środa, 26 września 2012

22 "Co zrobiłem?"

Cały następny i zarazem ostatni dzień pobytu moich braci spędziłam z nimi.
W dzień ich wyjazdy byłam przybita, Darcy też była nie w sosie, Taylor powiedziała, że nie chce jechać na lotnisko i zajmie się Darcy pod moją nieobecność.
Przed siedemnastą czekałam pod domem na Harrego, który miał jechać z nami.
Zadzwoniłam do niego.
-No cześć, gdzie jesteś?
-W Wolverhampton z Louisem.
-Przecież to dwie i pół godziny stąd. Co ty tam robisz?
-Pojechaliśmy po Ruth, siostrę Liama, to ma być niespodzianka na urodziny. A coś się stało?
-No miałeś jechać ze mną na lotnisko, ale trudno. - zrobiło mi się smutno, bo umawiałam się z nim dużo wcześniej, pytałam ze sto razy, a on obiecał... OBIECAŁ.
-Szlag zapomniałem. Maggie przepraszam.
-Nic na to już nie poradzę. Chłopcy na mnie czekają. Pa. - rozłączyłam się.
To jeszcze bardziej mnie przyłamało, olał mnie, zostawił, zapomniał, a obiecał...
Justin już czekał w taxi, ze mną. Po chwili Luca do nas dołączył i ruszyliśmy. Miał łzy w oczach, nawet nie chciałam wiedzieć w jakim stanie była Tay.
Gdy byliśmy na lotnisku rozpadało się-nic nowego.
Chłopcy oddali bagaże, mieli dla mnie chwilkę przez lotem.
-Chcę wam coś powiedzieć. - wzięłam głęboki oddech. Łzy zaczęły napływać mi do oczu wbrew mojej woli. - Tak strasznie was kocham. - no i zaczęłam płakać. - Tak ciężko mi się z wami żegnać. Najchętniej to wzięłabym was na stałe. To co dla mnie zrobiliście było wspaniałe, rzuciliście wszystko i przyjechaliście do mnie. Dziękuję wam. - wyszeptałam ostatnie dwa słowa.
Nie byłam w stanie nic więcej powiedzieć, oni mnie przytulili.
-Kochamy cię. - powiedział Luca.
-Jesteśmy z ciebie dumni. Poradzisz sobie.
Puścili mnie.
-Będę tęsknić.
-My za tobą też. - powiedzieli razem.
Odwrócili się i ruszyli przed siebie.
Zakryłam dłonią usta, zaczęłam się trząść, łzy leciały strumieniami. Oni oddalali się, aż zniknęli w tłumie.
W domu nie było lepiej, tle że rozpaczałyśmy we dwie. Tay została na noc.
Następnego dnia w południe poszła do siebie.
Zwlekłam się z łóżka bo musiałam zająć się Darcy.
Usłyszałam pukanie, wzięłam córkę na ręce i wstałam i otworzyłam drzwi.
Niall?
-Cześć. - powiedziałam ziewając. - Wchodź.
Poszliśmy do salonu.
-Co cię do mnie sprowadza? - uśmiechnęłam się.
-No jak to co? Ty nic nie wiesz?
-Znowu czegoś nie wiem, nikt mi o niczym nie mówi.
-Dziś obiad z Ruth.
-A kim ona jest? - w pierwszej chwili nie skojarzyłam.
-To siostra Liama i była Harrego.
-Że kto?
Okłamał mnie, powiedział o Caroline, nie mówił nic na jej temat. OKŁAMAŁ, OKŁAMAŁ, OKŁAMAŁ!
-Nie powiedział ci? - popatrzył na mnie. - Przepraszam, nie powinienem.
-Nic nie szkodzi, chociaż ty jesteś ze mną szczery. - poczułam ukłucie. - Jaka ona jest?
Bałam się, że mi go odbierze, w końcu lepiej się znali, a co gorsza czuli coś do siebie więcej niż powinni. Okropnie się bała, no i oczywiście byłam wściekła, OBIECAŁ, OKŁAMAŁ.
-Miła, ładna. Była z Harrym rok, potem ją zostawił i znalazł Caroline.
Przeraziłam się. ROK? Byłam na przegranej pozycji.
-Ja, nie wiem czy pójdę.
-Czemu? - zmartwił się.
-Jestem na niego wściekła, nie wiem czy mam ochotę na spotkanie z jego byłą, a właściwie to czemu on tu nie przyjechał?
-Wyszedł z nią. - widziałam jak jest smutny, że musi mi to mówić, czuł się jakby to on zadawał mi cierpienie. - Wysłał mnie.
Opuściłam wzrok.
Drugi raz była ważniejsza. Nie złość, ale zazdrość i smutek.
-Idziesz i koniec, pokarzesz, że to ty jesteś z Harrym i że ciebie kocha. Idź się doprowadź do porządku, a ja popilnuję Darcy.
Spojrzałam z podzięką i poszłam do góry. Wzięłam prysznic, włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam lekki makijaż, ubrałam beżową spódniczkę, białą bokserkę i czarne buty na niewysokim obcasie.
Zeszłam na dół, a tam Niall w najlepsze bawił się z moją córką. Odchrząknęłam i na mnie popatrzył.
-Tadam. - okręciłam się.
-No Maggie, postarałaś się.
Około piętnastej weszlismy do domu.
Harry mnie zobaczył, a w jego oczach iskierki, małe kochane iskierki.
Ale zaraz, zaraz Maggie masz być zła!
Nie ulegaj temu pięknemu brunetowi.
Podszedł, chciał mnie pocałować, ale ja odwróciłam głowę.
-Aha. Co zrobiłem? - popatrzył na mnie jak zbity kotek.
-Nie wiesz? Pomijając to, że mnie olałeś wczoraj i czekałam jak idiotka. - krzyczałam przez szept, żeby reszta nie słyszała. - Nie powiedziałeś mi, że Ruth to twoja była.
-Maggie...
-Przyszłam tu bo Niall mnie poprosił. - przerwałam mu.
-Jutro twoje urodziny, pamiętasz, że ten dzień jest nasz. Bądź o piętnastej tutaj zabiorę cię stąd. Obiecaj, że przyjdziesz.
-Obiecuję. - westchnęłam i poszłam do jadalni.
Niewysoka blondynka, zielone oczy i ten wyraz twarzy gdy mnie zobaczyła, od razu poznałam ją, od samego początku krzywo się na mnie patrzyła, wiedziałam, że będzie nieprzyjemnie.
-Zapraszam do stołu. - zawołała Danielle.
Ruth usiadła koło Harrego, ja naprzeciwko między Niallem i Eleanor. 
Słodkie uśmieszki, miłe spojrzenia. Rzygać mi się chciało jak na to patrzyłam. 
Jak Harry mógł mnie tak ranić? Każdy następny znak wykonywany do niej zamiast do mnie strasznie bolał.
Nagle Harry spojrzał na mnie porozumiewawczo, już wiedziałam co się stanie, kara za przegraną w kosza.
-Muszę wam coś powiedzieć, pewnie będzie to dla was szokiem, dla ciebie Maggie również. - zrobił przerwę. - Tak na prawdę jestem gejem. Niall kocham cię.
Udawałam zszokowaną, aż popatrzyłam na Harrego i wybuchliśmy śmiechem, potem reszta. Zrozumieli, że to żart.
-Boże, Harry, ale mnie wystraszyłeś. - zaczęła Ruth. - Czujesz jak moje serce bije? - położyła jego rękę na swojej piersi.
ŻE JAK? Nie to nie był sen, chociaż chciałam, żeby Darcy obudziła mnie swoim płaczem.
Eleanor chwyciła moją dłoń pod stołem, a ja zachłysnęłam się wodą. Zaczęłam kaszleć.
Jak ona mogła coś takiego zrobić? Harry też nie był bez winy, on zaśmiał się niezręcznie, jak zobaczył, że nikt się nie śmieje, tylko patrzą na niego wzrokiem "Chłopie ty masz dziewczynę!" wziął swoją rękę.
-Przepraszam, muszę się przewietrzyć. - wstałam. - Popatrzysz na Darcy? - zapytałam El.
Brunetka skinęła głową, a ja wyszłam stukając obcasami o drewnianą podłogę.
Usiadłam przy basenie, ciężko oddychając.
Byłam w szoku, on robił takie rzeczy na moich oczach. To było bezszczelne, wiedziałam, że z byłymi swojego obecnego chłopaka jest na pieńku, ale żeby aż tak...
-Czemu to musi przytrafiać się mi? - zapytałam sama siebie.
-On widzi to w innym świetle. - powiedział, Zayn? Co on tu robi? Myślałam, że jestem sama.
-Co ty tu robisz? - popatrzyłam na niego, a on usiadł obok mnie.
-Wyszedłem spokojnie zapalić, a nagle ty tu wpadłaś z tyrana, aż mi papieros z ręki wypadł.
Ja dalej byłam na niego zła, chyba myślał, że mi przeszło. A tu taka niespodzianka.
Wgapiłam się w wodę, która wydawała się bardzo interesująca.
-Maggie, on tego nie widzi, sam o tym wiem, bo też jestem facetem, musisz z nim pogadać.
-Dziękuję wujku dobra rada.
-Ty dalej zła?
-A nawet jeśli?
-Maggie przepraszam. - przytulił mnie.
-A wiesz za co?
-Traktowałem cię jak powietrze.
Tylko się uśmiechnęłam.
Po namowach Zayna wróciłam do środka.
-Maggie chodź na chwilkę. - Harry pociągnął mnie za rękę, a ja jak posłuszna niewolnica swoich uczuć poszłam za nim.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju, on usiadł, a ja przed nim stanęłam.
-Co to miało być? - zaczął z pretensjami.




