-Jest na komisariacie, bo coś zrobił. Za nic by go tam nie brali. - odłożył gazetę.
-Zrób to dla mnie. Tylko to. - jęknęłam.
-No dobrze. - westchnął i wstał z fotela.
-Serio?
-Pierwszy i ostatni raz.
-Dziękuję. - rzuciłam mu się na szyję.
Do północy siedziałam z Louisem pod domem, ale wciąż ich nie było, a zaczęło robić się chłodno, więc rozeszliśmy się do swoich domów.
Udało mi się usnąć dopiero o drugiej, lecz sen nie był mi pisany. Po jakiś dwóch godzinach obudził mnie telefon. Byłam tak zaspana, że nawet nie zobaczyłam co jest na wyświetlaczu.
-Halo. - powiedziałam zaspanym głosem.
-Przepraszam, że przerwałem ci sen.
-Harry? - w momencie się rozbudziłam. - Już jesteś w domu?
-Tak. Twój tata...
-Wiem. Jak się czujesz?
-Lepiej. Dziękuję. A co...
-Zrobię wszystko żeby ci pomóc. Nie martw się.
-Ale ja się nie martwię. - mruknął.
-Harry... Nawet przez telefon słyszę jak kłamiesz. - zaśmiałam się.
-Dobra. Martwię się i przeraża mnie to. Nie wiem co będzie jutro i co z moją karierą, bo nawet to może ją zaprzepaścić.
-Jestem przy tobie i będę. Razem damy rade.
Gadaliśmy do świtu, spałam do południa. Potem Mari zwlekła mnie z łóżka, zbierała się na randkę z Niallem i nie wiedziała co ubrać.
Zeszłam na śniadanie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, czekali na mnie.
-Coś się stało? - usiadłam przy stole. - Normalnie musiałabym sobie zrobić sama.
-Chcieliśmy cię przeprosić, że nie wiedziałaś.
W sumie mogłabym zrobić awanturę, ale po co? Nie miałam ani siły, ani ochoty. Nie mówiąc już o tym, że tata uratował tyłek Harremu.
-Nic się nie stało. Zapomnijmy o tym.
-I jeszcze jedno. - zaczęła Melody. - Skoro już niedługo będziemy rodziną chciałabym mieć na ciebie jakiś wpływ, zaczynając od tego, że wolałabym, żebyś nie spotykała się z tym chłopakiem z naprzeciwka. Jest niebezpieczny.
-Słucham? - prychnęłam. - Nie będziesz wybierać mi znajomych. Poza tym...
Nie mogłam powiedzieć czemu pobił Maxa... Miałam pustkę w głowie.
Najlepszym rozwiązaniem było odejście od stołu.
-Scarlett wracaj! - zawołał tata. - Coś ci mówiłem na ten temat.
-Szkoda, że ty mnie nie słuchasz, a ja mam ciebie zawsze.
Wyszłam przed dom, usiadłam na schodkach i wyciągnęłam telefon.
Jakoś musiałam oczyścić imię Harrego. Zrobił to tak jakby dla mnie, musiałam mu pomóc.
Wykręciłam numer do Maxa. Z każdym sygnałem mój żołądek ściskał się coraz bardziej. Na szczęście bądź nieszczęście nie odebrał i włączyła się poczta. Napisałam mu wiadomość, żeby zadzwonił jak będzie dał radę, bo musimy się spotkać.
-Ładna piżama.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą Harrego, który właśnie siadał obok mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się
-Jak się dziś czujesz?
Wiedziałam o co pytał, nie chciał chyba przypominać mi wszystkiego słowami.
-Dobrze. Ale czułabym się lepiej w normalnym ubraniu, także wybacz na minutkę.
Wstałam, poszłam do siebie i ubrałam coś luźnego. Mijając jadalnie napotkałam groźne spojrzenie Melody. A no, strasznie się przejełam.
Kiedy wyszłam, zobaczyłam, że Harry trzyma mój telefon i coś z nim robi.
-Nie spotkasz się z nim. - podniósł na mnie wzrok.
-Czemu grzebiesz w moim telefonie? - wzięłam go od niego i zobaczyłam, że Harry otworzył wiadomość od Maxa.
-Czy ty do reszty oszalałaś? On jest niebezpieczny i dobrze się już o tym przekonałaś. - przybliżył się do mnie.
-Po pierwsze nie powinieneś odbierać moich wiadomości, a po drugie to moje życie.
-Czy ty w ogóle rozumiesz..? Ughr... Ja...
-Przestań, po prostu przestań, nie chcę żebyś powiedział o parę słów za dużo.
-Obiecaj, że tam nie pójdziesz.
-Co? Harry, nie wiem o...
-Obiecaj! - przerwał mi.
Nastała między nami cisza, nie chciałam obiecać, wtedy musiałabym skłamać... A to nie jest dobra droga, już się parę razy na tym przejechałam.
-Musimy sobie ufać. A w tej kwestii, póki nie obiecasz to ci nie uwierzę. - ujął moją twarz w dłonie.
Nie wypuściłby mnie choćbyśmy mieli stać na tym ganku trzy lata.
-Obiecuję. - spuściłam wzrok i zrobiłam parę kroków do tyłu. - Muszę iść pomóc Mari.
-Scarlett...
-Przyjdę do ciebie pod wieczór. Do zobaczenia - weszłam do środka.
Nie byłam zła, nie miałam o co. To on powinien... Poza tym, od razu wiedziałam, że niestety będę musiała złamać obietnice.
Potem odpisałam Maxowi. W sumie obiecałam, że nie pojadę do niego. Umówiliśmy się w barze, do którego razem chodziliśmy.
Denerwowałam się cholerne, czas szybko płyną, a kiedy godzina spotkania wybiła, wysiadłam z taksówki i weszłam do baru.
Siedział przy jednym stoliku z tyłu sali. W momencie zrobiło mi się gorąco. Każdy krok, który mnie do niego przybliżał coraz bardziej uświadamiał mi, że serio zwariowałam, nie powinnam przychodzić, a posłuchać Harrego, ale było już za późno.
-Zajmę ci pięć minut. - usiadłam.
-Spokojnie. - uśmiechnął się. - Mamy czas.
-Posłuchaj. Chcę żebyś wycofał wyznania przeciwko Harremu.
-Poprosił cię o pomoc? - zaśmiał się. - Proszę, proszę.
-On nie wie, że tu jestem. - próbowałam unikać jego przeszywającego wzroku.
-Uuuu. No to się podziało. A co do tamtego... Nie, nie zrobię tego. Dostanie na co zasłużył, a ty nie powinnaś marnować czasu na takiego gówniarza, ja wciąż czekam.
-W takim razie ja zeznam prawdę. Że mnie pobiłeś i próbowałeś zgwałcić.
-Nikt ci dziecinko nie uwierzy. - prychnął.
-Możliwe, ale pójdę do telewizji i gazet, rozniesie się to po całym świecie, a ty będziesz skończony. I przypominam, że mój tata jest dość wysoko postawionym policjantem.
Sama się sobie dziwiłam, mimo tego, że było mi niedobrze i bardzo się bałam, próbowałam być dość stanowcza i nie pokazywać strachu.
-No spokojnie. Nie musimy od razu być dla siebie tacy niemili. - wziął kosmyk moich włosów i założył za ucho. - Przecież bardzo dobrze się znamy.
-Albo to odwołasz, albo od razu stąd pójdę do najbliższej redakcji.
-Nie bądź taka pewna. Przecież widzę jak się mnie boisz. - chwycił mnie mocno za ramię.
-Jest tu masa ludzi, zaraz zacznę krzyczeć.
-A myślałem, że coś z nas będzie. - puścił mnie. - Odwołam zeznania, ale jak piśniesz choćby słowo...
-Zachowam to dla siebie. Mam nadzieję, że chociaż w takiej sprawie będziesz człowiekiem. - wstałam. - Na mnie już czas. Pamiętasz o naszej umowie. Zrób to jak najszybciej. - i wyszłam.
Jak wyszłam na świeże powietrze, od razu lepiej się poczułam, powoli uspokajałam oddech i wróciłam do rzeczywistości. Byłam z siebie dumna, mimo całego leku powiedziałam co chciałam i udało mi się. Ale sukces nie trwał długo, kiedy wracałam do domu ciągle się odwracałam, bałam się, że idzie za mną. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwował.
Z uśmiechem zapukałam do drzwi.
-Coś się stało? - otworzył mi również uśmiechnięty Louis.
-Nie. A czemu coś miało się stać? - weszłam do środka.
-Dawno nie widziałem twojego uśmiechu.
-A tak po prostu. - wzruszyłam ramionami.
Weszłam do salonu, Harry siedział na kanapie i oglądał telewizje. Usiedliśmy obok niego.
Zachowywaliśmy się jakby naszego poprzedniego spotkania w ogóle nie było.
W pewnym momencie Harremu zadzwonił telefon i wyszedł, po paru minutach wrócił cały rozpromieniony.
-Nie uwierzycie... Max wycofał zeznania. Już nie ma sprawy... - i nagle jego uśmiech razem z całą radością przepadł. - Czekaj, czekaj... Byłaś tam?! - krzyknął.
-Harry, posłuchaj. Ja tylko chciałam...
-Co chciałaś? Okłamałaś mnie...
CZEEEŚĆ
witam po mojej dłuższej nieobecności, ale wiecie jak to jest... koniec roku, czyli poprawianie ocen. coś tam napisałam... mam nadzieje, że chociaż troszeczke Wam się podoba. do następnego.
xoxo
i znowu tak kończysz..
OdpowiedzUsuńnienawidzę cię ok? ok
rozdział dobry
bardzo dobry
asdfghjkl; no
Właśnie dlaczego kończysz właśnie w takim momencie??
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny :D
Boże Boże Boże!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuuuuper <3
Szybko kolejny dawaj, bo już się nie mogę doczekac :D
czekam na next! rozdizał super:)
OdpowiedzUsuń