piątek, 23 listopada 2012

31 "Najwyżej znajdę sobie kogoś innego"

Gdy krzyknęłam przeraźliwie jak Perrie magicznie pojawiła się nade mną i Harrym, na dół zbiegł się cały zespół. Ja wyciągnęłam Zayna za fraki do kuchni,a reszta została z blondynką. I tak doszło do naszej rozmowy, a raczej mojego krzyku.
-CO ONA TU ROBI?! - krzyczałam na Zayna.
-Ciszej. - położył palec na ustach.
-No to mi wytłumacz.
-Bo ja jej nie powiedziałem, że wiem. - spuścił głowę.
-Że co? Ty chyba serio zwariowałeś.
-Maggie, daj mi powiedzieć.
-Nie. - przerwałam. - Chyba jej powinieneś coś wyjaśnić, a może lepiej ona tobie
-To nie takie łatwe. - westchnął.
-Serio? Już widzę jak to zrobisz... Zayn teraz albo w ogóle. - powiedziałam, a on ani drgnął. - Tak myślałam, przykro mi z tego powodu, bo jesteś wspaniały. A jednak to co zrobiła, nie dało ci nic do myślenia. - odwróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie.
Wzięłam kurtkę do ręki i otworzyłam drzwi.
-WYCHODZĘ! - krzyknęłam, żeby potem nikt nie miał pretensji, że nikomu nic nie powiedziałam i zaginęłam bez śladu.
Wykręciłam numer Eleanor.
-No hej. - odebrała. - Widzę, że już wiesz o naszym gościu. - zaśmiała się.
-No śmieszne, śmieszne. Gdzie ty się podziewasz?
-Nagle naszła mnie ochota na wizytę u rodziców, wrócę gdzieś koło południa.
-I zostawiasz mnie samą? - jęknęłam.
-Przecież są chłopcy, Harry na pewno nie pozwoli, żebyś czuła się nieswojo. Wierzę w ciebie. Muszę kończyć, mama wzywa. Trzymaj się i nie pozwól żeby wlazła wam na głowę. 
-Dzięki. Miłego odpoczynku. - rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni.
Pogoda nie była zaskakująca, a zwłaszcza, że zapadł lekki zmrok. Wiatr raz od czasu do czasu powiewał moimi włosami.
Chciałam iść do domu, w sensie do cioci, ale nie wzięłam kluczy, a zamiaru żeby wrócić i patrzeć na Perrie jakoś nie miałam.
Zraniła go, a on nawet nie potrafił jej tego powiedzieć, chyba bał się, że rozdrapie ten ledwo zagojony stup. Sama nie wiedziałam co mam zrobić, chciałam go wspierać, ale jednocześnie podejść do niego uderzyć go i przywołać na ziemie.
Z zamyślenia wyrwało mnie nagłe zmienienie otoczenia, z biurowców, sklepów i domów, przeniosłam się do parku, nie kontrolując tego.
Usiadłam na 'naszej' ławce. Samo siedzenie na niej przypominało mi o naszym pierwszym spotkaniu, a co najważniejsze jak po raz pierwszy powiedzieliśmy sobie, że się kochamy. 
Miałam już się zgarniać do domu, kiedy usłyszałam odchrząknięcie i poczułam, że ktoś siada koło mnie.
-Wiedziałem, że tu będziesz. - Harry okrył mnie swoją kurtką.
-Czyli jednak pod tą czupryną jest trochę mózgu. - zaśmiałam się.
-Trochę, za to tobie to już w ogóle go brakuję. Mogłaś powiedzieć, żebym wyszedł z tobą. I nie możesz wciąż uciekać przed Perrie.
-A może to moje nowe hobby? Długo tu zostanie?
-Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Zayn poszedł z nią porozmawiać. Nie wiesz o co chodzi?
Z tego co powiedział Harry wynikało że copaki nie wiedzą.
-Może tak może nie. - wstałam.
-Czyli wiesz? Powiedz mi. Błagam. 
-Chodźmy do domu, zimno.  - zrobiłam parę kroków.