WITAAAAM ♥
przepraszam, że tak długo czekaliście
i przepraszam też za ten błąd, że na początku pojawił się tylko tytuł, jakieś pierdoły mi się powłączały
co do rozdziału to jakiś taki, ale ocene pozostawiam wam
dziękuje za komentarze i baaaaaardzo proszę o więcej
mój twitter : @aliceluberda
do następnego
xoxo 

środa, 19 września 2012

21 "Czytasz mi w myślach"

Wróciłam po wieczór, wzięłam kolejne tabletki przeciwbólowe i poszłam do kuchni po wodę.
-Zjesz z nami? - zapytał Luca.
-Nie jestem głodna. - nalałam sobie wody.
-Ostatnio nie jesz. - zwrócił się do mnie Justin.
-Po prostu nie jestem głodna. Dajcie spokój.
-A jak wyjedziemy to w ogóle przestaniesz jeść? - Luca zaczął się wkurzać.
-Taki mam zamiar, zagłodzę się na śmierć i zostawię dziecko, które prędzej czy później też umrze. - prychnęłam. - Jem, a że wy nie widzicie to już nie jest moja wina. - wróciłam do pokoju gdzie Darcy już spała.
Faktycznie mało jadłam, no ale bez przesady. Mnie to cieszyło, wróciłam do dawnej figury.
Przez stres i brak czasu. Na siłę jeść nie chciałam. Przez leki w ogóle mój apetyt zmalał to minimum.
Z rana dostałam sms od Eleanor, która zaprosiła mnie na zakupy.
Głupio mi było znowu zostawiać Darcy na głowie braci. Wciąż powtarzali "Korzystaj póki się nią zajmiemy".
Popołudnie zaliczyłam do udanych. Gdy już wracałyśmy El opowiadała nam jak Louis zachował się wczorajszego wieczora i jak to się pogodzili (If you now what i mean ^^).
Odwróciłam wzrok, w kawiarni za szybą przy stoliku siedziała Perrie i przystojny blondyn, nie wyglądało to już na przyjacielskie spotkanie, nie szczędzili sobie czułości; całusy, uściski, oraz jego dłoń na jej udzie.
-Dziewczyny patrzcie tu! - zawołałam do El i Dan, które zostawiły mnie w tyle, po chwili stanęły obok mnie.
-Ale jaja. Wiedziałam, że z nią jest coś nie tak. - odparła Eleanor.
-Idę tam. - pchnęłam drzwi.
-Oszalałaś? - Danielle chwyciła moją rękę. - Wejdziesz tam i co zrobisz? - nie odpowiedziałam. - No właśnie. Wracamy do domu i zapominamy o tej sytuacji, ani słowa Zaynowi.
Posłusznie skinęłyśmy głowami, Eleanor tak samo jak ja nie była zadowolona z tego planu. Nie chciałyśmy patrzeć na to obojętnie, bądź co bądź, ale Zayn to przyjaciel, taki mój szósty brat.
Odprowadziły mnie. Z miejsca wzięłam Darcy od Justina. 
Wyglądało to jakby była jego córką, nie moją.
Siedziałam z nią w kuchni i opowiadałam co robiłam. Było mi lżej, mimo, że mnie nie zrozumiała, cieszyłam się, że już od małego zaczęłam nawiązywać przyjemne relacje z córką.
Telefon wibrował mi w kieszeni, na wyświetlaczu pojawiło się imię przyprawiające mnie o dreszcze.
"Harry calling"
-No cześć słońce. - gdy usłyszałam jego głos uśmiech cisnął mi się na twarz. - Jutro przed kolacją porywam cię.
-No okej, okej, ale jaka kolacja?
-Zayn do ciebie nie dzwonił?
-Znaczy dzwonił, ale nie odebrałam, mała sprzeczka. - westchnęłam.
-Pożegnalna Perrie, będzie o dziewiętnastej, potem Zayn ją odwiezie.
-Muszę?
-Byłoby dobrze.
-Okej. - powiedziałam zrezygnowana. - A co z tym porwaniem?
-Będę jutro o trzynastej, ubierz się luźno, gadałem z twoimi braćmi, zostaną z Darcy.
-Spisek? To chociaż powiedz gdzie.
-Nic nie powiem. - zaśmiał się szyderczo.
-Proszę, mała podpowiedź.
-Kocham cię, pa. - rozłączył się.
No i co ja miałam z nim począć?
-Kocham tego głupka. - powiedziałam na głos, jakby do siebie.
Darcy na te słowa się uśmiechnęła.
PIERWSZY UŚMIECH.
-Masz bardzo piękny uśmiech, to na pewno po mnie. - byłam z niej dumna.
Bezcenna chwila, zobaczyć pierwszy uśmiech swojego dziecka.

