sobota, 17 listopada 2012

30 "WEŹ MNIE DO NIALLA!".

Jako, że był ostatni dzień pobytu Danielle, to zrobiła obiad.
Każdy dostał przydziałowe i zajął się swoją porcją.
-I jak tatuaże? - zapytał Zayn.
-Boli, a nawet ich nie wiedziałam.
-Harry jak przygotowania? - zmienił temat Louis.
-Na co? - zdziwił się.
-No jak to na co, na trasę.
-Jakiej trasy? - zmarszczyłam brwi.
-Louis! - skarcił do wzrokiem Liam.
-Ummm. Maggie miałem ci powiedzieć. - podrapał się po głowie Harry.
-Kiedy? Dzień przed? Czy może po fakcie? Za ile? I na ile? - grzebałam widelcem w sałatce.
-Za pięć dni Niall ma urodziny to dzień po nich. - mruknął.
Nie odezwałam się już więcej do końca obiadu. Zaproponowałam, że pozmywam, Niall zaoferował swoją pomoc, reszta porozchodziła się do swoich pokoi.
-Ty myjesz, ja wycieram. - blondyn pobiegł do kuchni.
-Ej! To nie fair! - krzyknęłam.           
Nalałam gorącej wody i płynu, włożyłam wszystkie naczynia do zlewu i zaczęłam szorować, a Niall po mnie je wycierał.
-Wiesz, że Selena i Justn zerwali? - wypalił Niall.
-Oh, nie, ale teraz już wiem. Dzięki za poinformowanie. - uśmiechnęłam się.
-Sam nie wiem czy to dobrze. - zmieszał się. - Kochają się, nie uważasz, że tacy ludzie powinni być razem i się nie kłócić?
Zauważyłam ukryty podtekst, to Harry na pewno mu kazał, od początku mogłam się domyślić.
-Do czego zmierzasz? - udawałam głupa.
-Czemu szukasz drugiego dna? - zapytał, a ja się skrzywiłam. - No dobra, Harry mnie poprosił, ale nie mów, że ci powiedziałem. - odetchnął z ulgą.
-Między nami jest dobrze, jestem jemu i wam też bardzo wdzięczna, że mogę tu z wami zamieszkać, ale wkurzyłam się o to, że nie powiedział mi, że macie trasę, i to już za parę dni.
-Nie złość się, zleci, zanim się obejrzysz to wrócimy. - przytulił mnie.
-NIALL JESTEŚ CAŁY MOKRY! - krzyknęłam odskakując.
-Przepraszam, zapomniałem. - zaśmiał się.
-Nie będę dłużna. - podeszłam i wytarłam dłonie w jego koszulkę. - Szybko, pomóż mi. - pogoniłam go.
Domyliśmy talerze i pobiegłam do pokoju Harrego.
-Możemy jechać? - zapytałam.
-Jasne. -wstał. - A ty nie jesteś zła?
-Czekam koło auta. - powiedziałam i poszłam przed dom.
Oparłam się o samochód, przyszedł po jakiś dziesięciu minutach i wsiedliśmy do auta.
-Coś się stało? - zapytałam, patrząc na niego.
-Ruth dzwoniła. - burknął pod nosem, odpalając silnik.
-Mhm. - mruknęła.
-Chciała przekazać, że wychodzi za mąż za miesiąc.
-Oh. - zatkało mnie. - Pewnie ci smutno. - powiedziałam kompletnie nie kontrolując swojego za długiego języka.
Palnęłam głupstwo, aż gwałtownie zahamował i lekko pochyliłam się do przodu.
-Nie. Wręcz przeciwnie, cieszę się z tego.
-Urocze. - mruknęłam.
Wiedziałam, że znowu zaczynam scenę zazdrości, ale sam pamiętał moje relacje z Ruth i że jestem drażliwa na ten temat.
Telefon zawibrował mi w kieszeni, wyciągnęłam i popatrzyłam na wyświetlacz.
-Kto to? - zapytał.
-Charlie.
Rzucił mi spojrzenie, a potem wrócił z nim na drogę. Był lekko zdenerwowany, no ale musiał się z tym liczyć, że Charlie ma moje, znaczy nasze dziecko i jakoś muszę się z nim kontaktować.
-Halo. - odebrałam.
-No cześć. Jak się trzymasz?
-Jakoś. - westchnęłam. - A wy? W sensie Darcy, jak ona się trzyma i jak ty się nią zajmujesz. - wybrnęłam z sytuacji, która mogła przysporzyć mi kłopot.
-Fantastycznie. - zachwycał się. - Mała jest cudowna.
I po tych słowach się wyłączyłam, zadzwonił chyba tylko po żeby mnie jeszcze bardziej dobić. Zawiesiłam wzrok na moich ciemnych jeansach. Łza popłynęła mi po policzku.
-Jesteś tam Maggie? - odezwał się Charlie, a ja wróciłam na ziemie. 
-Tak, ale muszę kończyć. Ucałuj ode mnie Darcy. - szybko wytarłam łzę i się rozłączyłam. 
-Wszystko w porządku? - zapytał brunet.
-Tak, jedźmy dalej, chce jak najszybciej tam być.
Po piętnastu minutach Harry zatrzymał samochód. Wyciągnęłam pogiętą karteczkę z tylnej kieszeni spodni. Ręce mi się pociły i trzęsły.
-Jak chcesz możemy wrócić. - zapewnił Harry.
-Nie po to tu przyjechałam. - zrobiłam przerwę. - Dobra idę, jak dobrze pójdzie to może chociaż z nim porozmawiam. - otworzyłam drzwi i chciałam wyjść.
-Maggie? 
-Tak? - odwróciłam się do niego.
-Kocham cię. - pocałował mnie.
-Ja ciebie też. - powiedziałam i poszłam.
Nogi miałam jak z waty, jakoś doszłam. Ledwo co trafiłam w dzwonek, usłyszałam kroki i po chwili drzwi otworzyły się. Stanął w nich mężczyzna pod czterdziestkę, z lekkim zarostem, ubrany w elegancki garnitur, przy nim wyglądałam jak dziewczynka chodząca od drzwi do drzwi sprzedająca ciasteczka, żeby uzbierać na wycieczkę dla harcerzy.
-Pan Gregory Madison? - zapytałam, a głos trząsł mi się niemiłosiernie, czułam jak mój brzuch zaraz wybuchnie.
-Tak, a o co chodzi?
Nie mogłam uwierzyć, metr ode mnie stał mój tata, mój prawdziwy tata.
-Nazywam się Maggie McCanzie, a moją mamą jest Lindsay.
-Oh, tak kojarzę, jak byłem młody znaliśmy się. A coś się z nią stało?
I co ja miałam powiedzieć? "Moja mama się z panem puściła i jest pan moim ojcem, poudawajmy super rodzinkę, wychowałam się bez taty, może mi to teraz wynagrodzisz?" Miałam kompletny mętlik w głowie.
-Chyba mnie pan nie rozumie. - roześmiałam się, ale czemu to już nie wiedziałam. - Ja jestem pana córką.
Stał jak słup soli, zmarszczył brwi, wyszedł na werandę, ja zrobiłam parę kroków do tyłu, zamknął za sobą drzwi, po czym otworzył usta pokazując śnieżno białe zęby.
-Słuchaj, wiem, że to tak wygląda, nie odzywałem się...-zaczął.
-To ty wiedziałeś? - krzyknęłam.
-Ciszej. - położył palec na usta. Wyciągnął portfel z kieszeni i go otworzył. - Powiedz ile chcesz i oboje zapomnimy o tej całej sprawie.
-Słucham? - oburzyłam się.
-Ja mam swoją rodzinę, ty na pewno masz swoją, nie musimy zaburzać całego swojego życia.
-Wie pan co? Nie chce pana znać. Nie wiem co sobie myślałam przyjeżdżając tutaj. I niech pan sobie włoży te pieniądze w dupę!
-Maggie poczekaj. - zawołał.
-Po co?
I wtedy przyszła ona, prawdopodobnie jego żona z dziewczynką na rękach, która prawdopodobnie była moją siostrą.
-Co się stało Greg? - zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Ja... tylko... pomyliłam domy. - popatrzyłam na niego ostatni raz. - Do widzenia i przepraszam za kłopot. - odwróciłam się i wróciłam do samochodu. 
-Jedźmy. - pośpieszyłam Harrego.
-Co ci powiedział? - zapytał.
-Proszę cię jedźmy. - podniosłam ton.
I znowu stałam się niczyja, zauważyłam, że nikt mnie nie chciał, wszystkich mi odbierano, bądź okazywali się zakłamanymi egoistami. Gdyby nie Harry zostałabym sama, jak palec.
Jechaliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się koło szerokiej uliczki, ze sklepami.
-Co my tu robimy?
-Trzeba coś kupić Niallowi, a potem zabieram się na ciastko. - uśmiechnął się.
Ulica była przepiękna, stare kamienice, drzewa z których spadały liście, ludzie spacerowali, mili dla siebie, jakby to było jakieś przyjęcie.
Po prostu czas s zatrzymał.
Kompletnie nie wiedzieliśmy co kupić, chodziliśmy od sklepu do sklepu.
-Często tu bywasz? - zapytałam.
-Jak mi coś potrzeba, albo chce być sam.
-Strasznie tu ładnie. TU!. - krzyknęłam podbiegając do wystawy sklepu muzycznego.
-Co się stało? - podszedł.
-Patrz na nią. - wskazałam na czarną gitarę, elektroakustyczną. -Jest idealna, aż sama woła "WEŹ MNIE DO NIALLA!".
Harry się roześmiał i weszliśmy do sklepu, tak jak powiedziałam, gitara wyglądała perfekcyjnie, kiedy sprzedawca zagrał na niej fragment piosenki swojego autorstwa, aż chciało się usiąść i prosić o więcej. Jej brzmienie wypełniało całe pomieszczenie, rozkosz dla uszu.
Zapłaciliśmy i poszliśmy do małej kawiarni, usiedliśmy w kącie, w końcu nigdy nic nie wiadomo.
Zamówiliśmy jakąś kremówkę, pełną pustych kalorii i cukru.
-Co on ci powiedział? - Harry przerwał ciszę.
-Chciał mi dać pieniądze żebym się odczepiła, potem wyszła jakaś kobieta, dość już namieszałam i naniszczyłam.
-Wcale nie, a ten koleś powinien ponieść odpowiedzialność.
-W sumie mam osiemnaście lat, jestem samodzielna i samowystarczalna, nie potrzebuję współczucia i litości.
Kelnerka przyniosła zamówienia, ratując mnie od rozmowy na temat mojego nieszczęsnego życia, a raczej wydarzeń, które miały miejsce niedawno.
-Co planujecie na urodziny Niallera?
-Chcieliśmy pojechać w góry na weekend, ale zważając na to, że na następny dzień jedziemy, po prostu zaprosimy parę znajomych, Niall nie chce nic większego.
-Okej. - mruknęłam.

Weszliśmy do domu, cisza jak makiem zasiał, lecz po chwili dało się usłyszeć jak Liam krzyczy na Zayn, że za dużo już dziś wypalił.
-Harry jest jeszcze jedna sprawa. Co do płatności.
-O czym ty mówisz?
-Nie wiem czy pamiętasz, ale mieszkam z tobą.
-Uznajmy, że dla mnie pracujesz. Czasami coś ugotujesz, bądź posprzątasz. Zgadzasz się na taki układ?
-Będę gotować i sprzątać, ale mieszkam tu jak każdy inny...
-No i sprawa załatwiona. - przerwał mi i się odwrócił.
-Nie! Stój!
-Nie słucham cię. - zatkał uszy. - La la la la la. - zrobił parę kroków w przód.
-Haroldzie Edwardzie Styles! Wracaj tu! W tej chwili! - zaśmiałam się.
Zawrócił i po chwili pojawił się obok mnie.
-Dobrze mamo. - pocałował mnie.
-Jeśli tak całujesz swoją mamę, to zaczynam się o ciebie bać. - podbiegłam do salonu, ale w drodze Harry mnie złapał i oboje się wywaliliśmy.
-Ała. to boli. - jęknęłam. - Może łaskawie ze mnie zejdziesz? - roześmiałam się.
-Myślę, że tak pozycja, w której jesteśmy teraz jest bardzo odpowiednia i wygodna. - również wybuchnął śmiechem.
-Chyba dla ciebie. - zrzuciłam go.
I tak właśnie leżeliśmy i śmialiśmy się na środku podłogi przez salonem dopóki nie stanęła nad nami Perrie.



CZEŚĆ
dziś troche dłuższy, to w ramach PRZEPROSIN, że tamten dodałam po 10 dniach.
planowałam dodać jutro (czyli w niedziele) ale prawdopodobnie nie bedzie mnie na komputerze, z powodu występu i prób na przesłuchanie.
DUŻO myślałam nad tym blogiem i stwierdziłam, że choćby miałby być same "nudne" to i tak będe to pisać, ponieważ to KOCHAM. dziękuję za słowa wsparcia ♥
jest 125 komentarzy i ponad 6000 wyświetleń, to NASZ WSPÓLNY sukces, za to chcę WAM bardzo PODZIĘKOWAĆ.
do następnego
xoxo      

3 komentarze:

  1. gratuluję wyświetleń i kom. <3 nie kończ,, bo piszesz świetnie, WEŻ MNIE DO NIALL hahaha rozwaliło mnie to:)) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdzial super swietny, omg.
    są emołszyn
    ale....
    kto tu z siebie robi ofiare?
    +omfg az otworzylam usta. CO PEZZKA TAM ROBI !?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wymiata ^^ Co do Meggi i Harrego, mieszkają już razem pani M. ma dziecko, pewnie niedługo za siebie wyjdą,a sexu ni chuja :D
    Pisz szybko:d -M.

    ps: Perrie jest jak Lord Vader.

    OdpowiedzUsuń