-Trzeba jeszcze zadzwonić do Nialla, poszliśmy cię szukać, ja przyszedłem tutaj, a on niby po ciebie poszedł do Nando's coś zjeść, bo Eleanor nie ma, Liam pojechał odwieść Danielle i nikt nie zrobił obiadu. - dobiegł do mnie i splótł nasze palce.
-Jak to będzie jak wyjedziesz? - popatrzyłam na zachmurzone niebo.
-Chciałbym powiedzieć coś dzięki czemu poczułabyś się lepiej, ale nie potrafię, sam sobie tego nie wyobrażam. Ale będę miał co jakiś czas dwa dni więc przylecisz do mnie, jakoś zleci.
-Łatwo ci mówić, ty będziesz ciągle zabiegany, nie będziesz o tym myślał, a ja tu zostanę. Sama, no oprócz Eleanor, która też będzie się użalać nad sobą. - kopnęłam kamyk.
-Nie będzie, aż tak źle, prócz tego, że ja będę ciągle imprezował, wygrzewał się w słońcu, odpoczywał i zajmował ładnymi fankami, a ty będziesz siedziała w domu a najwyżej dla rozrywki ugotujesz coś, albo pooglądasz telewizje. - zaśmiał się.
-Ej. - uderzyłam go w brzuch. - Zobaczysz, też sobie coś znajdę, pójdę do pracy. - poszłam przodem.
-Chcesz się obrazić na ostatnie dnie jakie spędzamy razem? - zaczął we mnie wymuszać poczucie winy, świetnie się przy tym bawiąc.
-Czemu nie. - wzruszyłam ramionami. - Najwyżej znajdę sobie kogoś innego. - poczułam, że dostałam czymś w plecy. - Ała! Co to było? - odwróciłam się do niego twarzą, miał w ręce małe kamyczki. - Co ty robisz? - roześmiałam się.
-To kara za kłamanie. - udawał obrażonego.
-O nie. Tylko nie to. Harry proszę nie możesz mi tego robić. - podbiegłam do niego w podskokach. - Wróć do mnie. Kocham cię nad życie, jeśli opuścisz mnie już na zawsze, ja opuszczę ten świat. - ledwo powstrzymałam śmiech.
-Hmmm. Muszę to przemyśleć. - podrapał się po głowię. - No dobrze, jeśli tak nalegasz. - westchnął. - A teraz wracajmy do domu, bo zgłodniałem.
Po tym jak Harry znowu wziął do ręki kamyczki to do samego domu biegłam jak na jakimś maratonie, cała zdyszana wbiegłam do domu, zaraz po mnie Harry. Od razu poszliśmy do kuchni.
-Co zrobisz? - usiadłam i podparłam brodę pięścią.
-Yyy. Chyba zostają tosty. - zaczął grzebać po pułkach.
-O widzę, że jecie kolacje, nie obrazicie się jeśli się przyłączę? - Perrie usiadła koło mnie i przesłała swój standardowy uśmieszek.
-Nie no co ty. Siadaj. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Harry dał na stół to co sam nazywał tostami, ale czym to na prawdę było, to nie wie nikt.
Na dodatek, żebym nie czuła się zbyt pewnie przyszedł Louis, który również miał ochotę tosty Harrego.
Oczywiście zawzięcie ze sobą rozmawiali, a ja bawiłam się chlebem, jak zbawienie Niall wrócił do domu i po zapachu przyszedł do kuchni.
-No znalazłaś się. - powiedział zadowolony.
Nabrałam chęci zniknięcia, a Niall musiał mi pomóc.
-Niall mogę wziąć od ciebie mój krem? - zaczęłam mrugać, żeby zrozumiał o co mi chodzi.
-Yyy jaki krem?
-Ten, który zostawiłam u ciebie dziś rano jak przyszłam się zapytać czy nie widziałeś mojej ładowarki.
-Ach, no tak. - w końcu zajarzył.
Więc poszłam z nim do jego pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
-Dzięki, że mnie stamtąd wziąłeś.
-Proszę. A coś znowu się stało?
-Po prostu nie chciałam tam siedzieć, a przy okazji, że jestem u ciebie, a ty masz takie duże lustro chciałabym zobaczyć w końcu moje tatuaże.
