piątek, 17 maja 2013

ROZDZIAŁ 19

Nie mogłam go tak zostawić, moje sumienie na to nie pozwoliło. W końcu spędziliśmy ze sobą sporo czasu.
Słaniał się na nogach, ledwo wsiadł do taksówki. Cały czas mnie obejmował, czułam lekkie skrępowanie, ale wolałam to niż ciągnięcie go za sobą.
Kiedy wychodziliśmy powiedziałam taksówkarzowi, żeby nie czekał, planowałam powrót pieszo, przydałoby mi się pooddychać świeżym powietrzem i w samotności pomyśleć.
Jakoś go wprowadziłam do jego domu, obijał się o wszystko i co drugi przedmiot lądował na ziemi. Udało nam się dotrzeć bodajże do jego sypialni.
Usiadł na łóżku, odwróciłam się, ale on mną mocno szarpnął i przyciągnął do siebie.
-No chodź. - mruknął.
-Daj spokój. Musze wracać, a ty jesteś kompletnie pijany. - spróbowałam się wyrwać, ale natychmiast pożałowałam, bo popchnął mnie na ścianę i przyparł całym ciałem.
-Max przestań. - krzyknęłam.
Zamknął moje usta w niby pocałunku. Nie miałam pojęcia co się wokół mnie działo. Nigdy taki nie był. Strasznie się bałam.
Ugryzłam go w język, uniemożliwił mi jakiekolwiek inne ruchy, a to było jedyne co mogłam w tej chwili zrobić.
-Nie dotykaj mnie!
Ciągle krzyczałam, ale nikt nie przyszedł z pomocą, zostałam sama sobie. Dopiero dotarło do mnie co Max chciał mi zrobić. 
Ściągnął ze mnie sweter, chciałam skorzystać z chwili jego nieuwagi i coś zrobić, ale chwycił mnie, rzucił na łóżko i się na mnie położył.
Mój telefon zaczął dzwonić, ale był w kieszenie od spodenek.
Cały czas mnie trzymał, miał przeraźliwie dużo siły.
Schylił się, puścił moje ręce i szybko rozpiął mój rozporek. Odepchnęłam go, prawie spadł na ziemie, ale po sekundzie odzyskał równowagę i uderzył mnie w twarz.
Policzek zaczął strasznie piec, czułam jak robił się cały czerwony.
Szybko rozpiął wszystkie zatrzaski mojej koszuli, ponownie chwycił za nadgarstki, a kiedy chciałam się wyrwać, mocniej je ściskał i wykręcał.
Całował mnie po piersiach, wciąż napierał całym ciałem, sprawiał ogromny ból. Łzy rozpaczy zaczęły spływać po moich policzkach.
-Błagam. - szepnęłam z bezsilności. - Nie rób mi krzywdy.
Nie był sobą, albo ja poznałam go kiedy udawał kogoś innego. To nie był TEN Max.
-Nie ruszaj się albo dostaniesz mocniej.
Znieruchomiałam.
Ściągnął mi spodenki.
W takiej chwili nikt nie myśli racjonalnie.
Łkałam, błagałam żeby przestał i mnie puścił.
Kiedy się odchylił żeby ściągnąć spodnie kopnęłam go w brzuch, to był impuls. Nie kontrolowałam tego.
Wiedziałam, że to jedyna szansa, że mogłam spróbować uciec, albo poddać się i zostać... zgwałconą.
Niestety nawet nie drgnął, tylko jeszcze bardziej się zdenerwował i ponownie dostałam po twarzy.
Byłam cała obolała, nie miałam już szans...
Nie chodzi o to, że pogodziłam się z tym faktem, ale wiedziałam, że nie wygram, a on dostanie czego chce.
Chciałam umrzeć, nic więcej, przestać istnieć... Gdyby tylko dało się cofnąć czas...
Powinnam posłuchać wszystkich, którzy mnie przed nim przestrzegali... Louis, Harry, Mari i nawet tata, który dał mi karę, no i Melody...
Nagle ktoś wszedł.
Zadrżałam. Pojawiła się nadzieja.
-Nawet się nie ruszaj. - wstał i wyszedł.
Usłyszałam głos Jaya. Modliłam się żeby został, albo wszedł tutaj. Słyszałam jak Max mówi, że jest zmęczony i chciałby się położyć.
Nie mogłam czekać. Wstałam, ubrałam spodenki i wyszłam.
Jay stał z Maxem, kiedy zobaczył mnie w spodenkach i rozpiętej koszuli wpadł w zakłopotanie, dopiero po chwili dostrzegł moją twarz.
-Zajmiesz sie nim? - spytałam. - Ja muszę wracać.
Kiedy ruszyłam przed siebie i mijałam Maxa strasznie się bałam.
-Max coś ty zrobił?! - wrzasnął Jay.
Przyspieszyłam. Już wszystko było mi obojętne. I tak czułam się jak śmieć.
Jay złapał mnie przed domem.
-Scarlett! Poczekaj. Wszystko okej?
-Zostaw mnie. - mruknęłam i go wyminęłam.
-Nic ci nie zrobię. Przysięgam. - chwycił mi za nadgarstek, syknęłam z bólu.
-Nie dotykaj mnie kurwa! - krzyknęłam.
Poszłam przed siebie. Nawet nie znałam drogi do domu. Byłam pewnie na drugim końcu Londynu. Ale skąd mogłam wiedzieć?
Zapięłam koszule, miałam nadzieję, że to przywróci mi normalny wygląd. Poza sinymi nadgarstkami, pobitą twar, rozwaloną wargą i rozmazanym makijażem wyglądałam normalnie. Nie mogłam na siebie patrzeć. 
Zaczęło się ściemniać, a ja nie miałam nawet na taksówkę.
Mój telefon wciąż dzwonił.
Nie chciałam wracać do domu, niczego nie chciałam. Po prostu zniknąć.
Czułam się brudna, wyrzuta ze wszystkiego. Miałam wrażenie, że każdy przchodni wiedział co przed chwilą się stało i się ze mnie śmiał.
Wróciłam około trzeciej w nocy. Wszyscy na szczęście spali.
Musiałam zmyć to z siebie. Długo siedziałam w łazience. Ciągle płakałam, było mi niedobrze. Ledwo doszłam do łóżka, ale i tak nie zasnęłam, nie zmrużyłam oka.
Przed południem przyszła Mari. 
-Obiecałaś! Znowu piłaś tak? Miałaś wrócić! Masz szczęście, że Niall nie jest zły. Za to Harry jest wściekły.
-Przepraszam. - mruknęłam.
-Coś się stało? - jej ton złagodniał.
-Nie, po prostu jestem zmęczona. Powiedz tacie, że źle się czuje, a obiad odgrzeje potem.
Dalej czułam się jak półmartwa, życie ze mnie uszło. Najgorsze co by mogło być to jakby tata wszedł i zobaczył jak wyglądam.
Mari podejrzliwie podeszła do mnie od strony, z której leżałam.
-Jezus! Co ci się stało? - pisnęła. - On ci to zrobił? O mój Boże, trzeba powiedzieć tacie, on zgłosi na komisariacie, zrobią z nim porządek.
To miłe, że się o mnie tak troszczyła, ale nie mogłam powiedzieć prawdy, było mi za bardzo wstyd.
-Daj spokój. Przepychałam się z jakąś dziewczyną. Chciałabym się położyć.
Ona się tylko obruszyła i wyszła.
Potrzebowałam ciszy, miałam nadzieje, że się uspokoję, ale im więcej czasu mijało tym bardziej było tragicznie.
Kiedy po południu już prawie usypiałam, ktoś strasznie tłukł się po drzwiach, a że miałam otworzone drzwi to wszystko słyszałam, potem głośnie kroki na schodach i wejście do mojego pokoju jak to stodoły.
-Po co ci telefon skoro go nie odbierasz?! - Harry chodził tam i z powrotem po pokoju wgapiając się w podłogę. - Martwiłem się. Podobno miałaś wrócić po trzydziestu minutach. - stanął. - Powiesz coś? - spojrzał na mnie. - Co ci jest? - przybliżył się.
-Nic, wczoraj taka dziewczyna... - już nie miałam siły żeby mówić.
Strasznie bolała mnie twarz, a kiedy mówiłam to jeszcze bardziej, łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie mogłam...
-Nie wierzę. - pokręcił głową i kucnął obok łóżka. - Co się stało? - szepnął.
Był przerażony, ja również...
-Harry... Jestem zmęczona. - westchnęłam.
-Ale... - chwycił mnie za nadgarstki, a ja głośno syknęłam. - Co do cholery?..
Chciałam wyrwać ręce, ale nie miałam siły, byłam słaba.
Podciągnął moje rękawy i zobaczył, że są całe sine.
-Zostaw. - powiedziałam i z powrotem odwinęłam rękawy.
-Powiedz, że on cię nie dotknął.
Patrzył z ogromną nienawiścią, był wściekły.
-Ja... - łza spłynęła po moim policzku.
-No powiedz!
-Nie zdążył, przyszedł Jay... Ja przepraszam, nie powinnam tam iść... - wybuchnęłam płaczem.
Był w szoku, nie wiedział co powiedzieć. Położył się koło mnie i mnie przytulił.
-Nie płacz, teraz jesteś bezpieczna. Nie podaruje mu tego.


HEEEEY.
zapowiadałam dramat, tak więc macie tu jego pierwszą część. swoje zadowolenia, bądź niezadowolenia piszcie w komentarzach, one na prawde są dla mnie ważne. do następnego
xoxo
                                                

4 komentarze:

  1. wow, świetnie napisany rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. @iPurpleBeast17 maja 2013 15:09

    jak możesz dawać taki gif do takiego rozdziału? ja tu umieram a ci debile nie wiem co robią... hahahaha wtf btw... ale omg. czekam na reakcje Harrego.
    drama
    drama
    drama

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę dreszczyku nam się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Emocje są ;P
    Rozdział zajebisty :p

    OdpowiedzUsuń