wtorek, 19 marca 2013

ROZDZIAŁ 8

-Mama dzwoni. - tata podał mi telefon, kiedy cała przemoknięta weszłam do domu.
-Słucham. - przyłożyłam go do ucha.
-Witaj słoneczko. Wszystkiego najlepszego. - powiedziała radośnie.
Mimo, że nie rozstałyśmy się w strasznej rozpaczy, to i tak za nią tęskniłam, kiedy zadzwoniła to się ucieszyłam.
-Dziękuję.
-Jak tam? A nowa szkoła? Znajomi?
-Wszystko jest w porządku, ludzie są mili, nie ma problemów, nawet z terapeutą dobrze się dogaduję. - zmyślałam.
Musiałam ją okłamać, przecież nie mogłam jej zamartwiać, poza tym nie chciałam wrócić do Włoch. Wiedziałam, że tata mnie nie wyda, w życiu nie przyznałby się do wychowawczej porażki.
-Tęsknimy Scarlett, mam nadzieję, że tam jest ci dobrze. - powiedziała z nadzieją w głosie.
-Jest świetnie, na prawdę, nie musisz się martwić. A właśnie teraz zlał mnie deszcz jak myłam auto i idę się przebrać. Do usłyszenia, kocham cię. - rozłączyłam się i położyłam telefon na blacie w kuchni.
Po paru minutach dostałam od niej smsa; 
"Ps.: Ubieraj się ciepło, bo tam zimno i deszczowo ;)" 
Mimo miłej rozmowy z mamą, dalej byłam wściekła. Cała się trzęsłam, z zimna i złości. Niby nie chciał, ale mógł zważać na słowa. Chociaż to nie było takie chamskie, raczej nie powinnam się gniewać. Ale to wszystko dalej we mnie siedziało, nie potrafiłam zebrać się w jedną całość. Jak byłam w cząsteczkach to mi to odpowiadało, gorzej było wrócić do rzeczywistości i pozbierać to wszystko.

