-Oh. - uśmiechnęłam się. - Jay jak miło cię widzieć. - przytuliłam go.
Niemiłe wspomnienia związane z naszym ostatnim spotkaniem pojawiły się w mojej głowie i uśmiech zniknął.
-Co ty tu robisz? - spytałam wracając do teraźniejszości.
-Słyszałem, że to bardzo dobra knajpa i słyszałem również, że czasami tu jesteś. - odgarnął swoje niesforne loki z czoła. - Mam nowy apartament i robię jutro imprezę. Tak pomyślałem o tobie...
-Oh. To miłe. - zrobiło mi się tak ciepło w środku, ktoś o mnie pomyślał. - Umm. Bo ja... Harry... I jeszcze ta sytuacja z Maxem...
-Tym się nie przejmuj. Max wyjechał na wakacje z Sivą i Tomem. Został tylko Nathan. Wpadnie też paru znajomych. Jeśli on nie będzie chciał iść z tobą to możesz przyjść z Perrie. - uśmiechnął się.
Tak uroczo prosił... Przecież nie mogłam skreślać ludzi tylko dlatego, że Max to ich znajomy bądź przyjaciel. Skoro miało go nie być to czemu nie?
-Jasne. Postaram się go przekonać.
-Ty chyba oszalałaś. Zayn nie byłby taki zły gdybym z nim pogadała, ale za to Harry mnie zabije. Nie ma mowy. - krążyła po całym pokoju.
-Perrie... Proszę cię. Jego też spytam, ale błagam, chodź ze mną. To tylko głupia parapetówka. Posiedzimy godzinę i pójdziemy. - usiadłam na kanapie.
-Ty zwariowałaś. Zapomniałaś już, o tym co Max ci zrobił?
-Nie będzie go tam. Perrie ten ostatni raz. - powiedziałam błagalnym tonem.
-Ja przez ciebie przecież osiwieje. - przyłożyła dłoń do czoła. - Ale Harremu tłumaczyć się nie będę.
-Jej! - pisnęłam.
Szybko wstałam i ją przytuliłam.
Nie cieszyłam się tak z samej imprezy tylko z tego, że Perrie będzie ze mną. Czyli już miałam pewną osobę towarzyszącą.
Została mi tylko ta gorsza część.
-Co to za jakieś obściskiwanie mojej dziewczyny?
Ta gorsza część właśnie przyszła...
-Już was zostawiam. - Perrie podniosła ręce do góry poszła do ogrodu gdzie siedział Zayn.
-Nie wiedziałem, że przyszłaś. Byłbym wcześniej. - podszedł i mnie pocałował.
Trwało to jakąś chwilę i kompletnie zapomniałam co miałam powiedzieć.
-Nic się nie stało. Pogadałam chwilę z Perrie. Gdzie byłeś?
-Znajomy przyjechał do Londynu.
I nagle nad moją głową zapaliła się lampka i sobie przypomniałam.
-Chciałam się zapytać...
-Wyjeżdżam na dwa dni. - przerwał mi.
Czy on na chwilę nie mógł się zamknąć kiedy chciałam coś powiedzieć?
-Co? Gdzie?
-Holmes Chapel. Jutro. Najpierw do mamy, a potem do znajomych. Jedziesz ze mną?
-Nie mogę. Obiecałam tacie, że będę go powiadamiać kiedy mnie nie będzie na noc, a jeśli powiedziałabym, że jadę z tobą, to wróciłby tutaj i sam mnie przypilnował. Poza tym to twoi znajomi.
-Chciałem ci ich przedstawić. Bardzo chcą cię poznać. - uśmiechnął się.
-Spędź z nimi czas, mnie masz tu codziennie.
Nie chciałam, żeby Harry zajmował się mną cały czas, a zapewne tak by było. Dawno się z nimi nie widział, nie chciałam go ograniczać i być z nim w każdym momencie.
-Wolałbym gdybyś pojechała ze mną. - zbliżył się i objął rękami.
-Porobię coś z Perrie. Ty ode mnie odpoczniesz, a ja się tu ponudzę. To tylko niecałe dwa dni. - delikatnie pocałowałam go w usta.
-Odpocząć od ciebie? W sumie dobry pomysł. - uśmiechnął się złośliwie.
-Ha ha ha. Zabawne. - odepchnęłam go od siebie i uderzyłam pięścią w ramię.
-Chciałaś o coś zapytać.
-No tak. Ale to już nieważne.
Pamiętałam, że obiecaliśmy sobie, że na każdą imprezę idziemy wspólnie, ale przecież to nic wielkiego. Jedna impreza. Poza tym gdyby dowiedział się, że to u Jay'a w życiu by mi nie pozwolił. Poza tym on też planował pójście do znajomych, a nie wydawało się, że będą grali w bierki.
A ja też nie chciałam iść na tą imprezę na całą noc. Tylko chwilę, tak z grzeczności.
Poszłam do domu z Harrym i został na noc.
Rozmawialiśmy i kiedy przekonałam siebie samą że muszę mu powiedzieć po prostu zasnął.
Rano tylko się pożegnał i poszedł do siebie. I tyle go widzieli. Pojechał, a ja mu nic nie powiedziałam.
Louis przyszedł. W końcu mogliśmy pogadać sami. Wydawał się jakiś taki... inny. Jak cała jego radość, którą zawsze przy sobie nosił po prostu sobie odeszła.
-Pozwoliłaś mu?! - Louis dowiadując się o wyjeździe Harrego do rodzinnego miasta zareagował dość dziwnie.
-A nie powinnam? Poza tym on jest moim chłopakiem, a nie dzieckiem, ani psem.
-No wiesz... Jego wizyty tam nigdy nie kończą się dobrze.
-Co masz na myśli?
Nie wiedziałam, o czym on mówił. Co prawda, parę razy media trąbiły o jego wyskokach w rodzinnym mieście, ale nigdy nie wierzyłam w te bzdury.
-A... nieważne. chyba już nieistotne. Przecież teraz ma ciebie.
-No dokończ już...
-Co dziś ubierasz?
-Lou... - westchnęłam.
Wcześniej mu powiedziałam jakie miałam plany, stwierdził, że to moja decyzja, odradzał mi tego wyjścia, ale przecież nie mógł mnie przywiązać do bramy.
Szykując się ciągle myślałam nad czym czy pójść. Ostatecznie padło na to, że idę, ale nie upiję ani jednego łyka alkoholu. To zdecydowanie nie było dla mnie, a wiedziałam, że nie wszyscy troszczą się o drugiego człowieka, a wręcz potrafią go upokorzyć i zrobić świństwo żeby on był gorszy. Wolałam się pilnować, a zwłaszcza, że to towarzystwo to nie byli znajomi ze szkoły, tylko osoby bardziej lub mniej sławne, które powiedzą wszystko dziennikarzom, żeby dostać pieniądze.
Kiedy zaczęło się już ściemniać Perrie czekała już pod domem. Uprzedziłam Williama, że wrócę w nocy i wyszłam.
Dość trudno było się dostać w to miejsce, ale niedaleko celu spotkałyśmy osoby, które też szły na tą samą imprezę i poszliśmy razem.
W drzwiach przywitał nas uśmiechnięty Jay. Ciągle mówił jak to się cieszy, że przyszłam. Zapowiadało się bardzo miło, ludzie nie stali w swoich grupkach i ignorowali resztę. Wręcz przeciwnie, podchodzili do każdego nowego gościa, poznawali się i witali.
-Nie podoba mi się to. Wracajmy. - Perrie pociągnęła mnie za rękę.
-Przecież dopiero przyszłyśmy. Nie po to szłam ten kawał drogi w szpilkach żeby teraz sobie pójść.
-Scarlett! Zobacz co tutaj mam! - Nathan podszedł do nas i podał mi swój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam zdjęcie Harrego, sądząc po nazwie i dacie nad nim można było się domyślić, że z dzisiaj, z imprezy. Zauważyłam tylko Harrego, Vanessę i dwójkę innych ludzi.
Szybko oddałam mu telefon udając, że mnie to nie ruszyło.
Przecież to tylko jedno nic nieznaczące zdjęcie, czemu miałabym się przejmować? Po co ona tam była? Przecież to mieli być jego starzy znajomi.
Zaczęłam się denerwować i zastanawiać się co on mógł robić w tej chwili.
Ale chyba nie tylko na tej imprezie robili zdjęcia. Jakieś pół godziny po przyjściu dostałam sms-a od Harrego;
"Co ty do cholery tam robisz?!?!".
