poniedziałek, 25 lutego 2013

ROZDZIAŁ 4

Trochę się stresowałam, przed poznaniem dziewczyny ojca no, ale przecież nie mogłam stać przed drzwiami całą wieczność. No i w końcu weszłam, od razu poszłam do kuchni skąd dobiegała rozmowa.
-Cześć. - uśmiechnęłam się, a oni na mnie spojrzeli.
Była dość wysoka i chuda, jak modelka. Twarz smukła i pociągła odejmowała jej lat, a krótkie brązowe włosy podkreślały jej oczy.
-Witaj. - podeszła. - Scalett, tyle o tobie słyszałam. - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Wydawała się na prawdę przemiła, nie miałam pojęcia czemu William tak o niej mówił.
-Porozmawiacie sobie jutro. A teraz młoda damo może mi wyjaśnisz co dzisiaj zrobiłaś. - przerwał nam tata.
-Richard daj spokój, spróbuj ją zrozumieć. - wstawiła się za mną i dzięki niej poczułam się pewniej.
-Melody proszę cię. - spojrzał na nią krytycznie.
Ona tylko uśmiechnęła się przepraszająco do mnie i wyszła. To nie był jej obowiązek, nie musiała mnie bronić, a jednak spróbowała, widocznie szanowała to, że tata chce sam ze mną porozmawiać.
Wszystkie 'rozmowy' gdy coś przeskrobałam wyglądały tak samo. Tata mówił co mu leżało na sercu, ja słuchałam, a na końcu zawsze przepraszałam i było okej. Lecz nie tym razem...
-Co ty sobie wyobrażasz? Jak mogłam tak postąpić wobec niego? Zero szacunku i wdzięczności.
-Ale...
-Rozczarowałem się na tobie Scarlett. - powiedział do mnie po imieniu co nie wróżyło niczego dobrego. - Na następnej wizycie przeprosisz go i będziesz słuchać i z nim rozmawiać. - mówił już trochę spokojnie.
-Dobrze tato. - przytaknęłam.
No bałam się wtedy, że w każdej chwili mogłabym wrócić do Włoch. Wtedy zgodziłabym się nawet na zjedzenie majonezu z nutellą.
-Jutro idziesz do szkoły, William cię odwiezie i odbierze. Idź już do siebie.
-Przepraszam. - mruknęłam i poszłam do siebie.
Znowu miałam to uczucie, że wszystko się wali. Jedynym moim wyjściem była muzyka, gdzie ucieka się od wszystkiego.
Usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać "Skyscraper" Demi Lovato, po wstępie dołączyłam śpiew. Po skończeniu usłyszałam oklaski, pomyślałam, że zwariowałam i te tabletki tak na mnie działają. Postanowiłam to sprawdzić, wyszłam na balkon, a naprzeciwko - na swoim balkonie - stał Harry.
-Wow, to było niesamowite. - uśmiechnął się.
No i myślałam, że wybuchnę ze szczęścia, brakowało tylko troszkę do tego żebym zemdlała.
-Dziękuję. - czułam jak się rumienie. - Ty też interesujesz się muzyką jak Louis?
-To ty serio nie wiesz kim jesteśmy?
-Vivi chodź na kolacje. - zawołał mnie tata.
-Już schodzę. - mruknęłam. - Do zobaczenia. - pomachałam Harremu i poszłam.
Dzięki tacie nie musiałam kłamać, chociaż na to się przydał. Już wyobrażałam sobie tą kolacje, Melody będzie próbowała ze mną rozmawiać, a ja będę myśleć tylko o tym jak najszybciej będę mogła stamtąd pójść.
-Więc czym się interesujesz Scarlett? - zapytała kiedy usiedliśmy w jadalni.
-Muzyką, taniec odpuściłam po wypadku. - odparłam.
Nie chciałam być dla niej nie miła czy coś, po prostu nie miałam nastroju na przesłuchanie.
-Mhm. Ja jestem...
-Adwokatem. - dokończyłam.
Wszystko działało mi na nerwy, chciałam tylko pójść do siebie i nie wychodzić z pokoju do rana.
Powiedziałam do taty po włosku żeby oni nie zrozumieli, że chce iść do siebie bo nie chce z nimi siedzieć, a nie chce kłótni. Ten tylko kiwnął głową.
Odstawiłam talerz do kuchni i poszłam do siebie.
Rozbolał mnie brzuch na samą myśl, że na następny dzień miałam wybrać się do szkoły.

