Nakarmiłam Darcy i dałam cioci, która dostała miesiąc wolnego. Wzięłam prysznic, ubrałam się i szybko wyszłam z domu, po drodze złapałam taksówkę, która zawiozła mnie pod dom One Direction.
W progu miło powitał mnie Niall z Liamem. W kuchni już czekał na mnie Harry.
-Cześć.-Przytulił mnie i usiedliśmy przy stole.
-Co my zrobimy?-Schowałam twarz w dłonie.
-Mag, nie załamuj się, wszystko odkręcę.
-Gdzie? Jak?
-Dziś mam telefoniczny wywiad do radia, na stówę zapytają o ciebie.
-I co wtedy?
-No jak to co? Powiem prawdę. Mamy córkę, jesteśmy ze sobą rok, i zamierzamy wziąć ślub.-Uśmiechnął się.
-Ja tu próbuję zachować powagę, a ty sobie żarty robisz.
-Maggie, Maggie, to nie koniec świata.-Objął mnie, a ja się w niego wtuliłam.
I właśnie wszedł Zayn.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale Niall zgłodniał, a ja wiszę mu przysługę i muszę mu zrobić coś do jedzenia.-Podszedł do lodówki, a ja z Harrym puściliśmy się.
Miło nam się rozmawiało we trzech, lecz Louis przerwał nam tą przyjemną konwersację.
-Cześć Harry, cześć Zayn.-Traktował mnie jak powietrze, w sumie mi to było na rękę.
Harry spojrzał na mnie przepraszająco, na co ja tylko wymusiłam uśmiech.
Próbowałam go ignorować, ale nie potrafiłam, był perfidnie chamski i złośliwy.
-Harry, zerwałeś z Caroline dla niej?-Zakpił.
-Louis my nie jesteśmy razem.-Odpowiedziałam za Harrego.
-Nie ciebie zapytałem.-Spojrzał na mnie, a ja tylko prychnęłam.
-Louis proszę cię.-Harry skarcił go wzrokiem.
-Jak chcesz.-Nalał sobie soku, wychodząc z kuchni potknął się o moją torebkę wcześniej postawioną za ziemi. Cały się oblał.-Pojebało cię?-Wrzeszczał na mnie.
-Louis zamknij się.-Harry wstał.
-No przepraszam, przecież nie zrobiłam tego specjalnie.
-Louis ogarnij się.-Krzyknął Zayn.
-Bo co? Jest u mnie i niech się jakoś zachowuję.-Dalej miał podniesiony głos.
-Dobrze, już mnie nie ma.-Wzięłam torebkę i wyszłam, a za mną Harry.
Chwycił mnie za rękę, odwróciłam się, staliśmy patrząc sobie w oczy.
Słyszałam kłótnie Zayna z Louisem, który mnie bronił.
-Maggie. Przepraszam za niego.
-Nie przepraszaj, to o moją torebkę się potknął.
-Nie potrafi trzymać języka za zębami, nie wiem co go napadło, nigdy się tak nie zachowuję.
-Na prawdę, nic się nie stało, postaram się nie spotykać Louisa.
-Nie wiem czy to będzie możliwe.
-Czemu?
-Bo jak będziesz do mnie przychodzić...
-Skąd ta pewność?-Zaśmiałam się.
-Stąd.-Pocałował mnie.
Byłam zszokowana, nie spodziewałam się tego. Całował cudownie, po prostu rozpłynęłam się, ale miłe chwilę nie trwają wiecznie. Pierwsza się oderwałam.
-To było...-Zaczęłam.
-Przepraszam, nie powinienem się narzucać.-Przerwał mi.
-Nie, nie. To było cudowne.
Nastąpiła krępująca cisza, którą ja przerwałam.
-Muszę już lecieć.
-Do zobaczenia.-Przytulił mnie.
Postanowiłam wrócić pieszo.
W drodze zadzwonił mi telefon.
-Halo.-Odebrałam.
-Możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tymi zdjęciami?-Poznałam głos Charliego.
-A może grzeczniej?-Zirytowałam się.
-Dobra, przepraszam, a teraz mi wyjaśnisz?
-Myślę, że jestem duża i nie muszę ci się tłumaczyć.-Nie chciałam być niegrzeczna, ale po prostu, spławić go nie było łatwo.
Rozdrapywanie świeżych strupów nie należy do miłych spraw, dzięki Harremu i Darcy powoli, ale skutecznie zaczęłam o nim zapominać, byłam i szczytu i tu nagle wracam na start.
-Przecież byliśmy razem, należą mi się jakieś wyjaśnienia.
-Właśnie byliśmy.-Łzy napłynęły mi do oczu.-Charlie, nie kocham cię już, nie dzwoń do mnie. Najlepiej zapomnij, że kiedykolwiek mnie znałeś.
Musiałam skłamać, inaczej nie dałby mi spokoju, a już chciałam zakończyć rozdział pt.: "Charlie".
Rozłączyłam się.
Płakałam przez resztę drogi, cała rozmazana wróciłam do domu, gdzie zastałam Luce i Tay opiekujących się Darcy.
-Coś się stało?-Spanikowała na mój widok Taylor.-Gdzie byłaś?
-U Harrego.-Usiadłam w salonie.
-On ci coś zrobił? Bo ja się tam chyba przejdę.-Luca zgrywał twardziela.
-Spokojnie, to nie on.
-No to może nas oświeć.-Westchnęła Tay.
Opowiedziałam im wszystko począwszy od telefonu mamy po rozmowę z Charliem.
-Czyli wygrałam dziesiątaka?-Cieszyła się Taylor.
-Zayn do mnie zadzwonił, a ja tam przyjechałam, więc to się nie liczy. Dobra ogarnę się, i zaraz wezmę od was Darcy. A w ogóle gdzie jest ciocia?
-Pojechała gdzieś z koleżankami.-Odparł Luca.
Poszłam do siebie, zmyłam makijaż, przeprałam się w dres i zeszłam na dół.
-Jesteście wolni.-Wzięłam Darcy na ręcę.
-Chciałabym zostać i posiedzieć z tobą, żebyś nie była sama, ale Luca chce mnie wziąć na London Eye.-Uśmiechnęła się dziewczyna.
-No idźcie już.
Gdy wyszli, zamknęłam się na zamek i poszłam do kuchni, włączyłam radio i akurat trafiłam na wywiad Harrego.
Po informacjach o ich trasie po USA, pojawiło się pytanie o mnie.
-Harry zdradzisz nam kim jest ta dama, z którą byłeś wczoraj na koncercie i imprezie swojego przyjaciela Eda?
-To znajoma, poznaliśmy się niedawno.
-Czyli nic was nie łączy?
-Czy nic to nie, ale nic więcej poza przyjaźń.
Poczułam ulgę, lecz nie do końca.
Szybko wyłączyłam radio i postanowiłam o tym nie myśleć.
Pogoda się zepsuła, siedziałam z Darcy w kuchni, i mówiłam do niej w większości opisywałam Charliego-jej ojca.
Dobijało mnie to, że nie będzie miała ojca, i to z mojego widzi mi się, czułam, że robię źle, ale na to było już za późno.
Nie wiedziałam na którą zrobić kolację, więc zadzwoniłam do cioci.
-Cześć Maggie.-Odebrała.
-Cześć ciociu, dzwonię, bo nie wiem na, którą zrobić kolację.
-A to już jak ty chcesz.
-Nie będziesz na kolacji?
-Luca ci nic nie powiedział?
-Powiedział, że wyszłam z koleżankami.
-Boże, co za dziecko. Wyjechałam z koleżankami z pracy na dwa tygodnie na Bali. Pieniądze macie na lodówce.
Muszę iść mamy zaraz samolot. Wycałuj Darcy.-Rozłączyła się.
Zostawiła mnie samą, może to jakiś test czy będę dobrą matką? Wiedziałam, że nie dam sobie rady.
Wrócił Justin, usiadł koło mnie.
-Coś się stało?-Zapytał.
-Ciocia wyjechała.
-No wiem, sam odwoziłem ją na lotnisko.
-Czyli tylko ja nie wiedziałam?
-Luca miał ci powiedzieć.
-Ale to jest dupek, powiedział że gdzieś wyszła i tyle.
-Zakochał się.-Wzruszył ramionami.
-Najgorsze jest to, że skończą się wakacje, on będzie musiał wrócić do domu, a ona tu zostanie.
-Jakoś to się ułoży, ty się lepiej martw jak przetrwamy, bo na Luce nie mamy co liczyć.
-Podzielimy się obowiązkami, będzie okej. Ja gotuję, sprzątam, ty robisz pranie i zakupy, a co do Darcy to ja będę się nią opiekować, przeiceż jestem jej mamą.
Luca wrócił pod wieczór, zrobiliśmy razem kolację.
Koło północy, rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Z rana dostałam telefon.
-Halo.
-Cześć Maggie. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem.-To był Harry.
-Obudziłeś, ale nic się nie stało, w sumie dobrze, że zadzwoniłeś, spałabym do trzeciej. A coś się stało?
-Nie, znaczy tak. Może przyszłabyś do nas na obiad? Reszta też się ucieszy.
-Też? Czyli ty też?-Zaśmiałam się.
-Nie chwytaj mnie za słówka, ale tak.
-W takim razie przyjdę.
-Przyjadę po ciebie o szesnastej.
-Okej. Do zobaczenia.
-Pa.-Rozłączył się.
PRZEPRASZAM
tak wiem, znowu długo nie dodawałam, odkładałam na weekend, ale nie miałam czasu, dziś specjalnie pod wieczór nie robiłam planów, żeby napisać, jeszcze raz przepraszam.
proszę o więcej komentarzy i reakcji ♥.
a co do rozdziału, to jest pierwszy kiss Maggie i Harrego, wyszedł tak z niczego, ale następny będzie lepszy obiecuję, a reszta rozdziału taka średnia, na wasze opinie czekam pod rozdziałem.
Do następnego.
xoxo
świetny!
OdpowiedzUsuńświetny!!!!!!
OdpowiedzUsuńwidze ze coraz bardziej się rozkręca , czekam na nowy | A