Jechaliśmy już dobre trzydzieści minut, Harry nie pisnął ani słówka. Nie znałam za dobrze Londynu, więc nie wiedziałam gdzie byliśmy.
Gdy wyszliśmy w samochodu zasłonił mi oczy dłońmi.
Po jakimś czasie powiedział mi, że mogę już otworzyć oczy. zobaczyłam krzaki. Myslałam że upadł na głowę. gdy zobaczył mój wzrok zaśmiał się i rozsunął krzaki. weszliśmy w nie (bez skojarzeń) nagle znaleźliśmy się na starym opuszczonym brudnawym boisku do kosza. Harry włożył rękę krzaki z których wyciągnął piłkę.
-Zawsze tu przychodzę i gram jak nie mogę przestać o czymś myśleć, jak chce poczuć się lepiej. Ale wiesz nie wiem czy ty umiesz grać i w ogóle jesteś dziewczyną... - droczył się ze mną.
-Czy to ma być wyzwanie? - powiedziałam z zaciekawieniem w głosie
-Czytasz mi w myślach. - uśmiechnął się.

-Jak wygram, powiesz wszystkim, że jestem gejem, oczywiście ja też nie będę wiedzieć, a na koniec wyznasz miłość Niallowi. - powiedziałam po chwili namysłu.
-Serio? Możemy już z góry założyć, że przegrasz, więc twoją karą będzie to samo, tyle, że powiesz, że kochasz Eleanor. - zatarł ręce.
Podbiegłam do niego i wyrwałam mu piłkę. Nie graliśmy z zasadami. Wieszałam się po nim, on mnie brał na ręce i przenosił jak mu przeszkadzałam. W sumie to wygrałam z nim, ale powiedział że dał mi fory ale i tak mu nie wierze.
Usiedliśmy na betonie.
-A ty jak z Louisem? - zapytałam.
-Sam nie jestem pewien, gadamy i w ogóle, ale dalej jakoś nie potrafię tak jak było, jest coraz lepiej w sumie.
-Cieszę się. Freddie mnie okłamał, nie wierzę, że mógł mi to zrobić.
-Ej. - objął mnie ramieniem. - To nasz dzień.
Położyliśmy się, co z tego, że na zimnym, twardym i brudnym betonie?
Ja ciągle nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki pojawił się w moim życiu, Harry był jak gwiazdka z nieba, podarowana mi jako cholernemu szczęściarzowi. 
Nie obyło się bez rozmów o przyszłość, oczywiście piękny ślub, oczywiście jak a białej sukni do ziemni, on w czarnym klasycznym garniturze, a Darcy będzie sypała nam kwiatki. Potem domek na wsi, gromadka dzieci i wspólna starość.
Wszystko pięknie, idealnie.
Z nim nawet łudzenie się było wspaniałe, czas z nim to najcenniejszy czas.
Chciałam mu zapleść warkoczyki, ale na jego włosy "Można tylko patrzeć i głaskać", udawałam obrażoną, po czym położył się na mnie, czułam jego mięśni brzucha na sobie. Przyległ do mnie cały. Jak zobaczył, że jestem prawie sina z braku oddechu to się przekręcił, tym razem ja byłam na górze i zaczęliśmy się turlać.
Harremu zadzwonił telefon, który zespól piękną chwilę, zeszłam z niego, a on odebrał.
Po krótkie rozmowie wstał, otrzepał się z brudu i podał mi dłoń.
-Co się stało? - skorzystałam z jego pomocy.
-Już jest dziewiętnasta, Niall dzwonił powiedział, że Zayn jest zły, że nas nie ma.
-O Jezu, biedna Perrie, już widzę jak cierpi co mnie nie ma. A może raczej ciebie. - tknęłam go w żebro.
-Powinnaś dać jej szansę. 
-A może jeszcze się z nią zaprzyjaźnić?
-Dobra, nie było tematu. - uciął.
Godzina dziewiętnasta czterdzieści weszliśmy do domu.
-Ja ci przypominam o twoim zadaniu. - szepnęłam.
Na samą myśl o tym zaczęliśmy się przeraźliwie głośno śmiać, wpadliśmy do salonu, wszystkie wzroki znalazły się na nas. Czekali.
Usiedliśmy, podano do stołu, ale jakoś nie miałam ochoty na jedzenie. Wypiłam szklankę i na tym skończyłam swój posiłek.
Pod wieczór mulat pojechał z dziewczyną na lotnisko, a mnie odprowadził Harry.
Spacer późnym wieczorem, gdy księżyc i gwiazdy oświetlają ziemie. Oboje to lubiliśmy.



CZEEEEEŚĆ
no i jest koleny
obiecany dzień Maggie i Harrego, nie wyszedł taki jak chciałam, za pomoc dziękuje baaaaardzo @iPurpleBeast
taki jakiś dziwny ale to pozostawiam waszej ocenie
dziękuję za komentarze, teraz szkoła, ale staram się pisać jak najwięcej dla was < 3
mój twitter @aliceluberda
do następnego 
xoxo 

   

piątek, 14 września 2012

20 "Jesteś egoistą"

-Skąd ty wróciłaś? Myślałem, że spałaś u siebie?-Luca robił śniadanie.
-Zasnęłam przed domem.
-Kupiliśmy już bilety.
-Na kiedy?-Coś mnie tknęło.
-Dwudziestego trzeciego za pięć dni.
-Jezu, nie poradzę sobie bez was. Teraz ledwo co, nie mówiąc już jak was nie będzie.
Wszedł Justin i dał mi Darcy.
-Zostawiłaś telefon w salonie, dzwonił całą noc.
Pewnie Harry, ale dalej byłam zła, tak szczerze mówiąc to o nic.
Zjadłam i poszłam się ogarnąć.
Wzięłam ciepły prysznic.
Dzień zapowiadał się słonecznie i ciepło, więc ubrałam krótkie jeansowe spodenki i różową, luźną bokserkę ze złotym zamkiem na plecach.
Darcy przebrałam w coś luźniejszego, bo Justin ubrał ją jak na wojnę na Syberii.
Wzięłam ją do ogrodu i położyłyśmy się na leżaku, mała zasnęła, ja również powoli odpływałam.
-Maggie ktoś do ciebie.-Oznajmił Luca.
-Jeśli to Freddie to powiedz mu żeby się gonił. Idiota.
-Ja też mam się gonić?-Poznałam głos Harrego.
Otworzyłam oczy, a on usiadł na obok leżaku.
-To zależy.-Uśmiechnęłam się.
Przeszło mi magicznym sposobem, jak go zobaczyłam.
-Przepraszam za to, że wczoraj cię zostawiłem.
-Jest okej. Przecież nie cały czas będziesz przy mnie. Jeśli chciałeś z nią siedzieć, a nie z nami to trudno.-Wzruszyłam ramionami.-Czasu nie cofnę.-A jednak w moim głosie dalej być niedosyt.
-Ale chciałem, po prostu zaczęliśmy gadać i jakoś zgubiłem poczucie czasu.
-Cieszę się, że dobrze się bawiłeś. Nie chce o tym gadać. Ona mnie jakoś nie fascynuje.
-Chodźmy na spacer.
-Z przyjemnością.
Justin chciał zostać z Darcy, chciał wykorzystać ostatnie dni.
Gdy wyszliśmy z domu promienie słońca zaczęły razić po oczach, tak jak Harry nałożyłam okulary przeciwsłoneczne.
Splótł nasze palce, poczułam się pewnie i dumnie. Ludzie patrzyli się na nas, z lekka mnie to krępowało, ale za to Harry był już przyzwyczajony i szedł z pewną miną.
Wiedziałam na co się piszę. Obawiałam się tych 'złych' stron bycia z Harrym. Ale byłam pewna, że warto zaryzykować dla kogoś takiego jak on.
W parku usiedliśmy na 'naszej' ławce.
Objął mnie ramieniem przyprawiając o dreszcze.
-Opowiedz mi coś o swoich byłych.-Wypaliłam nagle.
Harry był zdziwiony, ale po dłuższym przeanalizowaniu zdecydował się na to.
-Przed tobą była Caroline, prezenterka x-factor. Wiem co pomyślisz, że jest starsza ode mnie. Było miło, ale krótko. Opamiętałem się, że to nie to, nic do niej nie czułem, to była raczej chęć wejścia w dorosłość, myślałem, że ona mi w tym pomoże. A reszta nie jest ważna, małe szkolne miłości.-Uśmiechnął się.-Teraz ty opowiedz o Freddiem i ojcu Darcy.
Wiedziałam, że kiedyś będzie chciał wiedzieć o Charliem, ale i tak mnie zatkało.
-Od małego przyjaźniłam się z Freddiem.-Zaczęłam.-Był mi bliski, wszędzie gdzie ja to i on. Nie mogliśmy bez siebie żyć. Posypało się jak wyszedł z gimnazjum, a ja jeszcze miałam rok. Znalazł innych przyjaciół-rówieśników, w tym Justina. I tak z przyjaciółki na całe życie stałam się "Siostrą kumpla". Gdy weszłam do szkoły średniej poznałam Charliego. Oszalałam na jego punkcie.-Gadałam bez końca, ale zważając na to, że Harry to obecny chłopak omijałam dużo faktów.-Wszystko wspaniale, ja kapitanka cheerleaderek, a on drużyny futbolowej. Była impreza, możesz domyślić się co się stało. Po dwóch miesiącach zorientowałam się, mama się wściekła. Gdy było już coś widać, wszystko musiałam robić w domu. Nie wychodziłam do porodu. Mama 'oddała' cioci moją córkę, nie chciałam żeby była beze mnie i stąd jestem tu.
-Gdyby nie to, to pewnie być tu nie była.
-Racja. A tak z innej beczki. Przypomniałam sobie, że kiedyś widziałam was w x-factorze. Koleżanki ze szkoły szalały na waszym punkcie.
-A ty nie?-Poruszył brwiami.
-Oszalałeś?-Zaczęłam się śmiać.-Taka banda idiotów na scenie. A tak serio to byliście mi obojętnie, myślałam, że będziecie tylko chwilę i znikniecie, jak reszta gwiazd z tego programu. Mój tata był muzykiem, co sobotę ze swoim zespołem grał w rodzinnej knajpie. Zostały nagrania.-Wymusiłam uśmiech.-Mój ulubiony artysta. Umarł parę dni po moich narodzinach.
Przytulił mnie.
-Przykro mi, na pewno cię kochał. Ja moje dzieciństwo spędziłem z Gemmą.
-A co do niej, to jesteście strasznie podobni. Mam nadzieje, że będziemy miały jeszcze okazje porozmawiać.
-A właśnie.-Wiedziałam po prostu, że zejdzie na ten temat.-Coś się stało między tobą, a Perrie? Gadałem z Niallem i Eleanor.
-Nie. Dopóki nie będziemy musiały się widywać będzie okej. Nie wątpię. Ciesze się, że Zayn jest szczęśliwy. Ale ona mi nie pasuję. El i Gemma też są tego zdania. A wy patrzyliście na nią jak w obrazek.
-Wcale nie.-Zaprzeczył, jakbym go o zdradę posądziła.-Zayn dopiero z nią zaczyna, chcieliśmy być po prostu mili. Jesteś zazdrosna?-Uśmiechnął się chciwe.
-Nie!
-Ale to dobrze, to znaczy, że mnie kochasz i, że ci na mnie zależy.
-A skąd ta pewność? Harry może jestem trochę zazdrosna, tak ociupinkę, ale ufam ci.
-Danielle przyjeżdża za dwa dni.-Zmienił temat.-Parrie jedzie za cztery.
-A co do wyjazdów i przyjazdów. Moi bracia wracają do Chicago dwudziestego trzeciego, pojedziesz ze mną na lotnisko?
-Okej.
Posiedzieliśmy do wieczora. Potem Harry odprowadził mnie do domu. W wejściu już zadzwonił mi telefon.
-Słucham.
-No cześć Maggie. Tu Taylor. Pamiętasz mnie jeszcze?
-Jezu Tay przepraszam. Nie złość się. Ostatnio miałam urwanie głowy. Muszę ci wszystko opowiedzieć.
-Okej. Jutro?
-Jasne. Wpadaj.-Rozłączyłam się.
Nakarmiłam Darcy. Pogadałam z braćmi o ich powrocie i o weselu Cassie.
Koło dwudziestej drugiej poszłam spać. W nocy parę razy musiałam wstawać do Darcy, czułam się wyczerpana, po tym jak się rano obudziłam wyglądałam jakbym całą noc w kopalni pracowała.
Taylor przyszła o trzynastej. Usiadłyśmy w salonie, a Darcy usnęła w kołysce.
Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami.
-Jak w filmie.-Odezwała się jak skończyłam.-Ktoś koniecznie napisać o tobie książkę.
-Ta jasne. Moje życie jest do dupy, wszystko się sypie, muszę być obojgiem rodziców dla Darcy, staram się, ale mi nie wychodzi, jedyne co miłego mnie ostatnio spotkało to Harry.
-Kochana, posłuchaj mnie. Masz piękne życie, kochanych braci, świetnego chłopaka i cudną córeczkę, a co do tego bezmózga Freddiego to się nim nie przejmuj, jak chcesz ja mogę z nim porozmawiać, a jego problem zniknie.
-Taylor przerażasz mnie.-Zaczęłam się śmiać.-Wczoraj gadałam z Lucą, o weselu.
-Jezu ty też? Przedyskutowaliśmy to i koniec, podjęłam decyzje.
-Czemu nie chcesz z nim iść?
-Szkoła i praca. To miłe, ale nie. Jak będę dała rade to go odwiedzę na dłużej. Nie jestem gotowa na rozłąkę, a po tym weselu będzie jeszcze gorzej.
-Ja cię nie będę zmuszać, ale przemyśl to.
Telefon zawibrował na stole. Dostałam smsa.
"Taylor mówiła, że się dziś spotkacie, a co z jutrem? Dan przyjeżdża".
                                                      Harry xx
Odpisałam mu.
"Będę koło czternastej, chłopcy zostaną z Darcy"
                                                      Maggie xx
I wróciłam do rozmowy.
Taylor siedziała do późna.
Byłam tak zmęczona poprzednią nocą, że od razu padłam do łóżka.