Spóźniona na pierwszą lekcje wbiegłam zdyszana do klasy, szukając wzrokiem pustego miejsca napotkałam Sama. Pomachał ręką, żebym koło niego usiadła i tak zrobiłam.
-I jak? Była awantura? - szepnął.
-Jaka awantura? - wyciągnęłam zeszyt. - Mówisz o tym jak tata dowiedział s o tej gumie?
-Mhm. - mruknął.
-Musiałam umyć auto. - burknęłam.
-To nie jest aż tak źle. - wzruszył ramionami.
-No tak, ale nikt mi nie wierzy. - powiedziałam normalnym tonem.
-Wy w ostatniej ławce! Ciszej! - krzyknął nauczyciel.
-Trudno, nic nie poradzisz. Vanessa zawsze musi postawić na swoim. Jest rozpieszczoną jedynaczką.
-Jak tak wielce mówisz, że jest okropna, to czemu się z nią kumplujesz?
-Dość tego! Sam do tablicy! - krzyknął znowu nauczyciel.
Sam wykonał jego polecenie, a ja zostałam sama. Na własne życzenie.
Wciąż myślałam nad tym, co będzie jak Harry mnie zobaczy. Albo będzie unikał jak ognia.
Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek. Aż tylko się nad tym zastanawiałam? Widocznie...
Z Vanessą mijałam się tylko na korytarzu. Wszyscy mierzyli mnie wzrokiem, jakby już wiedzieli co się stało, miałam ochotę stamtąd uciec.
-Podoba ci się? - zapytał Sam kiedy wyciągałam inne książki z szafki.
-Nie wiem o czym mówisz. - nawet nie zastanawiałam się o co może mu chodzić.
-No Harry, chłopak Van.
-Co? - osłupiałam. - Co wy z tym macie? Ciągle ktoś się mnie o to pyta.
-Dobra, nie musisz mówić. Idziesz na lunch?
-Okej. Ale chodźmy na pole. - poszłam za nim.
Zaprosił mnie do kina. I tak nie miałam ciekawszych zajęć, a Sam wydawał się bardzo w porządku więc czemu nie? Trzeba było w końcu stanąć na nogi, otrząsnąć się i zacząć żyć.
Napisałam tylko do Williama, żeby po mnie nie przyjeżdżał i przekazał tacie.
Po ostatnim dzwonku uśmiechnięta i szczęśliwa wyszłam ze szkoły. Sam nawet pozwolił mi wybrać film. Kiedy już usiedliśmy na sali, miałam wrażenie, że próbował się do mnie przymil, na siłę. Zaczęłam się czuć trochę niezręcznie. Nie potrafiłam skupić się na tym co było na ekranie.
Ocknęłam się dopiero przy literach, kiedy Sam stał nade mną i coś mruczał.
Wstałam i poszłam za nim. Weszliśmy jeszcze do kawiarni, pochłonęła mnie rozmowa z nim, o prawdziwym świecie uświadomił mnie telefon od taty, nie odebrałam, tylko napisałam mu wiadomość, że nic mi nie jest.
Jak już odprowadzał mnie do domu było ciemno, czyli rozmowa z tatą była nieunikniona.
Postanowiłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie jak przy bramie do osiedla się rozłączymy. Nie chciałam jakiś głupich żartów taty i Willa.
No, ale kolorowo też nie mogło być, przy wejściu do osiedlu stał Harry. Pożegnałam się z Samem, podziękowałam za mile spędzony dzień i poszedł.
Modliłam się w duchu żeby go już tam nie było, ale czekał przy bramie.
-To Sam? - zapytał bez przywitania.
-Cześć Harry, też miło cię widzieć. - uśmiechnęłam się złośliwie. - Tak, to on. Znasz go?
-To chyba kolega Van no nie? Parę razy się z nim widziałem. To randka? - zapytał niepewnie.
-A to przesłuchanie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Tak po prostu pytam. Słuchaj... - podrapał się po karku. - Jeśli chodzi o wczoraj...
-To nic. - wzruszyłam ramionami. - Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam. Nie chcę do tego wracać, było minęło. - uśmiechnęłam się.
Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam. Byłam z siebie dumna. Może to był dobry znak? Nowego początku?
-To jak zaśpiewałaś... - zrobił przerwę. - Taki ktoś jak ty jest naszym fanem. Wow. - zaśmiał się.
-Przestań. - nie mogłam powstrzymać śmiechu. - Wow, ktoś taki jak ty mnie komplementuję. - odegrałam się. - Na prawdę jesteście świetni. - przyznałam już całkiem serio.
-Cieszę się, że mamy taką sąsiadkę. Mam nadzieję, że nie będziesz wykradała naszego prania, a potem sprzedawała.
-Chyba sobie żartujesz. - prychnęłam. - Już tak nie przesadzaj. Jacksonem to ty nie jesteś.
-Chyba twój tata na ciebie czeka. - wskazał palcem na mój dom.
Odwróciłam się i zobaczyłam go siedzącego na schodkach.
-O Boże... - westchnęłam. - Tata nie zna Sama, zabiję mnie.
Nagle usłyszałam za sobą kroki... Tata stanął obok mnie.
-Gdzie ty się podziewałaś do tej pory? Nawet nie odebrałaś. - nie krzyczał, ale ten ton wystarczał, żebym poczuła się winna.
-Była ze mną. - nagle odezwał się Harry.
Podniosłam zdziwiony wzrok na bruneta, a on tylko mrugnął.
-Proszę się nie denerwować na nią. Jak widać, odstawiłem w jednym kawałku. - uśmiechnął się jak prawdziwy gentleman.
-Chociaż tyle. - mruknął ojciec. - Ale teraz już chodź, kolacja już dawno wystygła.
-Dziękuję. - szepnęłam Harremu do ucha, kiedy mnie przytulił.

