niedziela, 22 września 2013

ROZDZIAŁ 35

-Udało ci się przytyć cały kilogram. - uśmiech z twarzy pani doktor nie zszedł nawet na sekundę.
-Wspaniale. - mruknęłam pod nosem i z powrotem usiadłam na fotelu.
-Badania krwi będą za trzy dni. Na dzisiaj to wszystko. 
-W takim razie dziękuję i do widzenia. - chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść.
Atmosfera dość mnie przytłaczała i psuła humor. Szaro, smutno, cicho i pełno zagubionych dziewczyn w korytarzu, na który właśnie wyszłam.
-Harry. - stanęłam przed nim. Siedział sobie i zasłaniał dłońmi twarz. - Ej. - pstryknęłam palcami przed jego twarzą.
Drgnął. Ocknął się i nerwowo wstał.
-Już? Zamknąłem oczy dosłownie na sekundę i chyba zasnąłem. - ziewnął.
-Siedziałam tam ponad pół godziny. - wzięłam swój czarny płaszcz z wieszaka i ruszyłam w stronę wyjścia, a Hazz tuż za mną.
-I jak wyniki? Wszystko dobrze?
-Zależy dla kogo. - wzruszyłam ramionami. - Nie chce mi się o tym gadać. Dosyć będę musiała się dzisiaj tłumaczyć tacie jak wrócę. Poza tym. - przystanęłam na chwilę i prawie na mnie wpadł. - Mógłbyś chociaż na chwilę wypluć tę gumę? Ciągle je żujesz, wiesz jak to irytuje? - westchnęłam i poszłam dalej.
-Co cię ugryzło? - przybliżył swoją dłoń do mojej i chciał ją chwycić, ale ja włożyłam ją do kieszeni.
-Mam ci odpowiedzieć? Może lepiej nie. Nie będę ci robić awantur przy tych idiotach, którzy nie mają własnego życia, uprzykrzają je innym, dostają za to pieniądze i zaraz wepchnął się z aparatem przed moją twarz.
-Scarlett... Przecież to nie jest moja wina. - objął mnie.
Nie powiem, przeszły mnie ciarki przez całe ciało. Chciałam żebyśmy tak tkwili długi czas, ale wolałam nie robić nam problemów.
-Tego nie powiedziałam. - I wyślizgnęłam się z jego uścisku. - Zachowujmy się jak zwykli znajomi.
Musieliśmy przepchnąć się przez tłum ludzi żeby dostać się do samochodu. Nawet jak już wsiedliśmy obtoczyli auto i nie robiąc sobie nic z tego, że chcielibyśmy ruszyć robili zdjęcia.
-Błagam zrób coś. - zasłoniłam twarz.
Harry chyba się trochę wkurzył, włączył silnik i ruszył, szarpnęło samochodem i wszyscy się odsunęli.
-Jak wy to wytrzymujecie? - odetchnęłam z ulgą po tym jak odjechaliśmy.
-Praktycznie jeździmy razem i mamy ze sobą ochroniarzy, chociaż to i tak niewiele zmienia. - spojrzał na chwilę na mnie, a po chwili z powrotem na drogę.
-Będąc tam. - chyba mnie nie zrozumiał, bo zmarszczył czoło. - No wiesz... Po drugiej stronie monitora. Nie wiedziałam, że to takie uciążliwe. Cieszyłam się, bo wiedziałam co się z wami dzieje w danej chwili, mój mózg domagał się tego, nie wiedząc jakie jest to dla was ciężkie. A teraz wiem jakie to chore.
-Może się w końcu przyzwyczaimy. Może dadzą nam spokój. - wzruszył ramionami.

Wchodząc do domu natknęłam się na multum walizek. Melody stała przed lustrem i się malowała, a tata wpadł do przedpokoju.
-Dość długo cię nie było. - podszedł do mnie i obejrzał z każdej strony.
-Nie tato, nie byliśmy na żadnej imprezie, nie piliśmy żadnego alkoholu, a co najważniejsze nie uprawialiśmy seksu. - westchnęłam. - Drobne problemy na drodze.
-Jesteś pewna, że wszystko okej? - spytał z troską w głosie, a ja tylko skinęłam głową.
-No błagam cię, a co mogło się jej stać? Bez przesady. Zajmij się tym co masz teraz ważnego. - nowa żona taty właśnie oderwała się od lustra.
Może i miała racje, ale nie miała prawa wtrącać się w moje relacje z tatą. Mógł zadawać pytania jakiekolwiek chciał, martwić się jak chciał, a ona nie miała nic do tego.
-To jest moja córka, jest chora i właśnie wróciła z badań kontrolnych, chyba jako rodzic mogę się zapytać o parę rzeczy. Ja mam swoje metody wychowania, a ty swoje i obiecaliśmy sobie, że w te sprawy się nie wtrącamy. - tata powiedział to na jednym wdechu, był taki zły, że aż poczerwieniał.
Byłam z niego dumna, cieszyłam się, że nie pozwalał jej wejść mu na głowę. Miałam ochotę zacząć mu klaskać.
Ona się tylko obruszyła, minęła mnie powiedziała ciche "Bądź grzeczna i nie rozrabiaj" i wyszła.
-Nie przejmuj się nią. Jest trochę o ciebie zazdrosna. - złość minęła, a na twarz nawet na jego wkradł się uśmiech. - A jak w klinice?
-Przytyłam. - jeszcze bardzo się uśmiechnął, a ja starałam się nie wyglądać tak jak się czuje.
-Jestem z ciebie dumny. - pocałował mnie w policzek. - Musimy jechać bo spóźnimy się na samolot. - Jecie u Gordona, dzielcie się obowiązkami, moja karta kredytowa jest na twoim biurku, nie pozwalaj korzystać z niej Williamowi, tobie ufam, za to jemu nie. - zaśmiał się. - Kocham cię. Wiem, że nie zrobisz nic głupiego.
-Odpocznijcie i bawcie się dobrze. - przytuliłam go i wyszedł. 
Wtedy oficjalnie zostałam sama na pewne dwa tygodnie, prócz Williama, który i tak się zadeklarował, że rzadko będzie bywał w domu.

-Byłam dziś na twitterze. - popatrzyłam na Harrego.
Nie miałam co robić, a przypomniało mi się, że przecież spędziłam tam tyle czasu i że warto by było tam zajrzeć i przypomnieć sobie jak było wcześniej.
Nie posiedziałam długo, a we Włoszech potrafiłam całą noc. Hazz postanowił, że do mnie przyjdzie. I leżeliśmy sobie na kanapie w salonie. Już nie musiałam się bać, że tata mógłby nas zauważyć.
-Nie wiedziałem, że masz w ogóle.
-Owszem, mam. I nawet udało mi się zdobyć follow od Nialla. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. - Płakałam chyba przez tydzień.
-A ode mnie nie? - spytał mnie z rozbawieniem.
-Nie. Chyba wolałeś ładniejsze fanki. - wzruszyłam ramionami.
-Może to nadrobię. - zabawnie poruszył brwiami i położył się na mnie.
-O w życiu. - zaśmiałam się. - Nigdy nie podam ci mojego twittera.
-Czemu? - zdziwił się.
-Nie zrozumiesz. Tam jest wszystko. O mnie, o moich uczuciach do was. Po prostu wszystko. Z samej zasady nie powinniście tego czytać. - uśmiechnęłam się. - Nawet nie macie pojęcia jak wszyscy was kochają.
-Ty też? - zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
-A to zależy. - cmoknęłam go w policzek.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię poznałem.
-Nie wyobrażam sobie tego, jakbym dalej widziała cię tylko na zdjęciach. Wiesz jakie to okropne? Nie każda fanka dostaje taką szanse.
Lekko musnął moje wargi, po chwili pocałował mnie mocniej, ale wciąż delikatnie i w jego 'stylu'. Kiedy w końcu mogłam nacieszyć się naszą chwilą ktoś musiał przeszkodzić.
Usłyszałam odchrząknięcie i gwałtownie drgnęłam, przez co zderzyłam się z Harrym głowami.
-Cholerna... - mruknęłam i chwyciłam się za głowę.
Harry nerwowo usiadł. 
-No, no. Pojechali tylko dwie godziny temu. - zaśmiał się William.
-Długo już tu stoisz? - wstałam i zauważyłam, że Will nie jest sam.
-Chyba wystarczająco. Jesteście uroczy. - westchnął. - Pewnie pamiętasz mojego chłopaka.
-Hej Ashton. - pomachałam przystojnemu brunetowi.
Słodko się uśmiechnął i odmachał.
-W razie czego będziemy u mnie. - William pociągnął Asha i poszli na górę.
-Cudownie. - westchnęłam z uśmiechem na twarzy i opadłam na kanapę.
-Widziałem jak na niego patrzysz.
-Że co? - zaśmiałam się. - Chyba nie jesteś zazdrosny o chłopaka mojego brata, którego widzę drugi raz na oczy.
-A powinienem? - objął mnie, a ja się w niego wtuliłam.
-Jeśli tym pokazujesz, że ci zależy to tak, ale jeśli to po prostu głupi impuls to lepiej nie. Nie zniszczmy tego znowu.


Witam.
wiem, że zawaliłam, ale trudno mi teraz łączyć naukę z pisaniem. poza tym nie mam pomysłów, zastanawiam się nad zawieszeniem bloga na długi czas. jeszcze myśle nad tym i nic nie postanowiłam. mam nadzieje, że w przeciwieństwie do mnie radzicie sobie w szkole. następny postaram się dodać szybciej.
xoxo
 

1 komentarz: