Modliłam się tylko, żeby nie dzwonili do domu.
Weszłam cicho, szybko zdjęłam trampki, ale za głośno nimi rzuciłam.
-SCARLETT VIVIENNE KOURTNEY BENNETT! - krzyk mamy dobiegał z kuchni.
Zadrżałam, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do kuchni.
-Mamo... - zaczęłam.
-Nie ma mamo, mam dość. Nie chce słuchać "Ona zaczęła...", "To nie moja wina". Po prostu dość. - trochę się uspokoiła, ale bałam się co będzie dalej. - Wiesz jaka jest umowa... Prawie wszystko już gotowe.
Stałam dalej jak słup soli, mama dużo razy o tym wspominała, ale nigdy nie brałam tego na serio, zawsze miał być ten 'ostatni raz'. Chociaż cieszyłam na tą wieść, w końcu nadeszła ta chwila.
-Masz czas do wieczora. - wzięła paczkę papierosów i wyszła z naszego mieszkania.
Obróciłam się w lewo, zrobiłam jeden krok i już weszłam do pokoju, który dzieliłam z siostrą. Nasze mieszkanie nie było za duże, dwa pokoje, kuchnia i łazienka, nic szczególnego.
Mari leżała u mnie na łóżku, bawiła się telefonem, ale jak zobaczyła, że weszłam do pokoju, usiadła w sekundzie.
-I jak? - zapytała.
-No nic. Ale tym razem na prawdę to ona zaczęła, ja tylko oddałam. - opadłam na krzesło. - Strasznie dziś gorąco.
-Scarlett, mieszkamy we Włoszech, jest początek czerwca, czego ty oczekujesz? A teraz gadaj! - popędzała mnie.
-Niby wieczorem mam samolot. - westchnęłam.
-No co ty? Nie możesz mnie tu zostawić. Z kim ja będę tańczyć? Kto będzie mi śpiewał jak będę smutna? - zaczęła panikować.
-Mari spokojnie, ona tak tylko mówi. Jak po każdej takiej sytuacji. - podeszłam do szafki, wyciągnęłam tabletki i zaczęłam połykać przeznaczone dawki.
-Tak myślisz? To dobrze, ale błagam, bo ona kiedyś przestanie ci wierzyć, że się poprawisz. Przy kolejnej bójce ona już nie wytrzyma.
-Radziłabym ci się już zacząć pakować. - mama weszła, położyła dwie duże walizki na podłodze i wyszła.
Popatrzyłyśmy się na siebie zszokowane.
-Błagam, żeby to był żart. - blondynka zaczęła nerwowo chodzić po małym pokoju.
-Można się byłoo tego spodziewać. - otworzyłam szafę i zaczęłam rzucać ubrania na łóżko.
-A co ty taka spokojna?
No tak już było. Obydwie byłyśmy grzeczne, no oprócz moich bójek. Słuchałyśmy rodziców, dobrze się uczyłyśmy. Obie też byłyśmy przeważnie spokojne, a ja wiedziałam, że w tej sytuacji nic nie uzyskam. Mari za to wolała świrować, może miała nadzieje, że dzięki temu zostanę.
-To nic nie da. - wszystko składałam i kładłam do walizek, siostra uklękła obok mnie i pomogła mi z ubraniami.
-Zostawisz mnie? Nie możesz, zabraniam ci. Od zawsze byłyśmy razem, nawet w brzuchu u mamy. Nigdy się nie rozstawałyśmy. - ciągle mówiła.
-Posłuchaj. - odstawiłam na chwilę pakowanie i spojrzałam na nią. - To, że pojadę do taty nie znaczy, że przestane cię kochać. Jesteś dla mnie najważniejsza, poza tym przecież jak co roku jesteśmy w Londynie na wakacje. - przytuliłam ją.
-Od początku, aż do końca? - wystawiła mały paluszek.
To zdanie wypowiadałyśmy zawsze jak się pokłóciłyśmy, bądź któraś była smutna, albo na drugą zła.
-Od początku, aż do końca. - powtórzyłam twierdząco i splotłam nasze palce. - A teraz wracamy do pakowania. - zaśmiałam się.
Może tego nie okazywałam, ale byłam strasznie przybita, nie chciałam jej zostawiać. "To moja najlepsza przyjaciółka, jak ja to zrobię?" - powtarzałam sobie w myślach. Tak z dnia na dzień, to nie było możliwe.
