środa, 24 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 15

Obudziłam się w swoim łóżku, z okropnym bólem głowy. Nie wiedziałam jak się tam znalazłam. Wiem, że pojechałam z Maxem, oglądnęłam ich występ, który był cudowny, na after party spotkałam Louisa i się z nim pokłóciła, spiłam się jak świnia i kompletna pustka. Co się ze mną działo? Nic. Modliłam się tylko, żeby tata nic nie wiedział.
Szybko w miarę się ogarnęłam żeby nie wyglądać jak bezdomna, ubrałam spodenki i podkoszulkę. Zeszłam spokojnie po schodach, w kuchni siedział William.
-Gdzie oni są? - spytałam i usiadłam.
-Pojechali na zakupy, masz dziewczyno szczęście i to duże. - odłożył gazetę. - Czy ty zgłupiałaś?
-Nie wiem o czym mówisz, nic nie pamiętam. - jeknęłam.
-Masz siedemnaście lat, a schlałaś się jak nie wiem kto. Masz szczęście, że Louis mimo wszystko chciał cię odprowadzić.
-Louis mnie odprowadził? - wstałam. - Dawno wyszli?
-Jakieś dziesięć minut temu.
-Zdążę. Jakby co to mnie kryj, błagam. - wybiegłam.
Po chwili już znajdowałam się pod domem One Direction i nerwowo pukałam w drzwi. Aż w progu ukazał się uśmiechnięty Zayn.
-Cześć. Jest Louis?
-Jest. Wejdź. - otworzył szerzej drzwi.
-Poczekam tutaj. Mógłbyś go zawołać?
-Jasne. - poszedł.
Usiadłam na schodku, denerwowałam się, nie wiem czego oczekiwałam, jedyne co to żeby mi powiedział, że nie zrobiłam nic głupiego.
Usłyszałam chrząknięcie i w momencie stanęłam na równe nogi, odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą zmęczonego Louiego.
-Przepraszam. - spuściłam wzrok. - Nie powinnam cię ochrzaniać
-To teraz jest nieważne. - przytulił mnie. - Cieszę się, że jesteś cała.
-A co miało się stać?
-Żartujesz sobie? - odsunął się ode mnie. - Wczoraj byłaś nieprzytomna, poza tym on wyciągnął cię z tego clubu i nikt nie wiedział gdzie idziecie. Na szczęście ten Jay wyszedł za wami, chociaż on jest normalny i obiecał mi, że będzie cię pilnował. Parę godzin później widziałem jak ledwo idziesz, niedaleko osiedla, to cię zgarnąłem i odprowadziłem. Taki z niego gentleman. Posłuchaj. - zbliżył się do mnie. - On jest niebezpieczny i przypominam, że jest od ciebie starszy o osiem lat, ty nie jesteś pełnoletnia i to może nawet pójść pod pedofilie.
-Och, Loui. Za dużo się martwisz. Dziękuję za to co zrobiłeś, gdyby nie ty pewnie obudziłabym się gdzieś w rowie. - zaśmiałam się.
-Scarlett mówię poważnie.
Poczułam wibrację w mojej kieszeni, wyjęłam telefon i na wyświetlaczu właśnie pokazało się imię Max.
-O wilku mowa. - uśmiechnęłam się.
-Nie osłabiaj mnie Bennett. - westchnął i sięgnął by zabrać mi telefon.
-Ej! - odeszłam dwa kroki dalej. - Słucham. - powiedziałam kiedy odebrałam.
-Cześć Scarlett. Jak się czujesz? - spytał Max.
-O heej. - uśmiech cisnął mi się na usta. - Bardzo dobrze. - skłamałam, na prawdę było mi niedobrze i bardzo bolała mnie głowa, poza tym dobijał mnie fakt, że nie pamiętałam większości imprezy.
-Skoro wczoraj się tak dobrze bawiłaś, to może jutro moglibyśmy się zobaczyć? - spytał z nutką nadziei w głosie.
-Jasne. Z chęcią.
I wtedy Harry wyszedł przed dom, a mi zabrakło powietrza, nie mogłam uciec jak wariatka, ani rzucić mu się w ramiona.
-Zadzwonię jeszcze. Do usłyszenia Max. - specjalnie nacisnęłam na ostatnie słowo, rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni.
-Ja pójdę sprawdzić czy Niall sobie radzi z obiadem. Przyjdę później do ciebie. - spojrzał na mnie i wszedł do domu.
Usiadłam na schodku, po chwili Harry zrobił to samo. Nasza cisza kompletnie mi nie przeszkadzała, była cudowna, gdybyśmy zaczęli rozmawiać rozpętałaby się kłótnia, to aż zbyt oczywiste.
Nie mogłam być na niego zła, po prostu nie potrafiłam. Nie wiem skąd we mnie wzięło się takie uczucie, ale miałam wrażenie, że jak nie będę przy nim przez jakiś czas, on po prostu mnie zostawi. Bałam się samotności i braku jego przy sobie.
-Wyjeżdżamy jutro na parę dni do Stanów. Nie chcę wyjeżdżać ze świadomością, że jesteś na mnie zła.
Chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale go przytuliłam.
-Nie powinnam na ciebie naskakiwać, z resztą nie chcę tego rozpamiętywać. Stało się. - wzruszyłam ramionami.
Chyba za bardzo to ubarwiłam, że niby mi to wisi i że wcale nie jest mi smutno. A na prawdę rozsadzało mnie od środka, ale nie potrafiłam tego powiedzieć.
-Nie powinnaś się z nim spotykać. - wyrwał mnie z zamyśleń.
-Jeśli chcesz mnie chronić przed całym światem jak Louis to możesz już przestać. - spuściłam wzrok na swoje trampki.
-Wiem, że będziesz żałować, a nie chcę żebyś cierpiała, a poza tym jak widzę go... - uciął.
-Ej, spokojnie. - położyłam dłoń na jego policzku. - Nie biorę z nim ślubu, ani nie mamy razem dziecka, po prostu byliśmy razem na imprezie.
-I umówiliście się na jutro.
-Ale to już jest chyba mój problem. Teraz mam siedzieć w domu i z nikim się nie umawiać? - wstałam. - A z resztą... Muszę iść. Tata zaraz wróci. A i jeszcze jedno. 
Wstał, był tak blisko... Przeszły mnie ciarki, jedyne co chciałam wtedy zrobić... Ale nie mogłam się przecież poddać.
-Jesteśmy przyjaciółmi, nie chcę niepotrzebnych nieporozumień. - przerwałam napięcie.
"Nie chcę" - czyli chcę, ale tylko wtedy kiedy będziesz wolny, a my spokojnie moglibyśmy być razem.
-Jasne. - odwrócił wzrok. - Jeszcze pewnie zobaczymy się jutro. - przytulił mnie. - I nie zapomnij, że dziś masz wizytę, bo twój tata będzie mnie gonił ze strzelbą. - zaśmiał się.

Następnego dnia o tej porze miałam się pożegnać z chłopakami i iść na spotkanie z Maxem, sama nie wiem, czy można było nazwać to randką. Chyba w sumie tak, znaczy okoliczności na to wskazywały.
Max już czekał przed bramą, a chłopcy przed domem. Bałam się ich spotkania więc próbowałam to załatwić w jak największej odległości.
Nie jechali na długo, ale zawsze to coś. Kiedy podeszłam do Harrego zdawałoby się, że jest obrażony.
-Jesteś zły? - popatrzyłam na niego, a on spuścił wzrok. - Daj spokój. Czy musisz wyjeżdżać w takim humorze?
-Wszystko okej. - uśmiechnął się, a raczej to wymusił.
-Jedź, zwiedź za nas dwóch, jak wrócisz musisz mi wszystko opowiedzieć.
-Jak miło, że ktoś na mnie czeka. - objął mnie.
-Co masz na myśli? - uśmiechnęłam się. - Idź już bo się spóźnicie.
-Niech cię ten skurwiel tylko dotknie. - znowu jego wyraz twarzy przybrał wiecznie cierpiącego.
-Nie mów tak o nim. - skarciłam go wzrokiem.
Znowu musiał coś popsuć, nie miał prawa wyrażać się tak o Maxie.
I nagle mnie pocałował. Nie chciałam żeby przestawał, ale musiałam.
-Odbiło ci? - odepchnęłam go. - Może to i dobrze, że wyjeżdżasz, ta przerwa to chyba dobre rozwiązanie dla nas.
-Wszystko okej? - zapytał Max kiedy do niego podeszłam.
-Tak. Chodźmy już.

Kolejna impreza wyglądała tak samo, z tym, że poznałam resztę The Wanted. Oni też nie szczędzili sobie alkoholu. Prócz picia spróbowałam też palić z nimi skręty, ale w momencie mi się cofnęło. Max wziął mnie do siebie do mieszkania, dał mi jakieś tabletki, trochę minęło zanim doszłam do siebie. Koło trzeciej odwiózł mnie do domu. Przynajmniej na nim mogłam polegać, chociaż na chwilę nie musiałam się martwić o Harrego.

Następny tydzień wyglądał tak samo. Pod wieczór wychodziłam, wracałam w środku nocy, kompletnie zalana. Ten sposób na wolny czas mi się spodobał, coś odrębnego, nowego i zabawnego. Wcześniej najwyżej mogłam pójść na zakupy. Niestety przyjazd Mari zapowiadał koniec mojej       krótkiej przygody, ale o urwaniu znajomości z Maxem nie było mowy.

cześć.
wybaczcie, że musieliście tyle czekać, ale po prostu nie wiedziałam co napisać, wiem, że ten jest słaby :c. dziękuję za tyle komentarzy ♥

6 komentarzy:

  1. :) super! skoro Hazz ją pocałował, a jdna z jego wypowiedzi wskazywała na to, że zerwał z Vanessą (alebo ją udusił, tak jak chciałam:)) to dlaczego ona idzie z tym głupim Maxem? Przecież to stary pedfil, on ja zgwałci:(
    + mgłayś usunąc weryfikację obraznkową, bo jest to bardzo nie wygodne:)?

    OdpowiedzUsuń
  2. powyższy komentarz mnie rozbawił hahahahaha.

    dobry rozdział.

    czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie wpadnie w jakis nałóg i Harry bd ją z tego wyciągał :D

    OdpowiedzUsuń