Punkt czternasta następnego dnia zapukałam do drzwi domu 1D, lecz nie tego się spodziewałam po ich otwarciu.
W progu stanęła znana mi blondynka-Perrie ze sztucznym uśmiechem wpuściła mnie do środka.
Podeszła Eleanor i mnie przytuliła.
-Danielle będzie za chwilę, Liam po nią pojechał. Harry jest w salonie z resztą.
Poszłam tam. Harry rozmawiał z Louisem, co mnie ucieszyło, że znowu rozmawia ze swoim przyjacielem, lecz gdy mnie zobaczyć przerwał konwersację i wręcz podbiegł do mnie podekscytowany.
-Mam świetną niespodziankę na twoje urodziny.-Pocałował mnie.
-Mam się bać?-Lecz uśmiech zaraz zszedł mi się z twarzy.-Co ona tu robi?-Popatrzyłam na Perrie.-Myślałam, że to dla znajomych Danielle.
-No tak, ale Zayn chciał żeby przyszła. 
Usiedliśmy, w ogóle nie miałam czasy żeby zamienić chociaż słowo z Zaynem, nawet nie się przywitał, nie zauważył że przyszłam. Był zajęty.
"Jest szczęśliwy to ja też"- wciąż próbowałam sobie to wmówić. Był dla mnie ważny, a ona nie była odpowiednia dla niego.
Wiedziałam, że coś się stanie i Zayn będzie żałował.
W końcu przyjechała Danielle, przywitała się, po czym wzięłam mnie i El na bok.
-W końcu ktoś mi powie kim jest dla blondynka?-Danielle skrzyżowała ręce.
-Nowa miłość Zayna.-Odparłam.
-Ta. Nie wiem nawet skąd ją wytrzasnął. Ale niesamowicie nas irytuje, ma do tego talent.
Chciałyśmy jeszcze pogadać, ale Liam porwał nam Dan.
Po jakimś czasie podszedł do mnie Zayn.
-Maggie nie wiedziałam że przyszłaś.
-Zauważyłam.-Unikałam jego wzroku. W ogóle nie chciałam z nim rozmawiać.
-Ej, mała co cię ugryzło?
-Mnie? Jak chcesz pogadać zawsze znajdę czas. Ty nawet nie raczysz się przywitać, nie mówiąc o rozmowie. Wczoraj strzeliłeś "Hej. Maggie, Eleanor, to Perrie".
-Jesteś zazdrosna?
-Że co? Jesteś egoistą, przykra prawda, ale cały świat nie kręci się wokół ciebie.-Ominęłam go, ale chwycił mnie za rękę.
-Co się dzieje? Trzy dni temu było dobrze.
-I dalej jest dobrze. Odpuść, okej?-Wyrwałam się.




WITAAAAAM PAŃSTWA.
nie wiem co się dzieje, ale wychodza mi jakiej krótkie te rozdziały a pisze je około dwóch godzin. nie wiem co się dzieje.
dziś rozdział typu "szału nie ma, dupy nie urywa, staniki nie latają" przepraszam, że musicie czytać takie bzdury, staram się. 
mam rozdziały w zeszycie do przodu i będzie lepiej, będzie więcej Harrego i Maggie, będzie więcej dramatu.
Ogólnie: miłość, zazdrość, smutek, żal, radość, oszustwa, zaskoczenie, nadzieja i zrezygnowanie
DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE jesteście kochani, zawsze mi miło i ciepło na serduszku jak je czytam.
jesteście moim skarbem którego mogą mi pozazdrościć
miłego weekendu
do następnego
xoxo
     

poniedziałek, 10 września 2012

19 "To oświadczyny?"

Następnego dnia chciałam dokończyć sprzątać dom, Darcy płakała, nie dało się nic zrobić, a Justin pojechał po zakupy.
Siedziałam w salonie, usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Przyszedł Luca.
-No w końcu.-Wstałam.-Nigdy cię nie ma! Mam dość sprzątania! Wszystko jest na mojej głowie, za pół godziny przyjeżdża Harry, a ja nawet nie przebrałam się z piżamy!-Krzyczałam na niego.
-Spokojnie. Posprzątam.-Wziął ode mnie Darcy.-A ty idź się szykuj.
Szybko poszłam do łazienki, nałożyłam lekki makijaż i uczesałam swoje długie włosy w wysokiego koka.
Ubrałam jasne rurki i beżową koszulę. Zeszłam na dół, a Harry juz czekał.
-Cześć.-Pocałowałam go.
-Gotowa?-Uśmiechnął się zabójczo.
-Tak. Byłbyś taki miły i wziął Darcy?
Skinął głową, wziął małą w nosidełku i poszedł do samochodu.
Ubrałam baletki, wzięłam do ręki czarną torbę i wyszłam.
Pod domem One Direction zebrało się sporo fanek. Śpiewały ich piosenki, wołały ich, niektóre nawet płakały.