Po spakowanych ubraniach, nadszedł czas na strój do baletu. Postanowiłam, że nie będę już tańczyć, u taty, ale na wszelki wypadek... Koło pełnych walizek położyłam jeszcze pokrowiec z gitarą.
-Idziemy na spacer? Ten ostatni raz, proszę, proszę, proszę. - uśmiechnęłam się do Mari.
-No dobra. Znaj łaskę pana. - prychnęła, a potem wybuchłyśmy śmiechem.
Wsunęłyśmy tylko okulary przeciwsłoneczne na nosy i byłyśmy gotowe do wyjścia.
Nie mieszkaliśmy w nie wiadomo jakiej cudnej dzielnicy, ale nie było też strasznie. Wszyscy w okolicy się znali, atmosfera była pozytywna i na ogół nie było awantur. Żal mi było to zostawiać, miałam wkroczyć do nieznajomego mi świata. Niby jeździłam tam na wakacje, ale to nie to samo.
Ostatni spacer po moich pięknych i słonecznych Włoszech, coś nie do opisania. Spróbujcie sobie wyobrazić; twój cały świat musisz zamknąć w pudełku i przenieść gdzieś indziej. Po prostu się nie da. Chociaż było parę plusów; w końcu mogłam zamieszkać z tatą, zająć się muzyką, w końcu mieć spokój od ciągłego paplania mamy.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie taty, natychmiast odebrałam.
-No cześć Vivi. Gotowa?
-Hej. Tak, wszystko spakowane. - uśmiechnęłam się na myśl o spotkaniu z tatą.
-Będę czekać na lotnisku. Mam niespodziankę.
-Nie mogę się doczekać. Mamy dużo do pogadania. - miałam na myśli jego nową dziewczynę, o której dowiedziałam się przypadkiem od jego przyjaciela Gordona.
-Powiedz Mari, że tylko skończy zajęcia w szkole i ostatnie występy się odbędą to przyjedzie. Kończę bo właśnie wracam do domu, muszę trochę posprzątać. Kocham cię Vivi.
-Ja ciebie też. - rozłączyłam się.
Tata mówi do mnie "Vivi" od urodzenia, chciał żebym miała tak na imię, ale mama zastrajkowała i to zostało moim drugim imieniem. A, że tata jest uparty jak na Bennettów przystało, to mówi tak cały czas.
A co do Gordona; jest to taty przyjaciel, z którym przyleciał do Włoch, lecz on musiał wrócić. Teraz wspólnie prowadzą restaurację, Gordon jest szefem kuchni i współwłaścicielem, tata tym 'większym' właścicielem, chociaż zachowują w zarządzaniu równowagę. Już nie mogłam się doczekać, aż ich oboje spotkam i pójdę do restauracji.
Prócz zajmowaniem się restauracją tata jest policjantem.
Z zamyśleń wyrwała mnie siostra, komunikując że jesteśmy pod domem, a na mnie już czeka taksówka.
Dopiero wtedy to do mnie dotarło, musiałam opuścić moją siostrę. Byłam na siebie zła, ale użalanie się nad sobą nic nie dawało, więc nie chciałam tracić czasu.
Miły pan kierowca zapakował moje bagaże, Mari chciała ze mną pojechać, ale mama 'musiała' uszyć strój na jej występ, dlatego pożegnałyśmy się pod domem i szybko pojechałam z siostrą żeby nie spóźnić się na samolot.
Nie to, że mam coś do mamy. Po prostu nasze stosunki nie idą w dobrym kierunku. Po... śmierci Jadena wszystko się zmieniło. To oczywiste, że się kochamy, ale nie potrafimy być ze sobą tak blisko jak kiedyś, to co innego.
-Słuchaj mnie. - kiedy stałyśmy już koło odprawy Mari naszło na zwierzenia. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, nie chce się rozstawać, ale przez twoje bójki cwaniaku musimy się rozdzielić, co na bliźniaczki nie przystało. Wiem, że się zobaczymy za miesiąc, ale przez ten czas może wydarzyć się wiele, sama wiesz, że jeden dzień może obrócić życie w koszmar. On tam jest i będzie się tobą opiekować. - pokazała lekko palcem do góry, a ja położyłam dłoń na klatce piersiowej, a konkretne na literce "J" która wisiała na złotym łańcuszku. - Teraz już będzie z góry.
-Kocham cię siostra. - przytuliłam ja.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
-Od początku, aż do końca. - powiedziałyśmy razem.
I byłam już gotowa. Po wejściu do samolotu od razu usiadłam i zasnęłam.
Obudził mnie pan siedzący obok, powiedział, że jesteśmy na miejscu.
Było już trochę ciemno. Szybko odebrałam swoje bagaże i ruszyłam przed siebie, kompletnie nie wiedząc gdzie. Chodziłam bez celu jakieś dwadzieścia minut, zaczęłam trochę panikować, ale nagle wśród tłumu wyłonił się tata.
Jak już był koło mnie, zostawiłam rzeczy i się do niego przytuliłam.
Nasze przywitanie trwało dość sporo, dopóki jakaś starsza pani nie okrzyczała nas, że stoimy na środku. Tata wziął bagaże i ruszyliśmy.
-Już mogę ci powiedzieć, co jest tą niespodzianką.
-Taaak. - zaklaskałam w dłonie jak malutkie dziecko.
-Mamy nowy dom. Po tych atakach na rodziny policjantów, prokuratorów i polityków, postanowiłem bardziej zadbać o bezpieczeństwo. Dom jest na chronionym osiedlu, całe liczy dwadzieścia takich domów, jest ogrodzony bramą, a wejścia pilnuje strażnik.
-To jak więzienie? - zdziwiłam się.
-Nie. Tu chodzi tylko o bezpieczeństwo. Tylko dziewięć domów jest zamieszkanych, to osiedle dopiero wybudowano. Będziesz miała swój pokój, no i jeszcze jedno. Bo za tydzień masz urodziny i zamówiłem dla ciebie fortepian, mieli go przywieźć właśnie w ta datę, ale pomylili terminy i już jest.
Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć. Jeszcze parę godzin temu dzieliłam pokój z siostrą, mało miejsca i słabe warunki do rozwijania swojej pasji. A tu się okazuję, że dostanę swój pokój i fortepian na urodziny.
W końcu dojechaliśmy. Dziesięć domów po jednej stronie ulicy i dziesięć po drugiej. Nasz był praktycznie pośrodku, a dokładnie piąty od bramy.
Ktoś również się wprowadzał. Naprzeciwko nas. Miałam tylko nadzieje, że to jacyś normalni ludzie, może mogłabym kogoś poznać...
-To chyba jakaś rodzina z dzieckiem, wnoszą trampolinę i kolorowe meble. - mruknął parkując.
-Mhm. - westchnęłam.
Dom był ogromny, biały z czarnym dachem. Weszliśmy po schodkach na werandę, która była podparta kolumnami, które sięgały do balkonu piętro wyżej. Tata przepuścił mnie w drzwiach, ujrzałam ogromną przestrzeń. Szłam przed siebie z otwartą buzią. Na lewo były drzwi do kuchni, urządzona była w kolorze bakłażanu i zgniłej zieleni, dość modnie więc ktoś musiał maczać tu swoje paluszki. Wróciłam do salonu, był wielki i prowadził na taras, weszłam tam, ogród również był dość masywny. Śliczne kwiatki, huśtawka... Tu musi mieszkać kobieta i tata już mnie nie oszuka.
-Vivi! Chodź pokażę ci twój pokój! - zawołał mnie tata, który już stał na drewnianych schodach.
Doszłam do niego, krok w krok. Weszliśmy na piętro, na lewo był jeden korytarz a po prawej były drzwi.
-Tutaj. - otworzył je z uśmiechem.
Na lewo była ogromna szafa, obok niej lśniący fortepian. Dalej stało biurko i łóżko, a pod oknem fotel i regał z książkami. Od razu usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać.
Dzień dobry bądź dobry wieczór :)
tak więc pierwsze koty za płoty. za dużo sie nie dzieje, na razie chciałam objaśnić parę rzeczy, ale mam nadzieje że was aż tak strasznie nie zanudziłam. dziękuuuuuuuuuuuję za komentarze baaaaaardzo.
xoxo
Uuu.. Ciekawie. Czekam na rozwój akcji.
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa, baaaaardzo ciekwa dalszych losó opowiadania, bozaczyna sie na maxa interesująco:D
OdpowiedzUsuńHaha super! Pewnie te "dzieci" z naprzeciwka to 1D :) Czekam na next !
OdpowiedzUsuńNo no no genialny początek czekam na nexta ! <3
OdpowiedzUsuń