W dobrym humorze po wczorajszym spotkaniu z Harrym weszłam beztrosko do szkoły. Na pierwszej lekcji - chemii, usiadłam sama, po chwili wbiegł spóźniony Sam i usiadł obok. Nawet udało mi się odpowiedzieć na pytanie nauczyciela.
Niestety kiedy lekcje fizyczne musiały nastąpić. Tak więc poszłam się przebrać do szatni dziewcząt. Z żadną dziewczyną nie zdążyłam się bliżej poznać, więc zostałam sama. Na dodatek z Vanessą.
Wzięłam parę głębokich oddechów i weszłam na salę gimnastyczną. Nauczyciel kazał nam biegać, a my jak posłuszne kucyki w cyrku zaczęłyśmy biegać w kółko. Chwilę się porozciągałyśmy, aż zakomunikowali, że zagramy w piłkę nożną. Nienawidzę tegi sportu, coś idiotycznego, dwudziestu dwu kolesi biega za jedną piłką, durne i bezsensu.
Mimo tego, że Vanessa była ze mną w drużynie chyba nie chciała współpracować, wręcz przeciwnie, popychała, kopała po kostkach i wyzywała.
Skorzystałam z tego, że nauczyciel na chwilę wyszedł. Popchnęłam ją, się odwróciłam i jakby nigdy nic sobie szłam przed siebie.
-A jak twój braciszek? - zapytała swoim irytującym głosikiem.
Zamarłam, po prostu zastygłam. Miałam nie żyć wspomnieniami... Miałam iść do przodu.
-Oh, przepraszam, on nie żyję. I to z twojej winy. - zaśmiała się szyderczo.
Nie mogłam uwierzyć. Harry jej powiedział... A ja mu zaufałam... Jak można być aż tak podłym?
Nie wytrzymałam, zagotowało się we mnie.
Wróciłam się i powaliłam ją na ziemie, uderzyła mnie w policzek, dość mocno. W zamian ja też ją uderzyłam, nawet parę razy. Naokoło nas zrobiło się kółko.  Po chwili to ona siedziała na mnie okrakiem i okładała mnie po twarzy, zaraz znowu sytuacja uległa zmianie i to ja uderzyłam ją pięścią w nos. Jej koleżanki mnie przytrzymały, a ona kopnęła mnie w brzuch, a ja upadłam na kolana.
Wbiegł ten facet od wfu. Odepchnął Vanessę, chciał pomóc mi wstać, ja odepchnęłam jego rękę i wstałam sama.
-Do dyrektora! Obie! Ale to biegiem! - nawrzeszczał na nas. - Sam! Pójdziesz z nimi, żeby się nie pozabijały.
Szłam skulona, czułam jak na moim brzuchu robi się siniak, a policzek puchnie, ale to jak wyglądała Vanessa jakoś podnosiło mnie na duchu. Wiem, że nie powinnam, ale należało jej się.
Pierwsza weszła ona, oczywiście, księżniczka. Siedziała tam prawie godzinę, potem doszedł tam jej tata, Sam mi powiedział.
Nagle pojawił się mój tata, usiadł obok mnie.
-Co ty wyprawiasz? Wyglądasz jakby cię pobiło sześć osób. Zresztą... co ja próbuję ci wytłumaczyć. Chyba sama wiesz, że zrobiłaś źle. Nie chcę prawić ci kazań, bo wiem, że to jeszcze gorsze. Po prostu mam nadzieję, że masz pojęcie jak bardzo mnie rozczarowałaś. - na tym skończył.
Świetnie, wszystko się zepsuło. Denerwowałam się, z minuty na minute mój żołądek zaciskał się coraz bardziej.
W końcu Vanessa ze swoim tatą wyszli, jeszcze zdążyli popatrzeć na nas z ogromną pogardą.
Dyrektor zaprosił nas do środka. Usiedliśmy po drugiej stronie biurka. Już chciałam coś powiedzieć kiedy dyrektor zaczął.
-Uzgodniliśmy, że nie będą zgłaszać nigdzie tej sprawy. - powiedział, a ja odetchnęłam z ogromną ulgą. - Pod jedym warunkiem. Jeśli przestaniesz chodzić już do szkoły. I tak już jest koniec, myślę, że twój poziom jest bardzo dobry i wystarczy jak zaczniesz po wakacjach.
-I to tyle? - tata się wkurzył. - Tak jak chce tamta dziewczyna? A moja córka? Nie może się nawet wyprostować! Ma podpite oko i siny polik! Ale to przecież nikt się nią nie będzie interesował. 
byłam z niego dumna. Wciąż to do mnie nie docierało. To serio mój tata? Tak bardzo byłam mu wdzięczna...
-Wie pan co? Może pan Scarlett skreślić z listy uczniówty uczniów. Pójdzie do innej szkoły. - wstał i kiwnął głową, że wychodzimy.
-Dziękuję. - powiedziałam kiedy już jechaliśmy do domu.
-Chociaż przyłożyłaś jej porządnie? - jego pytanie mnie zaskoczyło.
-Tak, raczej tak.
-Mimo, że nie pochwalam takiego zachowania to i tak jestem dumny, że nie pozwalasz sobie, żeby ktoś właził ci na głowę. Nie wnikam co tam się stało. Mimo paru niepotrzebnych incydentów, jesteś bardzo mądrą i rozsądną dziewczyną. I wiem, że nie zrobiłabyś tego bez powodu.
-Serio mi się nie dostanie? - wpatrywałam się w niego.
-Nie. Ale się już tak nie zachwycaj. Miałem być przecież surowym ojcem, nie mów nic mamie.
-Masz to jak w banku. - uśmiechnęłam się.
Tata jeszcze chciał jechać do szpitala, ale poprosiłam go żebyśmy wrócili do domu.

