-Spałam przy otwartym balkonie, a było trochę chłodno i teraz mam lekki katar. I tak, wiem teraz będę uważać, cieplej się ubierać i wezmę leki. Miałeś już kończyć.
-No tak. - westchnął. - Kocham cię.
-Ja ciebie też, pozdrów Melody.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu i schowałam telefon do kieszeni swoich jeansów.
-Czy teraz mogę ci wytłumaczyć? - spytał zniecierpliwiony Harry.
Po tym jak powiedział mi, że ONA jest w ciąży prawie upadłam, Hazz mnie podtrzymał, ale zdecydowanie wolałam się oprzeć o ścianę niż o niego. Brakowało mi tlenu, musiałam usiąść, kiedy już chciał zacząć, uratował mnie tata, który zadzwonił, żeby mnie skontrolować, nic nie świadom mojego burzliwego dnia opowiadał mi o tym jak dobrze się bawią. I dobrze, po co im psuć tak cudowny czas? Przynajmniej mieli spokój.
Niestety rozmowa się skończyła i musieliśmy wrócić do niezaczętej rozmowy.
-Nie byłeś wtedy ze mną kiedy TO się stało, więc mnie nie zdradziłeś. Ja... Nie dam rady... Rozumiesz? Ty...
-Posłuchaj mnie dziewczyno! - krzyknął.
Aż drgnęłam, nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony. Przykucnął przede mną, odgarniając mi włosy z twarzy.
-To nie moje dziecko. - popatrzył na mnie z dumą w oczach.
-A kogo? Moje? - wstałam i podeszłam do okna.
-My nie... Nie uprawialiśmy seksu. Była ze mną i z kimś innym w tym samym czasie.
Pożałowałam tych słów, nie powinnam być taka ostra, a zwłaszcza, że zapewne wtedy dowiedział się, że był zdradzany.
Poczułam, że się zbliża, wyczułam nawet jego waniliowy szampon. Położył dłonie na moich biodrach, a potem objął mnie całą.
-Skoro zrobiła takie świństwo to czemu chcesz jej pomóc? - odwróciłam się do niego przodem.
-A kto ma to zrobić? Ten koleś się nią nie interesuję, dał jej nawet pieniądze na aborcje. Zostałem jej tylko ja.
Jego uczucia do NIEJ nie zniknęły, gdyby na prawdę tak było nawet by się nie przejął. Bałam się, że mi go odbierze. To by był dla mnie największy cios. Robiła wszystko, żeby nas zniszczyć.
-A gdzie w tym wszystkim ja? - szepnęłam.
-Scarlett... Ty jesteś najważniejsza, ja jej tylko pomagam nic więcej. Musi stanąć na nogi. Błagam cię, nie utrudniaj czegoś co już jest nie do zniesienia. - ujął moją twarz w dłonie. - Obiecuję, że nie zrobię nic głupiego. Tylko ty się liczysz.
Jego słowa trochę mnie uspokoiły, wiedziałam, że ważniejsze są czyny, ale od czegoś trzeba zacząć. Nie zamierzałam się poddać, nawet jeśli musiałabym o niego walczyć to zrobiłabym to.
Zależało mu. Jedyne co mogło nas wtedy poróżnić to moja zazdrość i chęć trzymania go dla siebie, więc musiałam to wszystko wsadzić sobie w kieszeń i udawać, że jest w porządku.
-Już rozumiesz? Nie jesteś na mnie zła?
Zauważyłam, że kąciki jego ust drgają. Walczył ze swoim uśmiechem.
-Wszystko okej. - wysiliłam się na lekki uśmiech, a on mnie pocałował.
-W takim razie szykuj się i wychodzimy. - wypuścił mnie z objęć i podszedł do szafy.
-Gdzie? - zmarszczyłam czoło.
Ostatnią rzeczą, którą chciałam to wyjść gdzieś do ludzi. Mi wystarczyłoby jego towarzystwo. Bez żadnych innych, zbędnych udogodnień.
-Simon, mój znajomy robi imprezę, dawno się z nim nie widziałem i z resztą znajomych w sumie też. I chcę cię wziąć ze sobą.
-Wow. No, no. Harry Styles jest strasznie rozchwytywany. Przykro mi gwiazdo, ale nigdzie nie idę.
-Idziemy razem. Pamiętasz? Razem albo w ogóle. A chyba nie chcesz żebym siedział cały wieczór nieszczęśliwy. - przyłożył dłoń do czoła i westchnął jak królewna.
-Nie to fair, że wymuszasz na mnie wyjście na imprezę. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - No dobra, ale jutro cały dzień spędzamy sami.
-Jak sobie życzysz kochanie. - objął mnie jedną ręką, cmoknęłam go, a on przeciągnął pocałunek.
Daisy wpadła do pokoju i zdezorientowana stała w progu, a ja szybko oderwałam się od Harrego.
-Yyy. - odchrząknęłam. - Coś się stało?
Harry zaczął się chichrać i wyciągać jakieś ubrania z szafki.
-Miałyśmy pograć w warcaby. - zrobiła zrezygnowaną minę.
No fakt, zapomniałam.
-Widzisz Harry? Nie mogę iść. Obiecałam im. - uśmiechnęłam się złośliwie w jego stronę.
-No to patrz i ucz się. - szepnął kiedy przechodził obok mnie. Kucnął koło dziewczynki i chwycił ją za jej małe dłonie. - Daisy niestety już mamy plany, ale następnym razem Scarlett spędzi z wami cały dzień, ja też. - pocałował ją w policzek. - Nie będziesz zła?
Tym pocałunkiem załatwił wszystko, jeszcze chwilka, a mała by zemdlała. Nie będąc w stanie wykrztusić z siebie słowa, Daisy tylko kiwnęła głową i wybiegła z pokoju.
-Jesteś okropny.
-Ja po prostu używam swojego uroku osobistego. - przeczesał palcami swoje brązowe loki.
-Jak wrócimy to zostajesz u mnie? - spytałam zauważając kupkę ubrań na łóżku.
-Mhm... Obiecałem. - mruknął zbliżając się do mnie i kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
-Jeśli mamy iść to się opanuj i chodźmy do mnie.
-Myślę, że powinnam ubrać coś co bardziej mnie zakrywa. Nie sądzisz?
Stałam przed lustrem w czerwonej obcisłej sukience, do połowy łydki, na szerokich ramiączkach, którą wybrał Harry. Miałam mieć ją na bal zakończenia roku szkolnego, na którym niestety nie zdążyłam być.
-No tak. Najlepiej kombinezon. I kask. Koniecznie astronauty. - nawet nie podniósł wzroku znad telefonu.
-Ha, ha, ha. - wywróciłam oczami. - Nawet nie popatrzyłeś. - jęknęłam i usiadłam.
-Wyglądasz cudownie. - łaskawie w końcu odłożył telefon i wstał z łóżka. - Jest idealnie. - musnął moje usta.
W sumie chyba po godzinie byliśmy gotowi. Na miejscu pojawiliśmy się koło dziesiątej. Jednopiętrowy domek przyjaciela Harrego był pełny. Praktycznie każda osoba uśmiechała się w naszym kierunku, podchodzili witali się. Dlatego, że przyszłam z Harrym wszyscy byli dla mnie mili. Nie miałam pojęcia dlaczego. To był człowiek jak każdy inny.
Zanim zdążyłam się zapytać jak zamierzamy wrócić to Harry wypijał już trzeciego drinka. Nie mógł prowadzić, bo już był pijany. Gdyby wsiadł i pojechał, a jego samochodowi coś by się stało, prawdopodobnie zabiłby mnie za to, że mu na to pozwoliłam.
Usiadłam z Hazzą i jego znajomymi przy dużym stole. Zauważyłam, że mimo jego sławy nie traktują go jakoś inaczej niż resztę. Ci ludzie, którzy tylko przechodzili i machali cieszyli się jakby spotkali króla. W sumie sama bym się cieszyła tak samo gdybym się z nim nie znała.
Któryś z obecnych, bodajże Mike zapytał co u Vanessy. Nie miałam pojęcia czy mnie nie zauważył, czy udawał, że mnie nie było.
Harry zaczął nerwowo bawić się swoim kieliszkiem i kompletnie nie wiedział co powiedzieć.
-Jest w ciąży. - burknął.
Chciał, żeby nie usłyszeli, ale niestety wszyscy dowiedzieli się o jej stanie.
-Żartujesz? Czemu się nie chwaliłeś wcześniej? Trzeba to opić! - wrzasnął jakiś blondyn.
Ale jednak reszta chyba zauważyła, że nie przyszedł sam, a nawet, że jestem jego obecną dziewczyną.
-To nie... - zaczął.
-Strasznie tu duszno. - wzięłam głęboki oddech i wstałam. - Zaraz wracam.
Wiedziałam, że mogą zdarzyć się takie nieporozumienia, ale ja po prostu nie dałam rady.
Wyszłam przed budynek i usiadłam na krawężniku. Nie czułam się jakoś urażona, było mi trochę przykro. To nie była niczyja wina, wyszło z przypadku.
-Wszystko w porządku?
Podniosłam wzrok i zobaczyłam nad sobą niewysoką brunetkę, mogła być starsza ode mnie o zaledwie trzy lata. Nie przejmując się tym, że się nie znamy usiadła obok mnie.
-Mały kłopot z chłopakiem.
-Mhm... - kiwnęła głową.
Wiedziałam, że czeka na dalszy ciąg. Nie powinnam, ale jakoś samo poszło.
-No więc, jego była jest w ciąży, nie z nim, ale on i tak jej pomaga, jestem zazdrosna, ale nie mogę tego przy nim pokazywać, bo wtedy na pewno się pokłócimy, a jej o to chodzi, żebyśmy się rozstali. Teraz jego znajomi opijają jej dziecko, bo myślą, że jest w ciąży z nim. No i nie wytrzymałam. - westchnęłam.
I w sekundzie zrobiło mi się lżej.
-Wow, no to nieźle. Mój brat nigdy nie radził sobie z problemami w sposób jaki powinien.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
Jak to brat? Czegoś nie zrozumiałam.
I wtedy zorientowałam się, że to Gemma. Jak mogłam tego nie zauważyć od razu? Przecież widziałam tyle jej zdjęć.
-Ja... Przepraszam...
-Scarlett. - zaśmiała się. - Nic nie zrobiłaś, daj spokój. Wstawaj i wracamy do środka.
Nie miałam pojęcia skąd zna moje imię, a przede wszystkim wie jak wyglądam. Może widziała zdjęcia w internecie, a może Harry jej mówił. Chciałabym się dowiedzieć co jej mówił na mój temat.
-Gemma... - stanęłam na chwilę.
-Tak? - spojrzała na mnie.
-Możesz mu nie mówić o tym co ci powiedziałam? Pewnie wolałby ci sam powiedzieć, a ja nie powinnam...
-Nie masz się czym martwić.
Weszłyśmy do domu i wpadłam na kogoś.
-Scalett?
-Sam? Co ty tu robisz?
Kogo ja jeszcze mogłam spotkać na tej imprezie?
Heeey
miałam dodać troszkę wcześniej, ale w całym mieście nie było internetu, a potem miałam problem z komputerem, ale jest już okej. trochę dramatu i trochę miłej sceny. mam nadzieje, że choć troche się wam podoba. jeśli ktoś nie pamięta: Sam to przyjaciel Vanessy, który również kumplował się z Scarlett. do następnego
xoxo
Wow <3
OdpowiedzUsuńMega <3
CZekam z niecierpliwością na następny <3