Nie chciałam wyjść, na dodatek Darcy, niepotrzebne plotki i zdjęcia. A jakby Charlie je zobaczył?
Harry zaparkował w garażu. Więc swobodnie wyszliśmy.
W salonie siedział Niall i Eleanor, a Louis i Liam próbowali rozpalić ogień w grillu.
Szczęśliwy blondyn zajął się Darcy, Harry dołączył do chłopaków w ogrodzie, a ja usiadłam z Eleanor.
-I jak z Louisem?-Zapytałam.
-Niby gadamy, ale dalej jestem zła.-Pokręciła głową. 
-El nie powinnaś być zła o to...-Chciałam dokończyć, ale Zayn pojawił się w salonie ze swoją blond niespodzianką.
-Hej. Eleanor, Maggie to jest Perrie.
Niewysoka blondynka, trochę za dużo makijażu. Domyśliłam się, że to ta dziewczyna, o której rozmawiałam z Zaynem.
Mulat uśmiechnął się do mnie dając przy tym znak "Idę do chłopaków, a wy się poznajcie."
Perrie usiadła naprzeciwko, odezwała się pierwsza.
-Więc to ty jesteś ta słynna Mag.-Zdziwiła mnie jej wypowiedź, Zayn widocznie z nią o mnie rozmawiał.-A ty jesteś dziewczyną Louisa.-Zwróciła się do Eleanor.
Nie wiedziałam czemu, ale ta dziewczyna nie spodobała mi się od początku.
Po chwili przyszedł Niall, usiadł koło mnie.
-Chodź do mamy pysiu.-Wzięłam Darcy do siebie na kolana.
-To to jest twoja córka?-Zdziwiła się Perrie, robiąc przy tym dziwną minę.
-Tak. A to jest jakiś problem?
-No nie. Nie jesteś za młoda? Ja to bym usunęła.-Wzruszyła ramionami.
-Aborcja to zabójstwo. Dziecko żyje od samego początku.-Zaczęłam się wkurzać z niewiadomego mi powodu.-Nie wyobrażam sobie życia bez Darcy, nie byłoby mnie tu.
-A szkoda.-Burknęła pod nosem, ale ja usłyszałam.
-Słucham?
-Nie nic.-I strzeliła uśmiech numer dwanaście.
Niall wziął Darcy, a ja wyszłam do ogrodu, bałam się że jeszcze chwila a wybuchnę.
Usiadłam koło Harrego. Po chwili dołączyła reszta.
-Gemma napisała, że są korki i się trochę spóźni.-Powiedział Harry.
Ogółem było miło, mimo tego że Louis mnie ignorował, a gdy coś mówiłam był nieobecny. a Perrie denerwowała mnie swoim zachowaniem, widząc jak Eleanor wywraca oczami domyśliłam się, że nie tylko mnie.
Harry widział co się dzieje. Wziął mnie za rękę do domu.
Gemma stanęła w progu, Harry momentalnie się do niej przytulił, po czym podeszła do mnie.
-Ty pewnie musisz być Maggie. Harry wiele mi o tobie opowiadał.-Przywitała mnie ciepłym uśmiechem i podała dłoń.-Gemma.
-Miło mi.-Również się uśmiechnęłam.
Gemma okazała się wspaniałą i miłą osobą. Bardzo podobną do Harrego.
Podczas gdy zachwycała się Darcy, ja chciałam w końcu zaprosić Harrego na ten ślub.
-Wszyscy siedzieli w ogrodzie, poszłam za chłopakiem so kuchni.
Oparłam się o blat, a on stanął przede mną, opierając dłonie obok moich bioder na blacie.
-Harry mam pytanie, a raczej prośbę. Poszedłbyś mi ze mną na ten ślub?
-To oświadczyny?-Zaśmiał się.
-Ha, ha. Chciałbyś.-Po czym również zaczęłam się śmiać.-Moja kuzynka wychodzi za mąż. Dostałam zaproszenie z osobą towarzyszącą.
-Z chęcią się wybiorę.-Pocałował mnie delikatnie.
-No i poznasz moją mamę, resztę moich braci i całą rodzinę. I zanocujemy u mnie, ale zgodziłeś się, więc nie ma odwrotu.-Uśmiechnęłam się chciwie.
Zaczęłam go całować, usłyszałam odchrząknięcie.
Perrie stała z uśmiechem, jakby miała problem do mnie.
Wróciłam do ogrodu.
Rozmawialiśmy, a Harry i Perrie wciąż nie wracali. Zaczęło się ściemniać, Darcy powoli zasypiała. Chciałam wracać. Liam powiedział, że mnie odwiezie. Pożegnałam się z ludźmi, poszłam do kuchni, zobaczyłam Harrego i Perrie rozmawiających i zapominających o Bożym świecie.
-Harry ja wracam.
-Czemu? Poczekaj chwilkę to cię odwiozę.
-Nie będę przeszkadzać, widzę, że jesteś zajęty. 
-Nie wygłupiaj się.-Podszedł.-Co się stało?
-Wszystko w porządku.-Powiedziałam obojętnie.-Liam z Darcy czekają w samochodzie. Zadzwoń jak kiedyś będziesz miał czas, a teraz nie przeszkadzam.-Dałam mu buziaka w policzek i wyszłam. 
Byłam zła. Ale o co? Nie wiem. Tylko rozmawiali, a jeszcze ta zazdrość... Nienawiść do Perrie robiła swoje i jeszcze mnie nakręcała. Harry siedział z nią... Chciałam żeby zwracał na mnie uwagę, żeby patrzył na mnie z taką samą uwagę jak na nią...
W domu Justin zajął się Darcy, a Luca dalej sprzątał.
Ubrałam dres, wzięłam książkę. Poszłam na werandę, usiadłam na bujanej ławce, owinęłam się kocem i zaczęłam czytać.
Ocknęłam się rano, usłyszałam skrzypienie drewnianych schodów.
Freddie stanął przede mną, ledwo żyjącą z workami po kolana, włosami we wszystkie strony. A co mi zależało? Żeby przed nim ładnie wyglądać? Pfff...
-Spałaś tu?
-A co się to obchodzi? W sumie dobrze, że tu jesteś. Mógłbyś mi powiedzieć skąd wiedziałeś o tym, jak byłam nad jeziorem?
-Zorientowałem się. Każdy głupi by się domyślił.
Kłamać to on nie umiał. Przynajmniej ja wiedziałam kiedy to robi.
-Przestać pieprzyć Freds. 
-Zobaczyłem cię jak biegłam zapłakana, poznałem cię od razu, takiej osoby się nie zapomina.-Chciał mi się podlizać. Ale to co zrobił...-Szedłem zaraz za tobą.
-Cały czas?-Skinął potwierdzająco głową.-I nic nie zrobiłeś? A jakbym nie wypłynęła na powierzchnie?
-Nie przesadzaj.
-Ja przesadzam? Nie no fakt, co to za problem.
Weszłam do domu i zatrzasnęłam przed nim drzwi.




                                                    Perrie Edwarts.
Ma 19 lat. Jest jedną z czterech piosenkarek z zespołu Little Mix. Jest miła, lecz nie dla wszystkich, potrafi pokazać pazury. Pojawia się w życiu Zayna, zdaję mu się że to ta jedyna, ale przecież wszystko jest możliwe...
WITAAAAM
jak widzicie dodałam postać, raczej jak będą się tak pojawiać postacie do będę dawać ich zdjęcia i postaram się je opisać.
a co do samej Perrie jest to taka sytuacja że ja nie narzucam nikomu myślenia o niej w ten sposób, to jest opowiadanie, to oczywiste że musze nawymyślać, ja mam swoją opinie na jej temat a wy swoją.
co do rozdziału to taki średni, ale się starałam.
przepraszam że tak długo musieliście czekać, ale sami wiecie pierwszy tydzień szkoły, teraz postaram się szybciej.
i kolejny raz powtarzam słowo POSTARAM, ponieważ postaram się dać więcej czułości i pozytywnych relacji między Maggie i Harrego.
dziękuje za komentarze, ale zależało by mi gdybyście pisali coś od siebie
do następnego perełki
xoxo 


    
 
 

poniedziałek, 3 września 2012

18 "Zayn, głupio wyszło"

Obudził mnie Harry.
-Maggie my jedziemy na wywiad do telewizji śniadaniowej. Będziemy koło dziesiątej.-Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Ponownie zasnęłam i ponownie się obudziłam.
Strasznie bolały mnie plecy. Potem ból przyszywał już całe ciało. Nie mogłam się ruszyć. Wiedziałam, że Eleanor jest w domu. Chciałam ją zawołać, ale nie dałam rady. Miałam nadzieje, że jest w pokoju. Lekko przesunęłam się i zaczęłam pukać w ścianę, która łączyła pokój Harrego i Lou.
Po chwili Eleanor pojawiła się w pokoju.
-Mag co się dzieje?-Uklękła obok łóżka.
Objaśniłam jej co mi jest. Zadzwoniła po znajomego lekarza.
Nie czekałam długo.
Lekarz usiadł koło mnie na łóżku.
-Proszę położyć się na brzuchu i powiedzieć kiedy boli. Położyłam się, co sprawiło jeszcze większy ból, a on naciskał w po szczególne miejsca na plecach.
Nie przestawałam mówić, że boli.
Ponownie ułożyłam się na plecach.
-W ostatnim czasie nosiła pani coś ciężkiego?-Zaprzeczyłam.-Może ma pani złe łóżko.
-Pewnie istotne jest to że półtorej miesiąca temu urodziłam dziecko.
-W takim razie wszystko już jasne. To są bóle krzyża po ciążowe. A zwłaszcza, że jest pani młoda. Dam tabletki i za pół godziny ból powinien ustąpić.
-Dziękuję.
Połknęłam dwie tabletki, a lekarz wyszedł.
Nagle do pokoju wparował Harry z miną "Czy ona umarła?!".
-Maggie co się dzieję?
-Harry spokojnie.-Chciałam się podnieść i podejść do niego, ale nie dałam rady.-To tylko ból po ciąży. Za pół godziny będę jak nowo narodzona. Będę żyła.-Zaśmiałam się.
Ułożył się koło mnie na łóżku.
-Jak mijałem lekarza, a potem jeszcze Eleanor, która powiedziała, że nie możesz się ruszać, to myślałem że padnę. Wczoraj jak cię wyciągałem to wyglądałaś jak pół martwa.
-Jest okej. Ból po woli, ale skutecznie ustępuje. Odwieziesz mnie do domu?
-Jak będzie się dobrze czuła, to tak.
-Dziękuję, że jesteś ze mną.
W odpowiedzi Harry zaczął mnie całować. Ktoś wszedł. Harry tak odskoczył, że uderzył głową a szafkę nocną, kończąc na ziemi.
Zayn.
-Przepraszam, myślałem że... Nieważne.
-Zayn poczekaj!-Zawołałam, ale on już wyszedł.
Wkurzało mnie to, że nic nie wiedziałam. A jeszcze gorsze było to, że prawdo podobnie przeze mnie i Harrego.
Leżeliśmy dopóki ból nie ustąpił.
Harry wziął moje rzeczy i poszedł do auta, a ja jeszcze poszłam do Zayna.
Zapukałam po czym usłyszałam krótkie "Proszę" i weszłam.
-Zayn głupio wyszło. Przepraszam.
-Nie przepraszaj. Całowałam się ze swoim chłopakiem. To normalne.
-Wiem, że chciałeś pogadać. Przyjedź o piętnastej do mnie.
Kiwnął głową a ja wyszłam.
Pożegnałam się z resztą i poszłam do samochodu.
Ruszyliśmy.
-I jak było dziś w telewizji?
-Pytali o ciebie.
-Że jak? Czemu?
-Mieli zdjęcia jak wychodzimy z auta i wchodzimy do domu, ze wczoraj.
-I co im powiedziałeś?
-Że jesteś mi bardzo bliska.
-A jak spotkam twoje fanka albo coś?
-Może są szalone, ale nie niemiłe. To wspaniałe dziewczyny. Powinny uszanować to, że mam kogoś, a jak nie to trudno. I tak z tobą będę. A tak w ogóle to dwudziestego siódmego masz urodziny?
-Zgadza się.
-To dwa dni przed Liamem. Może połączymy to?
-Harry nie chce. Przepraszam, ale nie. Wolałabym spędzić ten dzień tylko z tobą.
-Dobra. Więc rezerwuje cię na cały dzień.
-Okej szefie.
Gdy byliśmy już pod domem pożegnałam się z nim i weszłam do środka.
Weszłam do kuchni gdzie siedzieli moi bracia i córka.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
-Możesz powiedzieć gdzie byłaś?-Zapytał Justin. Był wkurzony. Luca to samo.
I co ja miałam powiedzieć?
-Mama Eleanor była chora, pojechałam z nią. Nie chciała być sama. A Louis nie dał rady.-Kłamałam jak z nut.
Ich złość w oczach zniknęła.
-Zjesz obiad?-Zapytał Luca.
-Nie. Nie jestem głodna. Pójdę zrobić pranie i posprzątać.-Wzięłam Darcy na ręce.-Tęskniłam za tobą kruszynko.
Poszłam z nią na górę. Nakarmiłam i przewinęłam. Zasnęła. Skorzystałam z okazji i ogarnęłam dom. Obudziła się.
