piątek, 8 marca 2013

ROZDZIAŁ 6

-Tak więc możemy zaczynać. - dyrektor potarł ręce. - Usiądź Scarlett.
Wykonałam szybko jego polecenie, kiedy spojrzałam na Vanessę miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, miała nauczkę. Ale to nie było dobre miejsce i czas.
-A więc co się stało? - spojrzał najpierw na mnie, a potem na nią.
Zaczęłyśmy paplać w tym samym czasie, robił się coraz większy grajdoł, jeszcze chwilka, a musieliby nas tam rozdzielać.
-Spokój! - krzyknął. - Vanesso, mów pierwsza.
Oburzona ponownie opadłam na krzesło, a ona uśmiechnęła się tryumfalnie.
-A więc to tak. - założyła nogę na nogę. - Ja w ogóle jej nie znam, przylepiła się, chciała się ze mną zaprzyjaźnić, ale ja ja zlałam no i się zemściła. - prychnęła.
-Że co?! - krzyknęłam. - To wszystko to są kłamstwa!
-Spokojnie. Teraz twoja kolej. - przyznał mi głos.
-To ona zaczęła się mnie czepiać, kompletnie bez powodu. Zaczęła popychać mnie, krzywo się patrzyć. No to nie pozwolę sobie włazić na głowę. - wytłumaczyłam.
-Panie dyrektorze. - zaprotestowała brunetka.
-Przestań kłamać! - krzyknęłam.
-Widzi pan? To jej wina. Nawet teraz nie umie się zachować.
-Możesz już iść Vanesso. - skinął głową, a ona wyszła. - Scarlett dopiero zaczynasz, na dodatek jesteś tu gościem. Powinnaś się zastanowić nad swoim zachowaniem. Będę musiał zadzwonić do twojego taty.
-Błagam nie, tylko nie do taty. - jęknęłam.
Już byłam trupem. "No to po mnie" - pomyślałam.
-Możesz już iść. - machnął ręką, a drugą już wykręcał numer.
-Do widzenia. - powiedziałam wściekle, a wychodząc trzasnęłam drzwiami.
Wiedziałam, że mi się dostanie. Miałam być tu grzeczna i nie sprawiać problemów, to było warunkiem.
Z każdym krokiem robiło mi siec oraz bardziej niedobrze. Kiedy wyszłam ze szkoły z miejsca założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam przez parking, na drugim końcu placu zauważyłam biegnącą Vanessę, może nie znałam jej za długo, ale takie flądry wyczuwa się od razu.
To co zobaczyłam było dla mnie szokiem, prawie zakrztusiłam się własną śliną, błagałam żeby to był sen.
Rzuciła się Harremu na szyję, tak, Harremu Stylesowi. Momentalnie odwróciłam się i postanowiłam trochę ich okrążyć.
W drodze do domu, kiedy jechałam taksówką, bo oczywiście sama był zgubiła sie po trzech krokach, doszłam do tego, że przez mój spacer z Harrym, Vanessa mogła być zła, ale żeby od razu aż tak?
Ale miałam to gdzieś, chociaż coś we mnie drgnęło, lecz wszystko przyćmiły moje nerwy, związane z tym, że tata już się pewnie dowiedział.
W domu nie było nikogo, siedziałam na balkonie czekając na tatę, dlatego tam, że mogłam zobaczyć kiedy szedł i się przygotować.
Kiedy zadzwonił telefon, aż podskoczyłam.
-Halo. - odezwałam się z pretensjami.
-Nie w porę? - zapytała Mari.
-Tak troszeczkę. - mój ton złagodniał. - Przepraszam, małe problemy.
-Coś poważnego? Twoje urodziny za trzy dni! - pisnęła. - Byłam na randce z Pascalem, ciocia Rita wyrzuciła Emilia z domu, a mama była wczoraj na randce. - plotła tak szybko, że ledwo nadążałam.
-Muszę kończyć. - szybko się rozłączyłam, po tym jak zobaczyłam nadjeżdżający samochód taty. 
Na dźwięk zamykanych się drzwi od garażu do domu, podniosłam się i zeszłam na dół.
-Tato... - powiedziałam cicho wchodząc do kuchni.
-Młoda panno. - tata zawsze mówił takich uroczystym sposobem, żeby pokazać powagę sytucji. - Co to ma znaczyć? W trakcie pracy pan dyrektor dzwoni i mówi, że wrzuciłaś jakiejś dziewczynie gumę we włosy.
-Ale... - zaczęłam.
-Nie przerywaj mi! - krzyknął. - Obiecałaś, że tu będzie inaczej. Ja wiem, że śmierć Jadena i rozwód, to nie było łatwe... Ale czemu to robisz?
Zadał pytanie, ale oczywiste było, że mam mu nie przeszkadzać.
-Chcesz wrócić do Włoch? Źle ci tu? - złagodniał. - Może moja praca zajmuję dużo czasu, ale się staram. Nie chcę cie znowu się rozdzielać. - umilkł.
Zauważyłam w jego oczach... łzy. W sekundzie zaczęłam płakać. Zaczęło się od głupiej gumy do żucia, a skończyło na naszym płaczu.
-Daj mi chociaż wytłumaczyć. - poprosiłam.
-Jutro jedziemy do moich rodziców, więc w niedziele dostaniesz karę, a konkretnie jeszcze pomyślę. A co do twoich wyjaśnień. - wrócił twardy i poważny tata. - Wystarczy mi co dyrektor powiedział.
-W takim razie jutro pojedź do dziadków z panem dyrektorem. - syknęłam.
Ubrałam trampki, jeansową kurtkę i wyszłam z domu.
Za daleko i tak bym nie poszła, sama nie wiedziałabym gdzie. 
Restauracja.
Kiedy wpadłam w takim humorze, Gordon nawet nie pytał. Dał mi coś do jedzenia i powiedział, żebym poszła na zaplecze. Louis już tam siedział, podniósł wzrok kiedy weszłam.
-Coś się stało? - zapytał.
-Czemu tak uważasz?
-Masz czerwone oczy. - stwierdził.
-Ale chłodno. - wzięłam koc z ławki, owinęłam się nim i usiadłam przy stole. - Jeszcze rano świeciło słońce. - wymusiłam uśmiech.
-Jak chcesz. - mruknął. - Słyszałem co zrobiłaś Vanessie.
-Widzę, że wieści szybko się rozchodzą. - nabiłam ziemniak na widelec i zaczęłam się nim bawić.
-Jakoś mi się nie chce wierzyć, że to wszystko twoja wina. - przyznał. - Z nią jest coś nie tak.
-Bingo. Zuch chłopak. - poklepałam go po ramieniu. - Nie wiedziałam, że Harry ma kogoś. Gazety o niczym nie pisały.
-Bo są razem od półtora tygodnia i spotkali się parę razy. Podobno nieźle była wkurzona jak dowiedziała się o waszym spacerze.
-To niech go sobie uwiąże na smyczy i wszędzie ze sobą zabiera. - prychnęłam. - Idiotka.
-Oh, Scarlett, cóż to za ostre słowa z twych ust wyszły?
-Przestań. - zaśmiałam się.
-Udało mi się. - wrzasnął tryumfalnie. - Uśmiechnęłaś się. - sam też się uśmiechnął.
-Głupek. - mruknęłam.
Nagle wszedł Gordon.
-Dzwonił twój tata, powiedział że nie odbierasz.
Wyciągnęłam swój telefon, faktycznie dziewięć nieodebranych od taty i jedno od Williama.
-Jest zdenerwowany. - ciągnął dalej. - Jak powiedziałem, że jesteś z Louisem to odparł, że masz godzinę. - i wyszedł.
-Czyli jestem twoją przepustką na wolność? - rozsiadł się jak królewicz.
-Dziękuję o panie. Sama nie wiem co by było, gdyby nie ty. - załkałam. - Tata myśli, że to wszystko to moja wina.
-Wysłuchał cię chociaż? - znów spoważniał.
-Nie, ma dość. - westchnęłam. - Ma dość moich wytłumaczeń, po śmierci brata ciągle miałam problemy. Zmieniałam szkoły jak rękawiczki, wszędzie pozostawiając po sobie opinie chorej na głowę. Chyba gorzej być nie może, teraz już tylko lepiej.
