Niestety nie. Już wstawałam i miałam mu otworzyć, ale zorientowałam, że niespodzianka leży w łóżku jak zabita.
-O cholera. - mruknęłam. - Poczekaj tato, muszę się ubrać. - powiedziałam głośniej.
Podeszłam do łóżka od strony Harrego i zaczęłam nim lekko trząść.
-Harry, musisz się obudzić i się schować i to szybko. Tata jest przed drzwiami. Harry błagam.
-Co? - otworzył jedno oko.
-Szybciej. - pociągnęłam go za rękę.
-Wszystko w porządku? - zawołał tata.
-Tak. Daj mi sekundkę. - popatrzyłam na Harrego, który zwlekał się z łóżka. - Wejdź do łazienki i poczekaj tam, aż nie przyjdę. I siedź cicho. - wepchnęłam go tam i zamknęłam drzwi. - Już. - otworzyłam tacie. - I jak? - uśmiechnęłam się.
-Wspaniale. - odwzajemnił uśmiech. - Czemu tak wcześnie poszłaś? Martwiłem się.
-Wszystko okej, źle się poczułam, a nie chciałam wam psuć zabawy.
-Twój występ był niesamowity, dziękuje ci za to. - przytulił mnie. - A pod koniec...
Tata był słaby w tych tematach, chyba jak każdy ojciec. Ale to było w nim niesamowite, że i tak pytał i chciał się dowiedzieć, mimo tego, że czasami się trochę kompromitował.
-Dzięki, że pytasz, ale jak na razie wolę to zostawić dla siebie. - spuściłam wzrok.
-Okej. Ale wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść i mi powiedzieć?
-Jasne.
-Dobra dziewczynka. - pocałował mnie w czubek głowy. - Tak jak ci wspominałem jakiś czas temu, jutro jedziemy w podróż poślubną. - kompletnie zapomniałam, ale udawałam przed nim, że jestem zainteresowana tematem i wcale się tak nie ekscytuję. - Właśnie jedziemy jeszcze na ostatnie zakupy. Chcesz coś?
-Nie dziękuję. Bawcie się dobrze. - uśmiechnęłam się.
Wszyscy wiedzieli, jak tata nienawidził zakupów, ich wyjście mnie zdziwiło, może Melody miała na niego inny wpływ.
Z ulgą zamknęłam za nim drzwi i przekręciłam klucz. Kiedy otworzyłam drzwi od łazienki, Harry stał już ubrany w swoje ciuchy.
-Ale one są chyba jeszcze mokre. - spojrzałam na niego.
-To nic. - mruknął. - Dzięki.
Mówił do mnie jak do obcej osoby, bez uczuć, nic.
-Harry... - zrobiłam krok do przodu.
-Chyba powinienem już iść. - wyminął mnie.
-Poczekaj chwilę, aż tata pojedzie. Nie byłby zadowolony. - wycofałam się i usiadłam na łóżku, po chwili usiadł obok mnie.
-Czemu?
-Nie mówiłam ci, ale dowiedział się o tym, że my... - odchrząknęłam. - I nie pozwolił mi się z tobą spotykać. Ale teraz i tak już chyba nie ma się czym martwić.
Czułam się tak cholernie niezręcznie, ale też cudownie, że miałam go obok. Nawet kiedy jego udo dotknęło mojego, dreszcze przeszły przez całe moje ciało.
-Mhm...
Mhm? Serio? Myślałam, że powie coś więcej. Cokolwiek.
Miałam dość.
-To był tylko pocałunek, a ja byłam pijana. Harry błagam cię. - popatrzyłam na niego.
-Spieprzyłem to.
-Ty? Co?
-Jak już byliśmy razem, spotkałem się z Vanessą, żeby to definitywnie zakończyć.
Zrobił przerwę, na głęboki oddech. Jedna strona mnie chciała się dowiedzieć, a druga, żeby tego nie kończył. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Zrobiło mi się słabo.
-Kiedy już wychodziłem... Pocałowaliśmy się.
-Słucham?! - wstałam. - Że co?! Podczas gdy ja się załamywałam i plułam sobie w brodę, że zrujnowałam nasz związek tym pierdolonym wyjściem do klubu, to ty miałeś tą świadomość, że zrobiłeś to wcześniej?!
-Scarlett posłuchaj. - próbował uspokoić mnie swoich spokojnym tonem, ale szło mu średnio.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak mógł zrobić mi takie świństwo. Sam to zrobił i to wcześniej, a mnie o mało nie uderzył tamtego wieczoru.
-Co posłuchaj? Pocałowałeś swoją byłą i to jeszcze na trzeźwo, a mi zrobiłeś awanturę jak o morderstwo. Nie wierzę.
Zapadła cisza. Wcale mi nie przeszkadzała, chciałam żeby się nie odzywał.
-Jak mogłeś... - szepnęłam z powrotem siadając obok niego. - A ja jak idiotka czekałam na ciebie, zaśpiewałam sama, ale i tak nie miałam ci tego za złe, zrozumiałam to, a na koniec rozbeczałam się jak kretynka. A ty... - łza spłynęła mi po policzku.
Nie byłam w stanie policzyć ile razy płakałam przez to co zrobiłam, a kiedy myślałam o tym jak on musiał cierpieć przeze mnie popadałam w rozpacz, a on... na to wszystko pozwolił.
-Przepraszam. - szepnął.
-Myślisz, że to wystarczy? - spojrzałam na niego.
Przecież zrobiłam to samo, nie powinnam w sumie na niego tak naskakiwać.
-Zapomnijmy o tym. Nie chcę już wracać do tego tematu. - westchnęłam. - Tata już pojechał, więc możesz spokojnie wyjść.
-Scar...
-Odprowadzę cię do drzwi.
Nie wiedziałam. Nic. Niby chciałam, żeby poszedł i miałam go dość, ale większa część mnie chciała, żeby został i mnie przytulił.
Zeszliśmy po schodach w ciszy, kiedy już staliśmy przy drzwiach, magicznie pojawiła się moja mama.
-Dzień dobry. - uśmiechnęła się szeroko. - Harry, tak? - podała mu rękę.
Uśmiechnął się i pocałował ją w dłoń.
-Co ty tu robisz? - spojrzałam na nią.
-Stwierdziliśmy, że po co mam spać w hotelu skoro mogę tutaj. Może Harry zostanie na śniadanie?
-Nie, musi już iść. - mruknęłam.
-Bardzo chętnie. - uśmiechnął się jeszcze promienniej niż ona.
Co on sobie wyobrażał? W tym momencie jednak wolałam, żeby sobie poszedł.
Jak najlepsi przyjaciele poszli do jadalni i wspólnie usiedli do stołu i zaczęli jeść.
-Co z Mari? - usiadłam koło mamy.
-Pojechała z ojcem i Melody, zrobić małe zakupy, jeśli dzisiaj wracamy...
-Jak to dzisiaj? Już? Razem z nią?
-Za trzy dni zaczynają się pierwsze wstępne castingi do szkoły baletowej.
-Mhm...
-Czemu mi nie powiedziałaś, że spotykasz się z tym chłopcem? - na twarzy mamy znowu pojawił się uśmiech
-Bo my w sumie... - zaczęłam.
-W twoim pokoju nadal na ścianach wiszą ich plakaty.
-Mamo... - czułam jak coraz bardziej się czerwienię.
-To urocze. - odezwał się Harry.
-No, strasznie. - wywróciłam oczami.
-Wylatujemy po południu. Macie jakieś plany?
-Nie.
-Tak. - Harry chyba miał inne zdanie na ten temat. - Zabieram dziś Scarlett, ale to przesuniemy, żeby jeszcze spędziła z wami czas. A na tą chwilę muszę iść, mamy parę spraw do załatwienia w związku z zespołem. - wstał. - Dziękuję za miłe śniadanie. I szczęśliwej drogi. - ponownie ucałował dłoń mojej matki i wyszedł.
-Jest wspaniały. - pisnęła.
-Weź, daj spokój. - nalałam sobie kawy.
-Czemu? Jest bardzo miły, jak na twoich wcześniejszych znajomych...
-O czym ty mówisz mamo? Nie miałam znajomych. Tylko balet.
-Oh. Nie przesadzaj.
Mogłabym się kłócić, miałam racje i mogłam dowieść i udowodnić jej jak zniszczyła mi dzieciństwo, ale na prawdę nie chciałam.
Mari wróciła dwie godziny przed wyjazdem, nie miałyśmy za dużo czasu, a w zasadzie w ogóle go nie miałyśmy, bo chciała jeszcze pójść do Nialla.
Powiedziałam jej, że żałuję, że tak mało czasu spędziłyśmy ze sobą i że mam nadzieje, że wróci na święta, albo nawet wcześniej. Nie zabrakło śmiechu i łez. Ciężko było mi się z nią znowu rozstawać.
Z mamą poszło łatwiej, choć ona postanowiła, że wygłosi mi dość spore kazanie na temat szanowania siebie i traktowania innych. Ale najwięcej mówiła o Harrym, żebym go nie raniła i nie pozwoliła ranić siebie. Szkoda, że powiedziała już to po fakcie, kiedy oboje to zrobiliśmy.
Niall odwiózł je na lotnisko, a ja zostałam w domu z tatą i Melody.
-Nawet nie powiedzieliście mi gdzie jedziecie.
Siedzieliśmy sobie w salonie przed telewizorem jak normalna rodzina. Bardzo dziwne.
-Indie. Tak planujemy, a co potem to zobaczymy. - powiedział w pełni zadowolony tata.
-To na ile wy zamierzacie wyjechać?
-Wstępnie trzy tygodnie. William się tobą zajmie. - zapewniła mnie Melody.
Zaczęłam się zastanawiać w jakim stopniu zna swojego syna, że zostawia mu siedemnastolatkę pod opieką i na ile mój tata jej ufa skoro się na to zgodził.
Usłyszałam dość głośnie pukanie do drzwi.
-Poczekaj, ja otworzę. - tata już przybrał formę obronną.
-Daj spokój. To strzeżone osiedle. - uspokoiłam go i poszłam do drzwi. Po ich otworzeniu zobaczyłam przed sobą Perrie.
-Możesz mi wytłumaczyć co się dzieje?
-Też cię miło widzieć. - wyszłam na zewnątrz, zamknęłam drzwi i usiadłam na schodach, po chwili do mnie dołączyła.
-Możesz sprecyzować pytanie? - przekrzywiłam głowę.
-Idąc do Zayna, żeby go trochę ogarnąć po tym wczorajszym weselu, usłyszałam parę rzeczy, które chyba nie powinnam była.
Fakt, balkon był otwarty, ale żeby aż tak się to rozniosło?
-Oh, Boże. Słyszałam, że ten dupek pocałował tą lafiryndę.
-A. No tak. Ja zrobiłam to samo.
-Żartujesz sobie? - prychnęła. - Ty byłaś pijana, a on jest jeszcze bardziej na minusie bo całował swoją byłą.
-Obydwoje jesteśmy winni. Nie daje rady się na niego wściekać. - wzruszyłam ramionami.
-Plus pozwolił na twoje ogromne poczucie winy, zrobił ci awanturę życia, a sam też to zrobił. - westchnęła.
-Jedziemy gdzieś dzisiaj razem.
-Co? - spojrzała na mnie rozczarowana. - Jesteście popieprzeni. Nie da się was zrozumieć.
Przestałyśmy rozmawiać kiedy zobaczyłyśmy, że samochody chłopców podjechały pod ich dom. Wysiedli i podeszli do nas. Perrie wstała, podeszła do Harrego i szepnęła mu kilka słów, na które się skrzywił i poszła z Zaynem do domu. Chłopcy też za długo nie zostali. Aż zostałam sama z Harrym.
-Wiem, że mówiłem o dzisiejszym wyjściu, ale przez jakiś czas nie możemy wychodzić razem. - usiadł. Postanowiłam udawać, że w ogóle na tym wyjściu mi nie zależało i się nie odzywać. - Nie dadzą nam spokoju, jeśli w ogóle wyjechalibyśmy z osiedla zrobiliby mnóstwo zdjęć, a potem obsmarowali z gazetach i na tych gównianych portalach.
-O czym ty mówisz? - wyprostowałam się.
-No wczoraj mówiąc im, że nie jesteś ze mną chyba mało ich przekonałaś i wszyscy o tym mówią.
Heeey :)
taki jakiś... dużo rozmów, mało konkretów. dziwny. dziękuję, dziękuję, dziękuje za komentarze i jak najbardziej proszę o więcej. do następnego
xoxo
Fajny ;)
OdpowiedzUsuńSuper :3
OdpowiedzUsuń