Byłam zmęczona. Na dodatek ból wrócił. Wzięłam kolejne dwie tabletki.
Luca poszedł do Taylor, a Justin na zakupy.
Podłączyłam telefon do ładowarki. Masa nieodebranych połączeń. Zaczęłam sprawdzać, a zadzwonił James. (jak ktoś nie pamięta, James jest to jeden z braci Maggie).
-No halo.-Ucieszyłam się, że zadzwonił.
-Ty chyba nigdy nie zaczniesz normalnie korzystać z telefonu. Co u ciebie?
-Jest w porządku. Ciocia wyjechała, nie wiadomo kiedy wróci. Darcy zdrowa, rośnie jak na drożdżach.
-Oglądaliśmy dziś ciekawy wywiad. Pokazywali twoje zdjęcia z tym Harrym. 
-O Boże. Przepraszam, że dowiedzieliście się o tym z telewizji.
-A w sumie to dobrze, że kogoś masz. Cassie wychodzi za mąż. Dostałam zaproszenie z osobą towarzyszącą.
-Miło z jej strony, ale chyba nie skorzystam.
-Czemu?
-Darcy. Nie chce jej tam brać. Pełno huku, alkoholu i dymu z papierosów. A poza tym nikt o niej nie wie.
-Ale to nie jest problem. Ja nie idę. Nie cierpię naszej rodziny. Ślub jest drugiego września. Weź go ze sobą i przyleć. Zanocujecie w domu. Twój pokój został w takim stanie w jakim go zostawiłaś. A z mamą porozmawiamy.
Ktoś zapukał.
-Okej. Jeszcze zadzwonię. Kończę bo ktoś przyszedł.
Wzięłam Darcy na ręce i poszłam do drzwi.
Przyszedł Zayn.
Zaprosiłam go do salonu.
-Zamieniam się w słuch.-Uśmiechnęłam się.
-Chodzi o dziewczynę. Układało się świetnie. Zaproponowałem coś więcej niż przyjaźń, od tego czasu unika mnie, nie odbiera, czasami napiszę. Wczoraj byłem zły. A jak jeszcze się dowiedziałem, że jesteście razem to się wściekłem.-W jego oczach był smutek. Ciężko mu było o tym mówić. To on był tym twardym.
-Zayn może to ją przerosło. Powinieneś do niej pojechać. Nic na siłę. Porozmawiajcie. Wszystko się ułoży. 
Usłyszałam pukanie. Dałam Zaynowi na kolana Darcy i poszłam otworzyć.
Freddie.
-O cześć.-Zdziwiłam się.-Co ty tu robisz?
-Justin dzwonił, że siedzisz sama w domu, podobno źle się czujesz. Chciałem pomóc przy Darcy.
-Jasne. Wchodź.
Nie mogłam go nie wpuścić, pomógł mi.
Siedzieliśmy w trójkę i pół (Darcy), aż ktoś zapukał.
Harry.
-Taylor dzwoniła, że siedzisz sama. Więc przyszedłem.
Ucieszyłam się na jego widok, ale wiedziałam że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Wzięłam go za rękę do salonu. Musiałam Zaynowi odebrać Darcy bo nie dawał sobie z nią rady.
-To ty jesteś tym słynnym Harrym?-Freddie siedział zły. Patrzył raz to na Hazze raz to na mnie.
-Zależy o co ci chodzi.-Harry się z nim drażnił. 
-Przez ciebie Maggie cierpiała. Na przykład jak widziałeś nad pod jej domem. 
Wiedziałam, że zaraz zacznie się coś niedobrego, Zayn też zaczął się niepokoić. Siedział i patrzył jakby czekał aby zareagować.
-Freddie proszę cię.-Spojrzałam na niego błagalnie.
-Cazie wiem kiedy kłamiesz, znam cię od zawsze.-Chyba próbował podkreślić przed Harrym, że on zna mnie lepiej.-Wracałaś znad jeziora, bez butów, cała mokra. Co tam robiłaś?
-O czym on mówi?-Podirytował się Harry.
-No powiedz swojemu bohaterowi co chciałaś zrobić. Albo ja zrobię to za ciebie.-Nalegał Freds.
Jeszcze Darcy zaczęła płakać, wszystko na mnie naciskało, aż w końcu wybuchłam.
-Wskoczyłam do wody. Ale przysięgam nie chciałam sobie nic zrobić.
-Że jak?-Harry patrzył na mnie zszokowany.
-No tak. A to wszystko twoja wina.-Wciął się Freddie.
-Wyjdź. Proszę cię wyjdź.-Zwróciłam się do przyjaciela.
Wstał, objechał na wzrokiem i wyszedł z hukiem.
-Ja też już pójdę. Powinniście pogadać.-Zayn pożegnał się i wyszedł.
Uspokoiłam Darcy, włożyłam ją do kołyski i usiadłam koło Harrego.
-Czemu to zrobiłaś?
-Ja sama nie wiem. Potrzebowałam takiego kopa, żeby próbować wszystko naprawić. Ale przecież nic mi się nie stało.
-A jakby stało? Mogłaś zahaczyć o co i nie wypłynąć.
-Ale nie zahaczyłam. Jestem tu przy tobie i nie chcę się kłócić.
-Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało.
-Nie gadajmy już o tym.
-Gemma, moja siostra chciałaby cię poznać.
-Już? Znaczy miło by było ją poznać, ale nie uważasz że to za wcześnie.
-Ja twoich braci znam. Jak nie chcesz to nie. Do niczego nie będę cię zmuszać.
-Ale ja chce.
-W takim razie jutro zrobimy grilla. Zaproszę Gemmę. Wszyscy będą. Może Eleanor uda się wyciągnąć Louisa. Co prawda nie gadam z nim, ale to nie znaczy, że z resztą też nie. Danielle ma dopiero przyjechać dwudziestego, więc jutro jej nie będzie. Weźmiesz Darcy. Niall się nią zajmie.
-Myślę, że to świetny pomysł.-Uśmiechnęłam się.
Wrócił Justin i Luca.
Harry wieczorem pojechał do domu.



HEEEEEEEEEY
na sam początek coś najważniejszego.
tak bardzo wam dziękuję za te komentarze i wsparcie z waszej strony, one dają mi siły na dalsze działania, gdyby nie wy, pewnie to opowiadanie by nie istniało. 
a co do rozdziału, to dłuższy, taki w sumie okej, ale zawsze mogło być lepiej.
Teraz może być rozdział co jakieś 5-6 dni, ale będe starała się jak najszybciej więc zaglądajcie
JUTRO PIERWSZY DZIEŃ TEJ WREDNEJ MĘCZARNI.
życzę wam dobrych ocen : )
do następnego
xoxo