Zeszłam z Darcy do kuchni, zrobiłam śniadanie, przyszli chłopcy i usiedliśmy razem przy stole.
-Mam prośbę.-Uśmiechnęłam się.
-Od, której i do której?-Zapytał Justin, nie odrywając wzroku od swoich kanapek.
-A skąd wiesz, że chce od razu coś od ciebie, a zwłaszcza, żeby popilnować Darcy?
-A nie chcesz?
-Chce.
-No właśnie. Więc?
-Od szesnastej do dwudziestej dwudziestej pierwszej.
-Okej, za to jutro idziesz na zakupy.
-Dobra.
Zjedliśmy w ciszy.
Ubrałam jasne rurki i koszule w kratę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Posiedziałam z Tay, która przyszła do Luci.
Usłyszałam pukanie.
Włożył vansy na nogi i byłam już gotowa.
Po chwili byliśmy już pod domem 1D.
W progu powitał mnie Liam, Zayn, Niall i dwie dziewczyny.
Weszliśmy do jadalni.
Stałam jak kołek, aż podeszły te dziewczyny.
-Cześć jestem Eleanor, a to jest Danielle.-Uśmiechnęły się.
-Maggie.-Odwzajemniłam uśmiech.
Chwilę porozmawiałyśmy, nie były natarczywe czy coś, ale ciągle nawiązywały do mnie i Harrego, chciały dowiedzieć się, czy jesteśmy razem. Ciągle zaprzeczałam, ale nie chciały mi wierzyć.
Zawołali nas do stołu.
Koło mnie po prawej był Harry, a po lewej Eleanor, co oznacza Louisa.
Najpierw podali mus z brokuł, od dzieciństwa miałam do niego wstręt, lecz po spróbowaniu zmieniłam zdanie.
-Od kiedy tu mieszkasz?-Zapytała Eleanor.
-Od początku wakacji.
-Sama?-Danielle odstawiła pełny talerz.
-Nie. Ciocia wyjechała na urlop, mieszkam z młodszą siostrą i dwoma starszymi braćmi, przyjechali na wakacje, ale ogólnie to mam czterech starszych braci.-Co do Darcy okłamałam nawet się nie przejmując.
-O Boże, a bym nie wytrzymała.
-Przecież mieszkasz z nami.-Wtrącił Liam.
-Wy to co innego.-Odparła.
-Uznamy to za komplement.-Odezwał się blondyn.
Potem dali rybę z zapiekanymi ziemniakami.
-To jest przepyszne.
-To prawda, El w kuchni potrafi zdziałać cuda.-Powiedział Zayn, nie odrywając się od jedzenia.
Ta się uśmiechnęła i lekko zaczerwieniła.
Przed deserem postanowiłam pójść do łazienki poprawić włosy.
Drzwi zostawiłam uchylone.
Popatrzyłam w lustrom lekko poprawiłam włosy, odwróciłam się, już miałam wychodzić, lecz w progu natknęłam się na Louisa, zrobiłam parę kroków w tył i znowu znalazłam się pod lustrem.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, patrzyliśmy sobie w oczy.
Poczułam lekką panikę, przyznając się pisze, że się go wtedy wystraszyłam.
W końcu przerwałam ciszę.
-Coś się stało?-Zatrząsł mi się głos.
-Nie nic, poza tobą.
-Co? może jaśniej?-Nabrałam pewności.
-Co ty sobie wyobrażasz?
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
-Przestań udawać, wykorzystujesz Harrego, wszyscy są tobą zachwyceni, a ty po prostu udajesz taką.
-A co? Zazdrosny? Wszyscy przestali ci nadskakiwać? przestali przejmować się byle bzdurą wymyśloną przez ciebie? A może po prostu przestałeś być najważniejszy?-Nie wiedziałam co mówię, ze zdenerwowania mówiłam co mi przyszło na język, bez zastanowienia.
-Chyba się zapędziłaś. Za parę dni znikniesz z naszego życia, Harry się tobą pobawi, odstawi na półkę i poszuka równie mało inteligentnej, łatwowiernej, pustej i łatwej jak ty.-Był dumny z siebie, a ja poczułam się taka mała.-Jesteś nikim.
W tym momencie przegiął. Uderzyłam go z otwartej dłoni, dość mocno. Pewnie słyszeli na dole.
Wyminęłam go.
Te słowa zabolały, łzy napłynęły mi do oczu.
Zbiegłam do schodach. Wzięłam swoją torbę i weszłam do jadalni.
-Wybaczcie, że nie zostanę na deserze, ale muszę już lecieć.-Głos mi się załamał, chyba wszyscy zauważyli, że ledwo powstrzymuję się od płaczu.
-Co się stało?-Harry podszedł do mnie.
-Nic. Po prostu muszę lecieć.
-Przecież widzę, że coś nei tak.
-Harry daj spokój, poradzę sobie.-Zachowałam się chamsko wobec niego.-Jeszcze raz przepraszam.-Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, szybko ją wytarłam, ale i tak została zauważona.
Louis wszedł do salonu, ja momentalnie wyszłam z domu.
Ktoś za mną wybiegł.
Harry.
Stanął przede mną.
Chciałam go przytulić i wypłakać my się w rękaw, lecz przypomniały mi się słowa Louisa. Byłam wściekła i na Louisa i na Harrego.
-Maggie, powiedz o co chodzi.
-Daj mi święty spokój.-Wyminęłam go i poszłam przed siebie. słyszałam mocne trzaśnięcie drzwi.
Szłam okrężnymi drogami, po godzinie byłam w domu.
-Co tak wcześnie? Dopiero dziewiętnasta.
-Wygrałam dziesiątaka.-Uśmiechnęła się Taylor.
-Przepraszam was, ale pójdę do siebie.-Wzięłam od Luci Darcy i poszłam z nią do pokoju.
Położyłam się z córką na łóżku, zasnęłyśmy.
Przez następny trzy dni nie kontaktowałam się z Harrym. Danielle, Eleanor, Liam, Niall i Zayn dzwonili do mnie, ale nie chciałam z nimi rozmawiać. Opiekowałam się Darcy, sprzątnęłam cały dom, robiłam zakupy, przestałam korzystać ze zmywarki, myłam naczynia ręcznie by to zajęło mi więcej czasu, robiłam wszystko byle nie myśleć o Harrym, lecz gdy kładłam się spać, wkradał się do mojego umysły i nie wychodził.
Dwa komentarze? Aż tak jest źle?
no cóż, trudno, nie wiedziałam, że się wam nie podoba
a tym co napisali albo dali reakcje dziękuje
Świetny rozdział <333 czekam na następny <333
OdpowiedzUsuńhaha świetne. dobrze że go jebłaś
OdpowiedzUsuńbtw.. a gdzie Perrie? hyhyhyhyhy
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :) http://one-direction-inmylife.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń+ przepraszam ze zapomniałam o opinii , rozdział swietny !
UsuńLou przesadził ale cóż..mam nadzieje ze wszystko się wyjaśni :)