niedziela, 10 listopada 2013

ROZDZIAŁ 39

-Co ty tu robisz?
-O to samo mógłbym zapytać ciebie. - uśmiechnął się.
Poczułam kogoś przy sobie, wystarczająco blisko żeby stwierdzić, że to Harry.
-Aaa. Już wiem. - Sam odchrząknął i tępo spojrzał w ścianę.
-Nie było cię i się martwiłem.
Harry ledwo stał na nogach, samym zapachem alkoholu z jego ust można było się upić.
-Daj spokój. To tylko parę minut.
Chciałam, żeby jak najszybciej wyszedł i nie skompromitował się przy ludziach.
-Gemma? - zauważył siostrę. - Czemu nie przyszłaś do nas? Poznałaś już Scarlett? Jest cudowna, opiekuje się mną i jest bardzo...
Domyśliłam się co chciał powiedzieć, mało, że robił z siebie idiotę to zrobił by też ze mnie.
-Dosyć. Wychodzimy. - objęłam go, żeby się nie przewrócił.
-Może ci pomóc? - spytał Sam.
-Poradzę sobie, ale dzięki. - mimo całej sytuacji uśmiechnęłam się.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś? - odgarnął włosy z czoła.
-Jasne. - wzruszyłam ramionami. - Masz mój numer. A teraz wybacz, ale muszę iść.
-Tylko się przywitam i zaraz do was przyjdę. Przyjechaliście samochodem Harrego?
Tylko skinęłam głową i szybko wyszłam ciągnąc go za sobą. Musiałam wepchnąć go siłą na tylne siedzenia, bo uparcie twierdził, że będzie prowadził.
Zdyszana usiadłam koło niego.
-Jak się czujesz?
W odpowiedzi wymruczał coś kompletnie niezrozumiałego i położył głowę na moich udach.
-Gemma zaraz przyjdzie i odwiezie nas do domu. - zaczęłam gładzić go po włosach.
Gemma przyszła, nic nie mówiąc odpaliła silnik i ruszyła.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i położyć go do spania.
Zaparkowała pod moim domem i pomogła mi go wnieść do środka.
-Dzięki za pomoc. - starałam się zepchnąć zmęczenie z mojej twarzy i się uśmiechnąć, ale raczej mi to nie wyszło.
-Nie ma za co. - pomachała mi stojąc już na ulicy. - Jak się jutro obudzi to mu powiedz, że niedługo wpadnę.
Jak wróciłam do swojego pokoju, Harry był rozłożony na całym łóżku i musiałam pójść do pokoju gościnnego. Byłam tak padnięta, że nawet nie wiem kiedy usnęłam.

Zwlekając się z łóżka zobaczyłam południe na zegarku, niby spałam długo, ale wcale nie czułam się wypoczęta, wręcz przeciwnie, jakbym wróciła z czterdziestoletniej wojny.
W drodze do kuchni zdążyłam potknąć się o własne nogi setki razy. Byłam cholernie wyczerpana, a przecież nie robiłam nic takiego.
Napiłam się resztki wody, która została jeszcze z poprzednich zakupów. W szafkach kompletne pustki, to chyba miało mi przypomnieć, że czas na zakupy.
Ale bałam się zostawić samego Harrego w domu. Odłożyłam to na później.
Nie chcąc go obudzić wzięłam prysznic w łazience na dole. Niestety musiałam się w coś ubrać, w tym celu poszłam do swojego pokoju i zastałam Harrego siedzącego na łóżku.
-Nie wiedziałam, że już nie śpisz. Mogłeś zejść na dół czy coś. - podeszłam do szafy.
-Przepraszam za wczoraj, powinienem od razu im powiedzieć. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Jest okej. - wzruszyłam ramionami. - Idź wziąć prysznic.
-Ale... - chwycił za mój ręcznik.
-Harry! - uderzyłam go w rękę. - Idź już. - ponagliłam.
W końcu poszedł do łazienki, a ja w spokoju mogłam się ubrać.
Zapowiadał się słoneczny dzień więc ubrałam spodenki i podkoszulkę.
Myślałam, że skoczę po coś do Gordona, żebyśmy nie popadali z głodu. Wychodząc z pokoju usłyszałam, że Harry dostał smsa. Podeszłam do drzwi i mu to powiedziałam, ale mnie nie usłyszał.
Kolejny sms i następny, potem dwa. Korciło mnie żeby zobaczyć. Podobno nie mieliśmy przed sobą tajemnic.
Podniosłam mego iphon'a z podłogi i odblokowałam. Walczyłam ze sobą, żeby nie popatrzyć, jednak ciekawość wygrała.
Sześć nieodebranych wiadomości od Vanessy.
W sumie mnie do zaskoczyło. Przecież skończyli ze sobą, miał jej tylko pomagać od czasu do czasu, a nie wydawało mi się, że pisał jej jak ma się odżywiać i co może robić podczas ciąży.
Pytała kiedy przyjedzie po nią... Ale gdzie? Po co? Że jak?
Z wcześniejszych wiadomości wynikało, że obiecał jej swoją obecność na wizycie u lekarza. Pisał z nią dzień wcześniej, kiedy ja szykowałam się na imprezę i starałam się zwrócić jego uwagę na mnie, a nie na telefonie... Chodziło o nią... Mogłam się domyślić.
Czemu zawsze kiedy komuś zaczyna się powodzić i w życiu układać musi się pojawić taki rzep?
Mieliśmy ten dzień spędzić razem. Tylko ja i On. Odcięci od świata i tej idiotki.
Chciała żebyśmy się rozstali, zaczynając od takich wspólnych wizyt. Wiedziała, że będę zazdrosna.
Wyszedł z łazienki umyty i ubrany w świeże ubrania, które przyniósł poprzedniego dnia, a krople wody wciąż spływały z jego włosów. Uśmiechnął się i podszedł wyraźnie zdziwiony moim wyrazem twarzy.
-Co to za mina? Mieliśmy spędzić razem dzień. I nie przejmować się pierdołami. - objął mnie delikatnie.
-No to chyba nie spędzimy. - wzięłam jego dłoń i położyłam na niej jego telefon. - Weź swoje rzeczy i możesz iść. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

-Ale o co ci chodzi? Przecież...
-Zobacz na swój telefon i nie udawaj. 
Zmarszczył czoło i spojrzał na wyświetlacz. Widząc wiadomości od swojej byłej przyłożył dłoń do czoła.
-Wiem nie powinnam patrzyć na twój telefon, ale... - westchnęłam. - Gdybym nie przeczytała, co byś mi powiedział?
-Scarlett wiesz, że ona nie ma z kim pójść...
-To co? Nogi jej odjebało? - podniosłam głos. - Robi wszystko żeby cię ode mnie oddalić. Nie widzisz tego?
-Nie jest taka podła. Daj spokój. - położył dłoń na moim ramieniu.
-Umawiając się z nią wiedziałeś, że mamy spędzić razem dzień. - odsunęłam się. - A co z jej przyjaciółką?
-Postaraj się mnie zrozumieć. Nikt nie ma czasu z nią pójść.
-Ty też nie masz. Zmieniasz plany żeby się z nią spotkać.
-Musisz być tak bardzo zazdrosna?
-A ty musisz dawać mi do zrozumienia, że dalej coś do niej czujesz i w dalszym ciągu jest ważniejsza ode mnie?!
Ta okropna cisza, która nastała wbijała mi się w brzuch. Rozsadzało mnie od środka.
-Jedź. Będzie czekać na ciebie już na miejscu. Zamówić ci taksówkę? Chyba nie jesteś jeszcze w stanie prowadzić po tym jak opijałeś jej dziecko. I możesz podziękować siostrze, za to że cię przywiozła do domu. Pewnie tego nie pamiętasz bo tak się schlałeś.
Powiedziałam wszystko co przyszło mi do głowy i wcale nie było mi przykro.
-Musisz być taka..? - spuścił wzrok.
-Jaka? Huh? Mam dość jej w moim życiu... W naszym życiu...
Złość zniknęła, pojawił się smutek i ogromny żal do człowieka, który postanowił ukraść mi chłopaka.
Nie odezwał się słowem. Zbliżył się i mocno mnie przytulił, lekko ucałował czubek mojej głowy i splótł nasze palce.
-Powinieneś już iść. - szepnęłam. - Ktoś musi tam z nią być.
Robiłam wszystko, żeby nie uronić nawet łezki.
-Jeśli chcesz to zostanę. Mogę do niej zadzwonić i powiedzieć, że nie mogę przyjechać.
Tak. Błagam. Zostań ze mną i nie pozwól mi siedzieć i przepłakać reszty dnia. Niech zostanie sama tak jak ja, niech tym razem ona poczuję się opuszczona. A my będziemy leżeć, rozmawiać, śmiać się i kochać.
-Jedź. - mruknęłam pod nosem.
Głupi, niedomyślny Harry, o którym nie potrafiłam przestać myśleć i postawiłam go na pierwszym miejscu po prostu wziął swoje rzeczy i wyszedł.





witam.
uhhh. jeden komentarz... czy jest warto pisać to opowiadanie?
xoxo
   

3 komentarze: