wtorek, 9 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 12

-Długo jeszcze? - zapytałam kiedy się obudziłam.
Było koło północy.
-Nie jesteś głodna? Nic nie jedliśmy.
-Nie jestem.
-Ile możesz tak nie jeść?
Zdziwiło mnie jego pytanie, no bo skąd mógł wiedzieć?
-Jak chce to długo. - wzruszyłam ramionami.
-Jesteś chora?
-A skąd takie podejrzenia? - nie wiem czemu postanowiłam mu powiedzieć, zaufałam mu. - Tak.
-Gdy odebrałem twój telefon, Mari na samym początku zapytała się czy bierzesz leki. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, wiem, że to nie moja sprawa, przepraszam. 
-Przecież to ona powiedziała, nie zmuszałeś jej, poza tym ufam ci. Chcę żebyś wiedział.
On tylko się uśmiechnął pod nosem.
-Jesteśmy. - Harry wyłączył silnik i wyszedł z samochodu.
-Tak? - zrobiłam to co on. - Gdzie jesteśmy?
-We Fraserburghu. - okrył mnie swoim swetrem.
-Aż w Szkocji? Czyś ty oszalał?
Nie wiedziałam co mam robić, byłam na drugim końcu Wielkiej Brytanii, jedyne co mogłam to czekać na powrót.
-Oh, przestań już gadać i chodź. - pociągnął mnie za rękę.
Miałam masę pytań, a on nie raczył odpowiedzieć nawet na jedno.
Szliśmy przez las, ale nie był za dużo, bo po chwili poczułam piasek pod trampkami i usłyszałam szum fal. Było za ciemno żeby coś stwierdzić, a on dalej mnie ciągnął za sobą.
Po chwili weszliśmy na drewniane schodki, on otworzył drzwi i weszliśmy do środku. Kiedy zaświecił światło w końcu mogłam coś zobaczyć.
Byliśmy w niewielkim drewnianym domku, zauważyłam małą kuchnie, salon i schody na górę.
-Mogę się w końcu dowiedzieć gdzie jesteśmy i co tu robimy? - ściągnęłam jego sweter i odłożyłam na fotel.
Domek mnie oczarował, nie był krzykliwy i nowocześnie urządzony i właśnie tym mnie ujął.
-Przyjeżdżałem tu z rodziną na każde wakacje, a że u nas w Londynie nie ma takiego miejsca, a chciałem, żebyś odpoczęła i choć troszkę poczuła dom to zabrałem cię tutaj.
-Aww. Serio? To kochanie. - uśmiechnęłam się.
Podeszłam do niego bliżej i się przytuliłam, chyba był zdziwiony, lecz po chwili też mnie objął. Pachniał wanilią, świeżą i cudowną wanilią.

Jak wstałam od razu zwlekłam się z łóżka, wzięłam ze sobą koc i wyszłam na taras, który wybiegał na plaże, tuż za nią rozciągał się ocean.
Położyłam się na ławeczce. Wsłuchiwałam się w szum fal, aż ktoś tego nie przerwał, mianowicie Harry przyszedł, usiadł obok i wziął mi trochę koca.
-Wyspałaś się?
-Tak. Łóżko wygodne, ciepło, cicho. Ummm. Żyć nie umierać. - uśmiechnęłam się. - Która godzina?
-Druga.
-Jak to? - wyprostowałam się. - Już? Dzisiaj znowu nie pójdę do pana Carla. - westchnęłam. - Tata mnie zabije.
-Kim on jest? Ten Carl.
-Mmmm... Mój terapeuta. - mruknęłam.
Bałam się, że weźmie mnie za jakąś chorą, musiałam jakoś to sprostować.
-To przez to, co stało się z...
-Wiem, nie musisz o tym mówić, wiem jak cię to boli. - objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam.
Już prawie usypiałam kiedy znowu się odezwał.
-Chcę poznać twoje marzenia i lęki. Powiedz mi, trapi mnie to już od jakiegoś czasu. Nie oszukujmy się jesteśmy dla siebie ważni...
-Moim marzeniem jest... Po prostu chcę robić co kocham i nie martwić się o jutro, czy będę miała gdzie spać i co jeść. Zawsze marzyłam, żeby całymi dniami pisać teksty i komponować muzykę, a wieczorami wychodzić na ulice, śpiewać ludziom i zbierać na śniadanie. To głupie, ale mnie do tego ciągnie...
-Wcale nie głupie. Ja nigdy nie pożałuję tego, że jesteśmy zespołem, ale czasami mnie to przerasta, to się stało tak nagle, a teraz nawet nie mogę wyjść do sklepu. Fani są cudowni, to wszystko dzięki nim, ale grożenie Vanessie i mojej rodzinie to przesada.
Jak wypowiedział jej imię w momencie przeszły mnie dreszcze, miałam nadzieje, że odpocznę od wszystkiego, czyli od niej też. Mimo, że wypowiedział jej imię tylko raz, ja ciągle myślałam jak będzie po powrocie. Nie zapowiadało się, że chciałby z nią zerwać, więc pozostało mi tylko nie robić sobie nadziei, ale on...
-Idziemy do wody? - zapytał przerywając cisze.
-Oszalałeś? Będę chora, wtedy to już tata...
-Och, przestań. - przerwał mi. - Cały czas się przejmujesz, po prostu przestań. Wyluzuj. - wstał i wystawił do mnie rękę.
-Ani mi się śni, nie idę, zimno jest. - opatuliłam się kocem.
-Serio? Świeci słońce, jest chyba ze trzydzieści stopni, woda pewnie też jest gorąca. - nachylił się żeby mnie podnieść.
-Dobra, dobra. Ale pójdę sama. - odłożyłam koc i wstałam.
Harry od razu rzucił się cały, ja powoli i stopniowo zanurzałam nogi.
-Zimna, oszukałeś mnie. - udawałam naburmuszoną.
-Przykro mi. A w sumie. Szczerze? Nie jest mi przykro. - zaśmiał się.
Weszłam głębiej, że woda sięgała mi do kolan, kiedy Hazz niebezpiecznie się zbliżył, chciałam uciec, ale było za późno. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął, woda była mi do ramion.
-AAAAA. - pisnęłam. - Zgłupiałeś? Pożałujesz. - pogroziłam palcem.
-Nie pożałuję żadnej chwili spędzonej z tobą. - położył ręce na moich biodrach, zbliżył się twarz do mojej i musnął moje usta.
Zabrakło mi słów, czułam jakby coś siedziało mi w gardle, a ja nie mogłam wołać o pomoc. Znowu to zrobił, znowu dawał mi nadzieje.
-Ummm. - oblizałam dolną wargę. - Chyba czas wracać, wiesz, William będzie sie denerwował. - odwróciłam się i próbowałam wyjść z tej sytuacji z twarzą, ale parę razy potykałam się o własne nogi w wodzie i upadałam, na co Harry wybuchał szyderczym śmiechem.
-Chyba nie chcesz wejść do samochodu cała mokra. - popatrzył na mnie dochodząc do mnie.
-A co mam zrobić? Nago wracać do domu? - popatrzyłam na niego jak na idiotę.
-Jeśli o mnie chodzi to nawet bym sie ucieszył, gorzej jak ktoś cię zobaczy. Mam jakieś ubrania, byłem tu jeszcze w zimie. 
-Jesteś obleśny. - uderzyłam go w ramie. - Ty chyba sobie żartujesz. Ja i twoje ubrania?
Po tym jak weszliśmy do domku, Harry dał mi jeansowe spodenki i czerwono czarną koszulę w kratę. Związałam koszulę nad pępkiem, a rękawy podwinęłam do łokci. Spodenki były do kolan, jak je trzymałam, gdyby je puściła to spadłyby do gostek.
-Serio nie masz niczego mniejszego? Przecież nie mogę...
-Gdybyś nie była chora i taka chuda to nie byłoby problemu. - dopiero po chwili zorientował się co powiedział. - Przepraszam. - podrapał się po karku. - Nie powinienem...
Poczułam się niezręcznie, wiedział jak mnie skrzywdzić i niepotrzebnie tego użył w taki sposób i przy takiej głupiej sytuacji.
-Nie. Masz racje, ja i ta głupia choroba. - zaśmiałam się żałośnie. - Zwiąże się w pasie sznurówką i będzie okej. A teraz ja i moja choroba idziemy to auta, będziemy czekać.
Nie miałam ochoty go słuchać, więc jak już jechaliśmy włączyłam głośno radio. To było nienormalne raz chciałam żeby był ze mną ciągle i nie przestawał mnie całować, a raz miałam go po dziurki w nosie.
Liczyłam na jakiś cud, żeby szybko dostać się do domu, ale ze Fraserburghu, aż do Londynu zostało nam jeszcze jakieś jedenaście godzin. Jeszcze były jakieś problemy z odnalezieniem jakiegokolwiek sygnału i radio padło. Świetnie, coś jeszcze?
Po paru godzinach zrobiliśmy przystanek, Harry poszedł na stacje po coś do jedzenia, a ja czekałam przy samochodzie. Kiedy już się zbliżał słyszałam jak strasznie przeklina. Nawet się nie odezwałam jak weszliśmy z powrotem do auta. Moje pytania mogłyby go jeszcze bardziej rozzłościć, a jeszcze tego mi brakowało.
Zanim ponownie zasnęłam rozmawialiśmy, jak można to w ogóle rozmową nazwać, ale co kto woli...
Obudziło mnie szturchanie Harrego. Popatrzyłam na niego nieprzytomnym wzrokiem nie wiedząc o co chodzi, po tym jak rozejrzałam się doszłam to tego, że już jesteśmy.
-Która jest? - zapytałam zdezorientowana.
-Trzecia w nocy. Pójdziemy do mnie, nie ma co budzić Williama.
Strasznie bolały mnie nogi, szłam drętwo jakbym miała druty zamiast nich.
Weszliśmy do domu, zauważyliśmy zapalone światło w salonie. A miało nikogo nie być, Harry schował mnie za sobą, jakby miał to być jakiś włamywacz czy coś, ale to było najbardziej strzeżone osiedle w Londynie...
Wparował tam jak w filmie, a na sofie siedział Zayn z Perrie jakby nigdy nic.
-Co ty tu robisz? - głośno westchnął.
-Przyjechaliśmy wcześniej, czyli ty nic nie wiesz? - Zayn wstał. - Cześć Scarlett. - uśmiechnął się, a ja mu pomachałam. - Przed południem będzie reszta, mamy dwa wywiady dziś.
-O, cholera. - mruknął. - Musimy pogadać Zayn. A ty zostań z Perrie. - spojrzał na mnie, a ja skinęłam głową i usiadłam koło blondynki.
-Po twoim stroju można dużo się domyślić, ale czekam, aż usłyszę to z twoich ust. - uśmiechnęłam się.
I wtedy przypomniałam sobie, że wyglądam jak chłopczyk, który włożył ubranie taty.
-Nie, nie. - zaśmiałam się. - Po prostu byłam cała mokra, a nie miałam swoich ubrań. Ale bardzo dobrze się bawiłam. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Pasujecie do siebie, a Vanessa nie ściana, da się przysunąć.
Przypomniałam sobie, że przecież jestem odcięta od świata i prawdopodobnie zostanę zabita po przyjeździe taty.
Włączyłam telefon i od razu zobaczyłam na wyświetlaczu, że dostałam wiadomość od Willa:
"Twój ojciec wie, że cię nie było, ten Carl dzwonił do niego, że znowu nie przyszłaś, on zadzwonił do strażnika i ten koleś powiedział, że widział jak wyjeżdżałaś z jakimś chłopakiem, ale nie wróciłaś. Próbowałam kłamać, że wróciłaś, ale cię nie zauważył. Nic z tego jest wściekły, ale nie martw się coś wymyślimy."
Nie mogłam uwierzyć... Najważniejsze to nie panikować, prawda?



HEEEEEEEEJ
i nowy rozdział :) krótkie wakacje i mała sprzeczka, czyli trochę tego i trochę tego. dziękuję za komentarze i na prawde błagam, żebyście to robili, to dla mnie na prawde ważne. do następnego 
xoxo
       

5 komentarzy:

  1. Pojedyncze błędy trochę kuły w oczy.
    Czytaj cały rozdział przed dodaniem.
    Rozdział ogólnie fajny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Błędy błędami.;)Da sie poprawić .
    Ale rozdział świetny;P
    Czekam na kolejny;)
    Mam nadzieje że szybko go dodasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha dokładnie błędy błędami:) popieram poprzedniczkę:d a treść jak zwykle wspaniała<3 super! czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  4. I take pleasure in, cause I discovered just what I used to be taking
    a look for. You have ended my four day long hunt!
    God Bless you man. Have a great day. Bye

    My webpage her latest blog

    OdpowiedzUsuń