Mój humor zmienił się w sekundę. Nie czekając na gospodarza, który poszedł do ubikacji wyszłam ciągnąc za sobą Perrie.
Wyjaśniłam jej to w drodze do domu. Na koniec westchnęła i powiedziała "A nie mówiłam?".
Mogłam się tego spodziewać, ale nie. Ja zawsze robię nie myśląc.
Siedząc w domu i czekając, aż Harry wróci błagałam, żeby nie był wściekły.
Nie było dnia bez kłótni. To mnie wykańczało, nie miałam już siły ciągle walczyć. Nie chcieliśmy stwarzać sobie problemów, a i tak wyszło jak zawsze.
Zasnęłam parę minut przed piątą. Kanapa była złym rozwiązaniem, obudził mnie ból w krzyżach. Nie zważając na to, że Harry zapewne jest obrażony, kiedy zauważyłam jego samochód na podjeździe szybko się ogarnęłam i do niego poszłam.
Otworzył mi zaspany Liam, gdybym bardziej kontaktowała to na pewno zwróciłabym uwagę na jego nagi i umięśniony tors.
Nie mówiąc nic szybko poszłam do pokoju Harrego.
Siedział na łóżku, tyłem do mnie. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, dźwięki dochodzące z dołu ucichły i słychać już było tylko mój oddech.
-Nie powiedziałam ci, bo byś się nie zgodził. - westchnęłam.
-Oczywiście, że bym się nie zgodził! Ty na prawdę szukasz problemów! - wstał i obrócił się do mnie przodem.
-Nie możesz mnie zamknąć w domu i chronić przed całym złem świata.
-Może i nie mogę, ale nie chce żeby stała ci się krzywda. - szepnął. - Te obietnice są bezsensu.
-Wyjaśnisz mi co twoja była robiła na tej samej imprezie co ty?
Kiedy on już wydarł się na mnie nastąpiła moja kolej. Ja będę obrywać, a jemu się nawet nie dostanie?
-Mamy tych samych znajomych, bo ona ze mną do nich jeździła. - mówiąc to te ostatnie słowa wypowiedział z naciskiem.
-Aha. Czyli teraz będziesz miał do mnie pretensje, że nie pojechałam z tobą? Jay to mój znajomy i ty byś tam nie poszedł!
-To jest co innego. Ja z nim nie mam za miłych stosunków, a ty ich nawet nie znasz.
-Skoro jest tam Vanessa to też nie chce tam jeździć. A swoją drogą co wy tam robiliście?
Oho. Odezwała się we mnie zazdrość.
-Jakbyś pojechała to byś wiedziała.
-W takim razie co ja robiłam na imprezie u Jay'a ty zobaczysz na zdjęciach. - odgryzłam.
W zasadzie nie wiem o co my się już wtedy kłóciliśmy. Nie chcieliśmy pokazać, który zawinił bardziej. Chyba po prostu zrobić sobie na złość. Ten kto bardziej żałował swojej imprezy ten przegrał.
-A co robiłaś? - aż drgnął.
-Zobaczysz. - wzruszyłam ramionami lekko rozbawiona.
-To nie jest zabawne. - podszedł i chwycił mnie za rękę.
-Daj spokój. - wyrwałam się. - Tak tylko mówię. - wywróciłam oczami.
-Scar...
-Tak wiem. Mam tego nie robić, bo nic cię nie denerwuję tak jak przewracanie oczami, a zwłaszcza kiedy robię to ja. - wyrecytowałam.
Powtarzał to ciągle, aż się nauczyłam. Miałam tego dość, ale lubiłam kiedy się złości.
-Mamy problem z Louisem. - zdyszany Niall wbiegł do pokoju i tylko tyle zdążył powiedzieć.
Kiedy wybiegł, spojrzeliśmy na siebie z Harrym i po chwili wyszliśmy za nim nie mając pojęcia o co chodzi.
HEEEY :)
dzisiaj taki troche dłuższy. nie mam pojęcia jak to teraz bedzie z opowiadaniem. staram się jak mogę. wręcz błagam o wasze opinie. do następnego
xoxo
Świetny! x
OdpowiedzUsuńMega :p
OdpowiedzUsuń