Nogi mi się trzęsły jak na pierwszym występie, w angielskich szkołach jest zdecydowanie inaczej niż we włoskich. Tam wszyscy cię witają, są dla siebie mili. A tu nawet na ciebie nie popatrzą. Jesteś pchany na korytarzu jak każdy inny. Nie było jak w filmie, nikt się na mnie nie patrzył. I dobrze. Centralnie przed sekretariatem wypadły mi książki i wtedy też nie było jak w filmie, nikt nie przyszedł i nie pomógł mi ich pozbierać, sama musiałam sobie poradzić.
Na początku lekcji pani mnie przedstawiła, potem usiadłam i nikt się nawet nie obejrzał. Nikt się nie przedstawił, nikt nie spojrzał, nic, jakby to było dla nich normalne. Żaden z nauczycieli o nic mnie nie zapytał, czułam się niewidzialna. Ale odpowiadało mi to, nie lubię być w centrum uwagi.
Przyszedł czas lunchu. Jakoś nie marzyło mi się siedzieć koło dziwnych ludzi, więc mimo brzydkiej pogody poszłam na zewnątrz, gdzie nie było nikogo.
Usiadłam przy stoliku i wyciągnęłam telefon, po czym wykręciłam numer siostry.
-Halo. - odebrała, miała zaspany głos.
-Obudziłam cię?
-Tak jakby trochę. - mruknęła.
-To ty nie w szkole? - zdziwiłam się.
-Wczoraj był występ, mama pozwoliła mi dziś zostać w domu. - wysapała.
-Stęskniłam się Mari. - jęknęłam.
-Ja za tobą też. Z samą mamą można zwariować.
-Poznałam dziewczynę taty i jej syna. William jest okej, ona też wydaję się w porządku, ale jeszcze nie miałam okazji z nią pogadać, bo wyszłam od terapeuty i tata jest zły więc wole się za bardzo nie udzielać w domu.
-Tam też masz terapeutę? Spokojnie. Na pewno są dobre strony mieszkania tam.
-AAAAAAAAAAAAAAAA. - pisnęłam, po czym przypomniałam sobie gdzie jestem i zakryłam usta dłonią. - Nie zgadniesz naprzeciwko kogo mieszkam. - szepnęłam.
-Yyy... Ludzi?
-Ale za to jakich... One Direction. - kiedy wypowiedziałam te dwa ostatnie słowa, ciarki przeszły całe moje ciało.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA. - krzyknęła. - Żartujesz sobie?! Chce już tam być! - piszczała.
-Nie jest ci zimno? - jakiś chłopak się przysiadł, jakby nigdy nic.
-Mari, muszę kończyć. Zadzwonię jutro. Kocham cię. - rozłączyłam się i telefon włożyłam do kieszeni. - Słucham? - spojrzałam na chłopaka.
-Zapytałem czy nie jest ci zimno. - burknął.
Nawet przystojny, blond włosy prawie do ramion, które chował pod czarną beanie, ubrany dość przyzwoicie. Aż dziwnie, że zagadał do nowej.
-Jest okej. Choć we Włoszech jest o wiele cieplej. - wstałam z ławki, wzięłam torbę i ruszyłam przed siebie, a on za mną.
-Więc jesteś z Włoch. - kiwnął głową. - Co cię tutaj przywiało?
PRZYWIAŁO?! Co to za jakieś teksty? Myślałam, że wyśmieje go na śmierć.
-Zamieszkałam z tatą. Jesteśmy razem w klasie? - zapytałam.
-Tak, właśnie chciałem wcześniej podejść, ale jakoś znikałaś. A na lekcji jeszcze bym oberwał. - otworzył mi drzwi.
Uśmiechnęłam się pod nosem i dalej szłam.