Podeszłam do lutra, podciągnęłam koszulkę i odkleiłam plaster, spodziewałam się zwykłego prostokąta z byle jakimi szlaczkami, ale się pomyliłam, kłódka została starannie wykonana, równe krawędzie, każdy szczegół był dopracowany, widać że się chłopak postarał. 
Koszulkę opuściłam i trochę odgarnęłam z ramienia.
Kocia była taka, no jak kocia łapka, nic szczególnego, ale i tak była urocza. Za to imię "Darcy" wywarło na mnie największe wrażenie z tych trzech. Piękną czcionką, idealnie prosto. A tam wygląd, samo to, że on to zrobił i włożył w to tyle serca, bo wiedział, że ona znaczy dla mnie wiele.
Położyłam się obok Nialla na łóżku.
-A tak na prawdę to Perrie to zdradziła Zayna czy nie?
-Skąd ty to wiesz? - podniosłam się na łokciach.
-Danielle się wygadała, ale sam nie wiedziałem, czy serio to zobaczyłyście, czy tylko wyolbrzymiła sytuację. 
-Mi kazała się przymknąć a sama ci powiedziała, za to ja powiedziałam Zaynowi. - mruknęłam zadowolona.
-Powiedziałaś mu? - krzyknął.
-No a co? Nie pozwolę, żeby cierpiał. Dobrze, że nie wie nikt więcej.
-Znaczy, bo ja ten... Powiedziałem Liamowi. - powiedział a ja uderzyłam go poduszką. - Ała! Ej no. Ale to nie koniec, Louis to usłyszał.
-Ty chyba sobie żartujesz. - opadłam na poduszkę.
-No niestety nie. - jęknął.
-To tylko Harry nie wiem. Będzie na mnie zły, że mu nie powiedziałam. - i właśnie w tym momencie wszedł do pokoju Nialla.
-Myślałem, że wrócisz jak weźmiesz swój wymyślony krem. - podszedł do łóżka.
-Ja pójdę coś zjeść. - blondyn wstał i wyszedł, a wtedy Harry zajął jego miejsce obok mnie.
-Coś się stało? - zaczął się bawić moimi włosami.
-Perrie zdradziła Zayna. - westchnęłam. 
-Czyli Louis dobrze usłyszał. - pokiwał głową.
-Mogłam się domyślić, że ci powie.
-Czemu ty mi nie powiedziałaś? Czyli dowiedziałem się ostatni?
-Nie miałam o tym pojęcia, jak szłam z Eleanor i Danielle to ją zobaczyłyśmy Dan nam zakazała o tym mówić a sama powiedziała Niallowi, Niall Liamowi, Louis podsłuchał i tak dowiedziałeś się ty, w sumie pierwszy dowiedział się Zayn, ode mnie. Wtedy co z tobą zerwałam i spał u mnie. - skończyłam niepewnie zdanie.
-Możemy o tym nie rozmawiać? Jakoś nie mam ochoty wspominać tego jak zepsułem ci urodziny, a potem mój przyjaciel spędził u ciebie noc. - odwrócił się na drugi bok, był do mnie plecami.
-No nie obrażaj się już. - objęłam go. - Przecież nic z nim nie robiłam, byle, że wspólne śniadanie zalicza się do stosunku...
-Dobra już przestań. - obrócił się i zamknął moje usta pocałunkiem.



CZEEEEEEEEŚĆ
przepraszam, że nic takiego konkretnego, ale w następnym rozdziale postaram się coś poszponcić
dziękuje że piszecie komentarze i dajecie reakcje.
miałam już występ wiec bede miała więcej czasu dla bloga
do następnego
xoxo                             

3 komentarze:

  1. asdfghjk♥
    świetny rozdział. taki spokojny ale bardzo sympatyczny.

    + standardowe pytanie, kiedy sex?

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że będziesz pisać częęęęęściej!
    świetny rozdział, nie ma to jak ploteczka:))
    xxxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej akcji, może jakiś dramat:D Ktoś by umarł albo coś :D Niech krew tryska na ściany...

    Dawaj rozdział z seksem:d - M.

    OdpowiedzUsuń