Tata był w pracy, a Melody na spotkaniu z innymi pustymi koleżankami.
Tak jak zawsze, Max podprowadził mnie pod bramę, a resztę przeszłam już sama.
Kiedy wróciłam do domu, nawet nie zaświecałam światła, tylko słyszałam, że ktoś jest w kuchni.
-William! Nalejesz mi wody?
W odpowiedzi dostałam głuchą ciszę. Postanowiłam tam wejść. Zobaczyłam Mari stojącą przy blacie.
-Co ty tu robisz? - podeszłam do niej i zdążyłam się podknąć trzy razy.
-Tęskniłam. - przytuliła mnie. - Jesteś pijana? - spojrzała.
-Może troszeczkę. - uśmiechnęłam się drętwo.
-Scarlett! Co ty tu ze sobą robisz? Teraz pójdziesz się położyć, jutro pogadamy.
Było mi niedobrze, wymiotowałam pół nocy, chciałam żeby ta męczarnia się po prostu skończyła. I dzięki Bogu się skończyła. Obudziłam się następnego dnia pod wieczór.
Ktoś zapukał do drzwi, nie miałam siły wstawać i otwierać więc krzyknęłam tylko "proszę" i do pokoju weszła Mari.
-Jak się czujesz? - usiadła na brzegu łóżka.
-Przepraszam za tą sytuację, nie chciałam żeby to tak wyglądało, myślałam, że przyjedziesz dzisiaj.
-Od ilu tak pijesz? - nagle mi przerwała.
-Nie wiem no. Od paru dni. - westchnęłam.
Nie miałam ochoty słuchać zażaleń i pretensji, a zwłaszcza, że nie wiedziała jaka jest sytuacja.
-Ten William rano jak wybiegał z domu w strasznym pośpiechu bąknął coś o tym, że mam przestać pić. - odchrząknęła.
-Dobrze, dziękuję za radę. - położyłam się na drugim boku, tyłem do Mari.
-Przyjdę potem, na razie masz gościa. Wpadł tu i mnie przytulił. Rozumiesz? Chyba nas pomylił, ale i tak jestem mega szczęśliwa. - pisnęła.
-Wrócili? A ty nie zapomnij oddychać. - zaśmiałam się.
Cała złość mi przeszła, w momencie. Podniosłam się i ją przytuliłam.
-Tak strasznie cię kocham. Pogadamy jak on pójdzie, obiecuję, że opowiem ci wszystko.
-Mam nadzieje, nie codziennie otwierasz drzwi i przytula cię twój idol i to jeszcze jakbyś była jego dziewczyną.
-Nie jestem jego dziewczyną. Zawołał tu tego gamonia. - ponownie się położyłam. - Dziękuję.
Ona się tylko uśmiechnęła i wyszła. Po chwili Harry z uśmiechem stanął w progu.
-I to tyle? Takie przywitanie?
-Gdybym miała siłę to zatańczyłabym ci na biurku, meksykanie zaśpiewaliby serenadę. O! I jeszcze zamówiłabym piniatę. - uśmiechnęłam się.
-Jak się czujesz? - podszedł. - Byłaś z nim, tak?
-Tak, ale czy to teraz takie ważne? - Zrobiłam mu miejsce na łóżku. - Chodź.
I wszedł pod kołdrę. Nawet nie miałam siły dokładnie na niego popatrzeć, on mnie objął, a ja położyłam głowę na jego torsie.
-Jak w wielkim świecie? - zapytałam.
-Nawet okej, nie jest wcale taki super jak go opisują, ale w porządku. Nie miałem na nic czasu, non stop praca i praca. A ty tu bidulko pewnie siedziałaś i się nudziłaś tak?
-Dokładnie, wysiadywałam pod waszym domem z nadzieją na wasz wcześniejszy powrót. Słyszałam, że poznałeś już moją siostrę. - zaśmiałam się.
-No tak jakby. Mówił wam już ktoś, że jesteście identyczne? Zrobiłem z siebie idiotę.
-Bo jesteśmy bliźniaczkami geniuszu. Wcale nie zrobiłeś, jakbyś widział szczęście w jej oczach to chciałbyś zrobić to jeszcze raz. Ona was uwielbia, ale zapewne jak was pozna to jej przejdzie, jak mi. - zaśmiałam się.
-Czyli mnie nie lubisz? Oh Bennett, nieładnie kłamać.
Chciałam uniknąć tego tematu, z samej zasady, on miał dziewczynę, leżeliśmy razem w łóżku i rozmowa o naszych stosunkach? Chyba złe połączenie.
-Gdzie Lou?
-Został razem z Liamem i Zaynem. Stwierdzili, że zrobią sobie małe wolne bo tym pracowitym tygodniu. A najlepsze jest to, że nie mamy kluczy od domu. - zaśmiał się.
-Jak to? A poza tym na twoim miejscu tak bym się nie śmiała. Gdzie wy będziecie nocować? - podniosłam na niego wzrok.
-Do wieczora coś już z tym zrobią. Czy ty się właśnie o mnie martwisz? - uśmiechnął się.
-Wcale nie. Po prostu żal mi Nialla. Jak dla mnie możesz spać nawet na wycieraczce.
Po chwili wyszedł do ubikacji, zostawił na łóżku telefon i akurat dostał wiadomość. Wiem, że to okropne, ale moja ciekawość zwyciężyła.
Jak się okazało nadawcą była Vanessa. No takiej treści się nie spodziewałam. Zerwała z nim, przez telefon, w zasadzie przez smsa. To było podłe i dziecinne, z resztą jak cała ona. Ale przecież nie mogłam pozwolić na to, żeby to przeczytał, ani nie mogłam tego usunąć.
Właśnie wtedy upewniłam się, że coś do niego czuję. Nie chciałam, żeby cierpiał, mimo wszystko.
Wrócił, a ja spanikowałam i schowałam telefon pod poduszkę.
-Widziałaś mój telefon? Niall miał dzwonić w razie czego. - rozglądał się po pokoju.
-Ummm. Nie. - skłamałam.
Byłam strasznie tępa. I w kłamaniu i w chowaniu rzeczy, bo po paru sekundach go znalazł.
Ponownie usiadł. Odblokował i od razu pojawiła mu się już otwarta wiadomość. Widziałam jak jego twarz się zmienia. W ogromną złość i smutek.
-Widziałaś?
-Mhm. Ale to...
Chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale rzucił telefonem w ścianę, kompletnie się rozleciał.
Nie wiedziałam co mam zrobić, cała się trzęsłam. Nie myślałam racjonalnie, w ogóle nie myślałam. Po prostu wstałam i go przytuliłam.
-Muszę się przewietrzyć. - rzucił i wyszedł z pokoju.
Dobrze, że miałam na sobie coś normalnego, ubrałam tylko trampki leżące obok fortepianu i wybiegłam za nim.
-Mari będę niedługo. Przepraszam. - krzyknęłam kiedy ją mijałam.
-Poczekaj! - zawołałam jak wybiegłam z domu.
Zignorował mnie i szedł dalej. Jego jeden krok to trzy moje i musiałam biec, żeby go dogonić.
-Co chcesz zrobić? Nie możesz działać w złości. - powiedziałam, kiedy już szłam razem z nim.
-Jeśli masz zamiar teraz gadać mi te bzdury, które wygaduje chorym ludziom ten twój psycholog to się zamknij. - warknął.
Zabolało. Z jego ust dwa razy mocniej. Ale powiedział to nie kontrolując się. Poza tym parę minut wcześniej przeczytał, że dziewczyna z nim zrywa. Choć mimo to, było mi przykro. Już łza napływała mi... Nie, to teraz ja muszę go pocieszyć, ja mam być jego oparciem, a nie płakać. Właśnie tak sobie wtedy powtarzałam.
-Nie rób nic głupiego. Będziesz później tego żałował.
Już brakowało mi pomysłów. Musiałam sprowadzić go do domu.
-Idziemy się napić? - wypalił nagle.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale zorientowałam się, że on mówi serio.
-Zwariowałeś? - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-Z nim kurwa tyle piłaś, a ze mną raz nie pójdziesz? - krzyknął.
Znowu zabolało.
Był wściekły. Nie chciałam znowu tego robić, ale nie mogłam go zostawić samego.
-Prowadź. - mruknęłam.
Ten wieczór nie mógł skończyć się dobrze.
Cześć.
przepraszam, że znowu Was zawiodłam, że rozdział beznadziejny i, że tyle musieliście czekać, ale mój brat majsterkowicz przeinstalował mi windowsa i oczywiście ja do niczego nie pamiętam hasła włącznie z blogiem i musiałam kombinować żeby się zalogować, na szczęście sie udało. do następnego
xoxo
sassy harry.
OdpowiedzUsuńdobry rozdział. co ty gadasz?
rozdział dobry:) serio! lepiej jak idzie pić z Harrym niż z Maxem:)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nowy rozdział dodasz szybciej:D
Może zrobią coś po pijaku?:d hrhrh
OdpowiedzUsuń^
OdpowiedzUsuńCudowny :P Brak słów :p
OdpowiedzUsuńAle świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
http://letmeloveyou1.blogspot.com/
Mi się tam podoba :))
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, mam nadzieję, że bedzie szybko <3