-Mógłbyś mnie zaprowadzić pod sale? Mamy angielski, ale nie mam pojęcia gdzie. - grzebałam w torbie za planem.
-Jasne. - uśmiechnął się.
Nawet był miły. Nawet ze mną usiadł, przegadaliśmy dwie lekcje. Aż nastąpił koniec zajęć.
Szliśmy razem, aż do ulicy. Byłam przekonana, że przyjedzie po mnie William, ale pojawił się tata.
-To jest twój ojciec? - zapytał Sam. Udało mi się dowiedzieć jak ma na imię.
-No niestety. - mruknęłam. - Znasz go?
-Jasne, kto tutaj by go nie znał? Przecież ma tą restauracje. No i jest policjantem, często ma zajęcia z nami. Do jutra. - uśmiechnął się i poszedł.
Wsiadłam do auta, myślałam, że tata się odezwie, czy coś. Ale nic z tego. Zdążyłam tylko zauważyć, że nie jedziemy do domu tylko do restauracji.
W środku jak zwykle pełno ludzi, dlatego wzięłam jedzenie i wyszłam do ogrodu gdzie było pełne One Direction. Talerz prawie spadł mi na ziemie.
Nie da się opisać tego uczucia, coś niesamowitego, kiedy czujesz, że właśnie w tej chwili spełniają ci się marzenia.
Poznałam resztę. Może wcześniej ich nie znałam osobiście, ale czułam jakbyśmy byli znajomymi parę lat.
Oczywiście coś musiało się popsuć. Przyszedł tata usiadł obok mnie.
-Widzę, że już poznałaś się z naszymi sąsiadami. - nie przestawał się uśmiechać.
-Yhym. - mruknęłam.
Bardzo chciałam żeby sobie poszedł, żeby coś nagle się wydarzyło, żeby był potrzebny w kuchni, żeby go tu nie było. Czułam, że stanie się coś złego.
-A pamiętasz jak rok temu zadzwoniłaś do mnie z płaczem, że nie ma już biletów na ich koncert? - zaśmiał się.
Jedyne co mogłam wtedy zrobić to zapaść się pod ziemie.
Dobrze, że tylko Harry i Louis wiedzieli, że ich niby nie znałam. Loui był zły, głośno rzucił widelcem i wyszedł.
Wstałam i pobiegłam za nim.
-Louis stój. - w końcu do niego doszłam, byliśmy już prawie na naszym osiedlu.
-Okłamałaś mnie. - oburzył się. - Zrobiłaś to czego najbardziej nie znoszę.
-Nie chciałam, żebyście potraktowali mnie jak zwykłą fankę i potem zapomnieli.
-Jak miałbym zapomnieć skoro mieszkasz parę kroków dalej? - zatrzymał się pod domem.
-Nie wiem no, spanikowałam. Nie wiesz jak to jest. - spuściłam wzrok.


HEEEEEEY!
przepraszam, że tak późno, ale zaplanowałam sobie na dziś po szkole dokończyć, ale mojej przyjaciółki nie ma i poprosiła mnie o parę rzeczy, które zajęły mi troche. mam nadzieje, że nie jesteście źli, taki słaby ten rozdział. wielkie dzięki za komentarze, jesteście cudowni < 33 odpowiedź na pytanie czy Danielle i Eleanor będą odpowiadam: tak, ale trochę później.
ps.: dziękuje za 22 obserwatorów. NIEDŁUGO 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ ♥
xoxo     

4 komentarze:

  1. wcale nie jest słaby:) ale pogodzi się z chłopakami, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekamy na next. :)
    Buziaki, El xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. wooo. jakie emołszyn. bardzo fajny rozdział.

    gratuluje 10+ k wyświetleń :) x

    OdpowiedzUsuń