacją porywam cię.
-No okej, okej, ale jaka kolacja?
-Zayn do ciebie nie dzwonił?
-Znaczy dzwonił, ale nie odebrałam, mała sprzeczka. - westchnęłam.
-Pożegnalna Perrie, będzie o dziewiętnastej, potem Zayn ją odwiezie.
-Muszę?
-Byłoby dobrze.
-Okej. - powiedziałam zrezygnowana. - A co z tym porwaniem?
-Będę jutro o trzynastej, ubierz się luźno, gadałem z twoimi braćmi, zostaną z Darcy.
-Spisek? To chociaż powiedz gdzie.
-Nic nie powiem. - zaśmiał się szyderczo.
-Proszę, mała podpowiedź.
-Kocham cię, pa. - rozłączył się.
No i co ja miałam z nim począć?
-Kocham tego głupka. - powiedziałam na głos, jakby do siebie.
Darcy na te słowa się uśmiechnęła.
PIERWSZY UŚMIECH.
-Masz bardzo piękny uśmiech, to na pewno po mnie. - byłam z niej dumna.
Bezcenna chwila, zobaczyć pierwszy uśmiech swojego dziecka.

Jechaliśmy już dobre trzydzieści minut, Harry nie pisnął ani słówka. Nie znałam za dobrze Londynu, więc nie wiedziałam gdzie byliśmy.
Gdy wyszliśmy w samochodu zasłonił mi oczy dłońmi.
Po jakimś czasie powiedział mi, że mogę już otworzyć oczy. zobaczyłam krzaki. Myslałam że upadł na głowę. gdy zobaczył mój wzrok zaśmiał się i rozsunął krzaki. weszliśmy w nie (bez skojarzeń) nagle znaleźliśmy się na starym opuszczonym brudnawym boisku do kosza. Harry włożył rękę krzaki z których wyciągnął piłkę.
-Zawsze tu przychodzę i gram jak nie mogę przestać o czymś myśleć, jak chce poczuć się lepiej. Ale wiesz nie wiem czy ty umiesz grać i w ogóle jesteś dziewczyną... - droczył się ze mną.
-Czy to ma być wyzwanie? - powiedziałam z zaciekawieniem w głosie
-Czytasz mi w myślach. - uśmiechnął się.

-Jak wygram, powiesz wszystkim, że jestem gejem, oczywiście ja też nie będę wiedzieć, a na koniec wyznasz miłość Niallowi. - powiedziałam po chwili namysłu.
-Serio? Możemy już z góry założyć, że przegrasz, więc twoją karą będzie to samo, tyle, że powiesz, że kochasz Eleanor. - zatarł ręce.
Podbiegłam do niego i wyrwałam mu piłkę. Nie graliśmy z zasadami. Wieszałam się po nim, on mnie brał na ręce i przenosił jak mu przeszkadzałam. W sumie to wygrałam z nim, ale powiedział że dał mi fory ale i tak mu nie wierze.
Usiedliśmy na betonie.
-A ty jak z Louisem? - zapytałam.
-Sam nie jestem pewien, gadamy i w ogóle, ale dalej jakoś nie potrafię tak jak było, jest coraz lepiej w sumie.
-Cieszę się. Freddie mnie okłamał, nie wierzę, że mógł mi to zrobić.
-Ej. - objął mnie ramieniem. - To nasz dzień.
Położyliśmy się, co z tego, że na zimnym, twardym i brudnym betonie?
Ja ciągle nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki pojawił się w moim życiu, Harry był jak gwiazdka z nieba, podarowana mi jako cholernemu szczęściarzowi. 
Nie obyło się bez rozmów o przyszłość, oczywiście piękny ślub, oczywiście jak a białej sukni do ziemni, on w czarnym klasycznym garniturze, a Darcy będzie sypała nam kwiatki. Potem domek na wsi, gromadka dzieci i wspólna starość.
Wszystko pięknie, idealnie.
Z nim nawet łudzenie się było wspaniałe, czas z nim to najcenniejszy czas.
Chciałam mu zapleść warkoczyki, ale na jego włosy "Można tylko patrzeć i głaskać", udawałam obrażoną, po czym położył się na mnie, czułam jego mięśni brzucha na sobie. Przyległ do mnie cały. Jak zobaczył, że jestem prawie sina z braku oddechu to się przekręcił, tym razem ja byłam na górze i zaczęliśmy się turlać.
Harremu zadzwonił telefon, który zespól piękną chwilę, zeszłam z niego, a on odebrał.
Po krótkie rozmowie wstał, otrzepał się z brudu i podał mi dłoń.
-Co się stało? - skorzystałam z jego pomocy.
-Już jest dziewiętnasta, Niall dzwonił powiedział, że Zayn jest zły, że nas nie ma.
-O Jezu, biedna Perrie, już widzę jak cierpi co mnie nie ma. A może raczej ciebie. - tknęłam go w żebro.
-Powinnaś dać jej szansę. 
-A może jeszcze się z nią zaprzyjaźnić?
-Dobra, nie było tematu. - uciął.
Godzina dziewiętnasta czterdzieści weszliśmy do domu.
-Ja ci przypominam o twoim zadaniu. - szepnęłam.
Na samą myśl o tym zaczęliśmy się przeraźliwie głośno śmiać, wpadliśmy do salonu, wszystkie wzroki znalazły się na nas. Czekali.
Usiedliśmy, podano do stołu, ale jakoś nie miałam ochoty na jedzenie. Wypiłam szklankę i na tym skończyłam swój posiłek.
Pod wieczór mulat pojechał z dziewczyną na lotnisko, a mnie odprowadził Harry.
Spacer późnym wieczorem, gdy księżyc i gwiazdy oświetlają ziemie. Oboje to lubiliśmy.



CZEEEEEŚĆ
no i jest koleny
obiecany dzień Maggie i Harrego, nie wyszedł taki jak chciałam, za pomoc dziękuje baaaaardzo @iPurpleBeast
taki jakiś dziwny ale to pozostawiam waszej ocenie
dziękuję za komentarze, teraz szkoła, ale staram się pisać jak najwięcej dla was < 3
mój twitter @aliceluberda
do następnego 
xoxo 

   

2 komentarze:

  1. o matkooooo!! ale cieszyłam jape jak to czytałam.
    świety.♥
    no i prosz bardzoo♥

    OdpowiedzUsuń
  2. świtny:)) fajnie, że im się wreszcie tak dobrze układa!! Szkoad tylko Zayna:( Pozdrawiam i czekam na nn...
    Karola

    OdpowiedzUsuń