-Może jednak tam pójdę? - zapytałam zdenerwowana.
-Maggie nie powinnaś, oni sami muszą porozmawiać. - Harry objął mnie ramieniem.
-Ty to nazywasz rozmową? Wrzeszczą na siebie od dwudziestu minut.
-Spokojnie. Louis jej nigdy nie skrzywdzi. Poczekajmy, jakoś samo się rozwiąże. - zapewnił mnie.
Krzywki ucichły, aż zrobiło mi się gorąco. Po chwili dało się usłyszeć dość głośne trzaśnięcie wejściowymi drzwiami.
-Idę tam. - wstałam.
-Maggie. - chwycił mnie za rękę. -Usiądź.
-Nie. Idę i koniec. - wyrwałam się i wyszłam.
Pokój Louisa był obok, więc nie musiałam się produkować. Drzwi były otwarte, Loui stał przy oknie, plecami do mnie.
-Wiedziałaś wcześniej. - burknął jakby z pretensjami.
-Owszem, bo wiedziała jak zareagujesz. Jesteś z siebie dumny? - weszłam do środka.
-Ale...
-Ale co? Ty na prawdę jesteś durny.
-Nie jestem na to gotowy. - warknął i odwrócił się do mnie.
-A myślisz, że ona jest? - nie dawałam za wygraną. - To tak samo twoje jak jej dziecko. Sama go sobie nie zrobiła.
-A co z zespołem?
-Dziecko to nie jest cała armia wojska czy bomba. Jesteś na tyle dużym chłopczykiem, że powinieneś to zrozumieć. - westchnęłam. - Chociaż coraz bardziej zaczynam w to wątpić.
Usiadł na łóżku, potem ja usiadłam koło niego.
-Jesteśmy tacy młodzi... - schował twarz w dłoniach.
-Uwierz, że ja byłam jeszcze młodsza, ale dałam sobie rade i wy też dacie. Najgorsze co teraz może być to to co właśnie zrobiłeś. Jakby to była jej wina. To WASZE wspólne dziecko. Nie pozwól, żeby od ciebie odeszła. A najważniejsze jest twoje wsparcie, musicie być razem.
-To co ja mam teraz zrobić? - popatrzył na mnie.
-No leć do niej idioto.
Wziął bluzę z krzesła i wybiegł. Uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam nadzieję że im poszczęści się bardziej niż mi.
-Co ty tu robisz? - Niall zatrzymał się w korytarzu i patrzył na mnie zdziwiony.
-Gadałam z tym gamoniem.
-Wy? Gadaliście? Nie pozabijaliście się ani nic? Nikt nie ucierpiał? - zmarszczył czoło.
-No jakoś tam wyszło. - stanęłam obok blondyna. - A ty co się szwendasz?
-Właśnie szedłem do was zapytać się czy pójdziecie ze mną do sklepu.
-No jasne. - uśmiechnęłam się. - Harry! - otworzyłam drzwi do jego pokoju. - Chodź pójdziemy z Niallem na zakupy, już czeka na dole.
-Mieliśmy ten dzień spędzić razem, miło. - marudził.
-Przecież idziemy razem, kto powiedział że na zakupach nie może być miło. Chodź. - pociągnęłam go za rękę.
-A on sobie sam nie poradzi?
-Dobrze wiesz, że Niall to mały nie ogar.
-Słyszałem! - krzyknął z dołu.
Po pięciu minutach byliśmy już gotowi do wyjścia.
Jak przystało na Londyn w godzinach popołudniowych staliśmy w ogromym korku, okropnie nam się nudziło. Harry włączył radio, szły same świąteczne piosenki, już uszami nam wychodziły.
-No ruszaj. - upomniał go Niall.
-No czekaj, zagapiłem się. - obruszył się Hazza.
-To był zły pomysł żeby Maggie siedziała z tobą z przodu. Cały czas się na nią gapisz. Zero rozsądku.
Harry się zaczerwienił a ja wybuchłam śmiechem.
-W takim razie. Idę do ciebie panie obrażalski. - przeszłam na tylne siedzenie do Irlandczyka. - Lepiej?
On tylko kiwnął głową, Styles skupił się na drodze, znalazł jakiś skrót i po chwili byliśmy już pod centrum handlowym.
Wysiedliśmy z auta i stanęliśmy prosto przed obiektywami paparazzi.
Harry strasznie się wkurzył. Objął mnie ramieniem i schował za sobą.
-Przepraszam, nie wiem skąd oni wiedzieli... - powiedział.
-Przecież to nie twoja wina.
Przy wejściu ochroniarze nie pozwolili wejść fotografom, ale to nie gwarantowało, że już będzie spokój.
W środku była masa ludzi, a raczej nastoletnich dziewczyn. Poniektóre podchodziły, prosiły chłopaków o autograf, zdjęcie, nawet rozmawiały ze mną, to było miłe, lecz nie zawsze jest przyjemnie. Padały wyzwiska, do mnie. Nie znały mnie, nic o mnie nie wiedziały, a jednak zdawało by się że znają całe moje życie. To było przygnębiające, szłam słuchając nieprawdziwych oszczerstw na swój temat.
Niall z Hazzą próbowali z nimi rozmawiać, ale nic z tego.
-Spokojnie. Nic mi się nie dzieję. - uspokoiłam ich.
Kiedy weszliśmy do sklepu sytuacja się ustabilizowała, dziewczyny zniknęły, pozostali ludzie tylko uśmiechali się i szli dalej.
Trochę się tych rzeczy uzbierało, no nie trochę. Jak na pół roku.
-Wy się szykujecie na koniec świata? - zdziwiłam sie patrząc na to co Horan wziął z półek.
-Starczy na góra tydzień. Idę po masło orzechowe. - poszedł na lewo.
-Skoczę po mleko. - powiedział Harry i już go nie było.
Pisałam smsa to Zayna czy wszystko w porządku kiedy ktoś przede mną stanął, myślałam, że po prostu chce coś wziąć ale mu przeszkadzam więc się przesunęłam. Wkurzyłam się bo pomyślałam, że to kolejna ograniczona osoba, która chce mnie powyzywać żeby poczuć się lepiej.
Podniosłam wzrok i napotkałam Freddiego.
-Oh cześć. - uśmiechnęłam się.
-Hej. Co u ciebie? - był zmieszany, nie tym że mnie zobaczył, ale tym że Harry był ze mną. Miałam potem wrażenie, że czekał tylko aż on odejdzie.
-Jest okej. A ty jak się trzymasz? - schowałam komórkę do kieszeni.
-Dużo myślałem ostatnio, bo odeszłaś... Bez pożegnania. - zaczął się jąkać.
-Maggie. - podszedł Harry i mnie pocałował. - Myśleliśmy, że czekasz na zewnątrz, Niall jest już w samochodzie. - Traktował Freddiego jak powietrze.
-Do zobaczenia Freds. Zadzwoń jakby co. - uśmiechnęłam się na pożegnanie i poszłam za brunetem.
W aucie panowała cisza, tym razem Niall pojechał z przodu żeby pilnować Harrego.
-Coś się stało? Umarł ktoś? - zapytał blondyn.
-Nie. - odpowiedzieliśmy równo.
-Nie wydaję mi się.
-Harry jest zły bo rozmawiałam z Freddiem, a to przecież nic złego. - wzruszyłam ramionami.
-Oh, Maggie. Bo wiesz jak jest, Harry jest zazdrosny a ma za dużą dumę by się przyznać. - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale dostał w ramie od Stylesa.
-Ach to tak? Błagam cię. Jesteś tylko ty, nie zapowiada się na jakąś zmianę. - pochyliłam się do przodu i pocałowałam go w policzek.
-Jak dzieci. - oburzył się Niall.
W końcu dotarliśmy do ich domu. Tak szczerze miałam dość wszystkiego, jakoś nie mogłam się podnieść po tych wyzwiskach.
Wzięliśmy torby i podeszliśmy pod drzwi. Żaden nie miał klucza i nikogo nie było w domu.
-Serio? - jęknęłam.
Wróciliśmy do auta bo było zimno. Niall siedział z przodu i dzwonił do wszystkich a ja z Harrym weszłam do tyłu. Położyłam się i dałam głowę na jego kolana. Jak zwykle bawił się moimi włosami.
-Moja mama chce cię poznać. - zaczął pleść warkocz.
-To miłe, ja też ze chęcią ją poznam. - uśmiechnęłam się. - Ałaa! To boli!
-No przepraszam. - westchnął. - Jutro będzie w Londynie. Zostaniesz dziś na noc?
-Lepiej jak wrócę do domu. Poza tym nie możecie dostać sie do domu. - zaśmiałam się.
-Coś się wykombinuje.
-Pod warunkiem, że jutro mnie odwieziesz. W miarę rano.
-Skoro księżniczka sobie zażyczyła to tak będzie.
-Dobrze mój książę.
HEEEEEEEEEEEEEY
witam pod przed ostatnim rozdziałem :)
wooow mam już 18 obserwatorów. łuuuu
dziękuje za komentarze
już nie moge sie doczekać waszej reakcji po przeczytaniu epilogu :)
tak wstępnie to myśle że skończe to opowiadanie jeszcze w ferie (mam jeszcze tydzień)
do następnego
xoxo
świetny,
OdpowiedzUsuńtak. nie chciałam, żebyś 'ciągnęła' tego, ale smutno mi. przywiązałam się. jak skończysz to pewnie będę sie turlać bez celu. haha. sama wiesz jak jest :o
Szkoda. Juz prawie zaczęłam lubic Maggie. Czekam na epilog , chodź wolałabym żeby była jeszcze ze 20 rozdziałów , ale Ty tu rządzisz połko ★ -M.
OdpowiedzUsuńdlaczego kończysz? ja tu liczyłam, że Hazz z Meggie będą mieli dziecko ibędą szczęsliwa rodziną, a to tak mniej więcej jeszcze 20 rozdziałó :)
OdpowiedzUsuń