-Lubisz go prawda? - zapytał.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Przecież nikogo nie wymieniłam w tych zdaniach, no tylko brata, ale aż taki głupi by nie był, żeby pytał o takie rzeczy.
-Hmm? - mruknęłam.
-Harrego. Dlatego wrzuciłaś jej gumę do włosów. - stwierdził.
-Co? - zaśmiałam się. - Znamy się parę dni, a poza tym nie wiedziałam, że są razem, dopiero potem zobaczyłam ich na parkingu. - wytłumaczyłam się.
-Byłaś zazdrosna? - zabawnie poruszył brwiami.
-Nie wierzę. - zaczęłam się śmiać. - Ledwo go znam.
-I tak się kochacie. - wzruszył ramionami.
-Błagam Loui przestań. - wybuchnęłam kolejnym śmiechem.
-Przed miłością się nie ukryjesz. Od zawsze wiedziałem, że Harry ma skłonność do blondynek, ta franca do niego nie pasuję.
Byłam w szoku, przez śmiech próbowałam wytłumaczyć, że nic mnie Harrego nie łączy, ale Louis przecież zawsze musi mieć rację.
-Chodź, bo jeszcze twój tata mnie zastrzeli. - zaśmiał się.
-Ej, mój tata jest bardzo miły. - zrobiłam pauzę. - No dobra nie jest. - zaśmiałam się.
Pociągnął mnie za nadgarstek i wyszliśmy.
-Cieszę się, że mogłam ci to powiedzieć, a ty mi pomogłeś. No i się uśmiechnąć. - powiedziałam gdy byliśmy już pod domem.
-Tommo zawsze do usług. - uśmiechnął się jak w reklamie, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Kiedy tylko przeszłam przez próg domu, uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.
-Po co ci telefon skoro go nie odbierasz? - zapytał na wstępie tata.
-Byłam zajęta.
-Nie takim tonem. - upomniał mnie. - Nie jestem twoim kolegą.
-Tak więc ojcze, mogę wybrać się na górę? - jeszcze chwila, a wyśmiałabym go.
-Czemu jesteś taka trudna? Nie ufasz mi już prawda? - jego twarz lekko złagodniała.
-Za dużo zjadłam u Gordona, pójdę do siebie. - chcąc uniknąć odpowiedzi, szybko wyminęłam go i poszłam do pokoju.


WITAAM ♥
no i już piąty. tak ten czas szybko leci, a dopiero co zaczynałam tamten blog. nie wiem czy tak można, w sensie dziewczyny dziewczynom, ale WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA KOBIET. tak właśnie jutro (9.03) mam urodziny :) tak się ciesze, że Was mam :)
xoxo
                     

6 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet. I z okazji jutrzejszych urodzin <3
    Rozdział jak zwykle cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1oo lat 1oo lat 1oo lat ! :D
    Świetny rozdział. Uwielbiam takie przekomarzania ;D <3
    Czekam na nastepny rozdzialik, ktory na pewno bedzie bardzoooo dlugi ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego Najlepszego Z Okazji Dnia Kobiet :P
    Rozdział cudowny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. @iPurpleBeast8 marca 2013 12:57

    Rozdział trochę 'oklepany'. Czułam jakbym słyszała tą historie milion razy. Jak w głupkowatych filmach amerykańskich. No ale cóż. Czekam na nn.

    Wszystkiego Najlepszego Słoneczko :) x

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego Najlepszego Z Okazji Urodzin moja ty pisareczko ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. wszystkiego najlepszego z okazji urodzin:)
    rozdział genialny!

    OdpowiedzUsuń