-O Boże... - William zamarł jak zobaczył nas w progu domu. - Ciężarówka cię potrąciła? - podszedł do mnie i dokładnie oglądnął twarz.
-Biłam się z Vanessą. - wyminęłam go.
-Tą dziewczyną Harrego? - zapytał na co skinęłam głową. - Ona też dostała?
-I to jak... - powiedział tata z dumą w głosie.
-Serio? Proszę, proszę. Takie chuchro... No jestem w szoku.
-Ej! - krzyknęłam. - Pobiłam się w szkole, a nie wygrałam konkurs piękności.
-E. Nie znasz sie. - machnął ręką William.
-Jakby co to jestem u siebie. - wzięłam z lodówki mleko czekoladowe i poszłam do swojego pokoju.
Bolał mnie strasznie brzuch, stanęłam przed lustrem i podciągnęłam bluzkę. Siniec był już dość dobrze zauważalny, przechodził z fioletowego na żółty, był wielkości dwóch piłek do tenisa. Ogólnie miał kształt dużych okularów.
-Co się tu dzieję? - nagle do pokoju wbiegł Louis, a ja szybko naciągnęłam bluzkę.
-O czym ty mówisz? - zapytałam zdezorientowana.
-O czym?! O twoim siniaku na pół brzucha, podpitym oku i sinym policzku. A, no i o złamanym nosie Vanessy. - wyliczał na palcach.
-Ma złamany noc? - położyłam się na łóżku.
-Prawdopodobnie... Musiałam ostro jej przyłożyć. - usiadł obok mnie. - Ważysz tyle co moja noga.
-Harry ci coś mówił? - zmieniłam temat.
-Przyszedł tylko po swój telefon i pojechał do niej. A czy wyjaśnisz mi dlaczego to się w ogóle stało? 
-Zapytaj jego. - mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok.



CZEEEŚĆ.
jejuuu. dopiero pisałam prolog a tu już ósmy rozdział. no więc tak jak widzicie trochę namąciłam. mam nadzieje, że chociaż troszkę się podoba. dziękuję za komentarze i czekam na nowe ♥
ps.: przepraszam jak miejscami jest inna czcionka, ale czasami jak wchodze na inną karte i wracam pisać to się ustawia inna, jak chce to zmienić to komputer mi się zawiesza i muszę go włączać od nowa
xoxo
                   

3 komentarze:

  1. @iPurpleBeast19 marca 2013 09:46

    omg. emocje. haha.
    bardzo fajny rozdział.
    dobrze że Scarlett jej przywaliła.
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnyyy <3 Nie moge sie doczekac kolejnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow ale sie dzieje ;P
    Emocje są i to wielkie :)
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń