poniedziałek, 13 maja 2013

ROZDZIAŁ 18

Po tym jak tata zarządził, że mam kolejny szlaban Harry przyszedł do mnie następnego dnia, żebym nie siedziała sama. Usiedliśmy w ogrodzie z tyłu domu, był dość słoneczny dzień, a mogłam wyjść, aż do ogrodzenia, czemu nie, raz na jakiś czas trzeba poszaleć.
-Vanessa się odzywała? - spytałam.
Wiem, że to nie był dobry temat do rozmów, ale w końcu ktoś musiał go poruszyć, chciałam wiedzieć, w końcu przyjaciele prawda?
-Nie. Niall spotkał się z nią w sklepie, powiedziała, że u niej wszystko w jak najlepszym porządku i sobie poszła. Nie chcę jej już widzieć.
No cóż, ucieszyłam się kiedy to powiedział, ale bardziej ucieszyłabym się gdyby nie cierpiał, nie mogłam znieść tego widoku. Wyglądał jakby już w połowie nie żył. Mogłam tylko przy nim być, niestety nic więcej. No i miałam jeszcze mase swoich problemów na głowie, to wszystko już powoli pchało mnie w stronę depresji, ale twardo się trzymałam.
-SCARLETT! - krzyknęła Melody, która zapewne była w kuchni.
Nie miałam pojęcia co znowu to wredne babsko ode mnie chce. Wolałam zrobić o co 'prosiła' i móc udawać, że nie istnieje, dalej. Coraz bardziej zaczynałam ją nienawidzić, działa mi na nerwy, miałam wrażenie, że robi wszystko, żeby mnie wkurzyć i się jej udawało.
-Zaraz wracam. - mruknęłam do Harrego i weszłam do domu. - Co się znowu stało? - zapytałam kiedy weszłam do kuchni i zobaczyłam Melody.
-Ty przypadkiem nie masz kary?
-Mam. I co? - westchnęłam.
Na prawdę nie miałam ochoty na kolejną kłótnie, tata też miał już tego dość, a w każdej chwili mógł wejść do domu.
-To co on tu robi? - spytała jakby Harry był jakimś insektem.
-Yyy... Siedzi? - spojrzałam na nią jak na idiotkę.
-No to widzę, ale skoro masz karę to? - nie zrozumiałam o co jej chodzi, więc nie odpowiadałam. - No słucham. Powinnaś siedzieć sama, u siebie w pokoju.
-Tak się składa, że tata nie zabronił mi odwiedzin. 
-Ale ja ci zabraniam i mogłabyś posprzątać u siebie.
-Po pierwsze kto ci pozwolił wchodzić do MOJEGO pokoju? A po drugie nie masz żadnego prawa do mnie i gdy tata mi nie zakaże to on tutaj będzie siedział ile mi się żywnie podoba. Ty lepiej się zajmij sobą okej? Nie chce się wciąż kłócić, ale mam wrażenie, że ty ciągle stwarzasz problemy i powody do awantur.
-Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś bezczelna.
-Nie obrażaj mnie. Bo jakbym miała zacząć wymawiać określenia, które wprost idealnie ciebie opisują, to nie skończyłabym do wieczora.
-Ja nie wiem co twoja matka robiła, ale na pewno nie wychowywała.
I w tym momencie przegięła, może mama nie była idealna, z resztą jak każda, ale kochałam ją najbardziej na świecie i nie miała prawa wypowiadać się na jej temat, bo jej nie znała.
-Zamknij się. - syknęłam.
-No proszę. - prychnęła. - Nie dziwię się, że twój tata odszedł.
-Zamknij się kurwa powiedziałam! - krzyknęłam. - Jesteś pieprzoną kretynką i zapatrzoną w siebie egoistką!
Czułam jak robię się czerwona, brakowało mi oddechu, zapomniałam gdzie położyłam tabletki, bałam się, że jeszcze chwila, a wyzwę ją jeszcze gorzej.
I nagle usłyszałam to charakterystyczne odchrząkniecie i przeszły mnie ciarki od góry do dołu.
-Czy ktoś mi powie co tu się stało? - tata stanął pomiędzy nami.
-No ona zaczęła!
-Poprosiłam Scarlett, żeby poszła tylko do sklepu. - wytłumaczyła się Melody.
-O błagam. - wywróciłam oczami. - Ona kłamie!
-Vivi czemu nie poszłaś? - popatrzył na mnie tata.
-Żartujesz sobie tak? - zaśmiałam się żałośnie. - Jestem twoją córką, a ją znasz ile?
-Nie bądź bezczelna. - upomniał mnie.
-Nie chcę cię widzieć. - syknęłam i poszłam do ogrodu.
Parę sekund później pożałowałam tych słów, znowu zachowałam się jak niedojrzała idiotka, a chciałam żeby mi ufał. W taki sposób wychodziłam tylko na minus.
Posiedzieliśmy razem jeszcze jakieś dwie godziny, ale Harry musiał już iść, nie chciałam zostawać sama, no ale trudno. Przecież miałam Mari i Willa. Niestety William wyszedł z chłopakiem, w końcu dobrze się złożyło bo mogłam spędzić czas z siostrą.
Poszłam do jej pokoju, gdzie siedziała i coś pisała.
-Cześć. - usiadłam na łóżku. - Jak tam?
-Tak samo. - wzruszyła ramionami. - Tata ci wybaczy, tylko daj mu trochę czasu. - usiadła obok mnie.
-To chyba ja mam jemu wybaczyć. Ty wiesz, że on uwierzył tej kretynce a nie mi? I to jeszcze ona kłamała.
-Daj już spokój. Pobierają się niedługo, nie możesz być miła?
-Staram się, ale ona wynajduje byle co, tylko żeby się ze mną pokłócić.
-Na pewno ci się wydaje, wcale taka okropna nie jest. - skrzywiła.
-I ty przeciwko mnie? Nie wytrzymam w tym domu! - wstałam. - Nie wierzę. - pokręciłam głową z niedowierzania.
-Siadaj. - pociągnęła mnie za rękę i ponownie usiadłam.
-Hmm? - mruknęłam.
-Nie kłóćmy się. - przytuliła mnie.
Tą jakże ckliwą, uroczą i rodzinną scenkę przerwał nam mój telefon.
-Słucham. - powiedziałam zaraz po tym jak odebrałam nawet nie patrząc na wyświetlacz.
-Scarlett?
-Max jesteś pijany? - wstałam.
-Nie. - zaśmiał się. - No może trochę. Mam malutką prośbę.
Wiedziałam, że to nie prowadzi to niczego dobrego
-Słucham. - westchnęłam.
-Przyjechałabyś tu?
-Max... Ja już nie chcę, skończyłam
-No nie daj się prosić. - jęknął.
-Jesteś kompletnie zalany, ty chcesz jeszcze pić? Chyba oszalałeś. Niech ktoś po ciebie przyjdzie i weźmie cię do domu.
Próbowałam być stanowcza i nieugięta, nie mogłam się znowu temu poddać. Ale Max...
-Są na wywiadzie.
-To czemu cię z nimi nie ma? A z resztą... - westchnęłam. - Zaraz tam będę, napisz mi smsa jeśli jesteś w ogóle w stanie adres, albo chociaż nazwę. - rozłączyłam się.
I nagle mój zapał zmalał do zera, przecież miała zakaz wychodzenia.
-Mari... - uśmiechnęłam sie.
-Co chcesz?
-Czemu od razu mam coś chcieć? - zaśmiałam się drętwo.
-A nie chcesz? - uśmiechnęła się.
-No chcę. Musimy się zamienić.
Byłam pewna swojego genialnego planu, ale ona patrzyła na mnie jak na debila.
-No wiesz... Tak jak kiedyś, jak któraś z nas czegoś nie lubiła to jedna szła jeść dwa obiady.
-O nie... Oszalałaś? To się nie uda. Poza tym jestem umówiona.
-Co? Z kim?
-Z Niallem. - speszyła się.
-No co ty? Oooo, jakie to słodkie. - uśmiechnęłam się. - Obiecuję, że zdążę, potrzeba mi pół godziny, góra czterdzieści minut.
-Scarlett... Jak tata się dowie, to obydwie będziemy martwe. 
-Nie dowie się. Robiłyśmy to milion razy. Plan jest taki, że ty po prostu zamkniesz się u mnie w pokoju, bo i tak z nikim nie gadam, a ja po prostu powiem, że wychodzę do centrum handlowego i po sprawie. Uda się.
-No dobra.
-Kocham cię Mari. - przytuliłam ją.
-Będziesz moim dłużnikiem do końca życia. - stwierdziła.
-A nawet dłużej. Zamieńmy się ciuchami i w drogę.
Po dziesięciu minutach byłam już gotowa, jeszcze raz powiedziałam Mari co ma robić w razie czego i tak dalej. Trochę się denerwowałam, no bo jakby tata się zorientował, że kłamie to dałby mi karę do końca życia. Miałam nadzieję, że tylko przy wyjściu powiem, że wychodzę i tyle, ale tata zastał mnie przy szafie z kurtkami i butami.
-Gdzie się wybierasz? - oparł się o ścianę.
-Umm. Do centrum, tak się przejść, będę niedługo. - wzięęłam trampki.
-To buty Scarlett. - Popatrzył na mnie krzywo.
-Ah, no tak. - zaśmiałam się. Rzuciłam trampkami w kąt i wzięłam baletki Mari. - Pa. - szybko wyszłam.
Odetchnęłam z ulga kiedy wyszłam z domu, zostało mi tylko dostanie się do tego clubu i szybko go odprowadzić, co wydawało się mega proste, a stało się najgorszym wieczorem mojego życia.


Czeeeeść
jak ja uwielbiam zakańczać w takich momentach :)). w następnym szykuje się taki troche duży dramat, więc się szykujcie. dziękuje za to że dalej tu jesteście < 33 do następnego
xoxo
ps.: wybaczcie te opóźnienia i błędy, ale bloger strzelił focha i sie psuje


4 komentarze:

  1. jestem ciekawsza dlaszej części:)

    OdpowiedzUsuń
  2. @iPurpleBeast14 maja 2013 13:12

    nienawidzę jak tak kończysz. hahaha
    dobry rozdział.
    nie mogę się doczekać następnego :D xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego zawsze kończysz w takim momencie?? ;)
    Rozdział cudowny;)
    Czekam z niecierpliwością na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Juuz się boje :3

    OdpowiedzUsuń