-Będziesz ją unikać przez cały czas ?-Oparł się o blat.
-Na razie tak.-Włożyłam talerze do zmywarki.
-Musisz być taka ?
-Jaka ? Hmm ? Niszczy mi życie, czuję się jak w więzieniu. -Łzy popłynęły mi po policzkach.-A jak się urodzi Darcy, albo mnie zostawi samą albo mi ją odbierze.
Luca nic nie powiedział tylko, po prostu mnie przytulił.
Wzięłam parę głębokich oddechów i wróciliśmy do jadalni, usiedliśmy przy stole.
-O witaj słoneczko. I jak ci się podoba pomysł z ciocią Lucy ?-Zapytała mama.
-Bardzo. W końcu będę mogła porozmawiać z jakąś kobietą, chłopcy nie gniewajcie się, ale potrzebuję damskiego towarzystwa.
-Ja już pójdę do siebie, mam mnóstwo pracy.-Mama wstała od stołu.
-Normalne.-Powiedział Justin.
-Nie życzę sobie takich uwag!-Krzyknęła i wyszła na górę.
-Mama jest po prostu zmęczona.-Próbowałam ratować sytuację.
Wyszliśmy do ogrodu siedzieliśmy tam do wieczora.
Około dwudziestej drugiej rozeszliśmy się do pokoi. Ja jako że miałam wspólną łazienkę z mamą i ciocią (przez remont) musiałam chwilę poczekać na swoją kolej. Około północy położyłam się do łóżka.
-Lena jak to będzie jak urodzisz Darcy ?-Zapytał Justin.
-Zależy od tego co masz na myśli.
-Chodzi mi o nasze stosunki.
-Będzie tak jak teraz, może będę miała trochę mniej czasu, ale dalej będę was kochać.
-Poczekaj chwile.-Justin wstał i wyszedł na korytarz zostawiając lekko uchylone drzwi.
Usłyszałam szepty paru osób, po chwili w progu ukazała się piątka moich braci, usiedli koło mnie, ledwo się zmieściliśmy.
Do szóstej rozmawialiśmy, lecz potem musieliśmy iść spać, bo przecież "Musisz być w każdej chwili wypoczęta"-powtarzali w kółko.
Dobrze, że była sobota i wszyscy mieli wolne, oprócz mamy oczywiście.
Około południa obudziły mnie bóle w krzyżu, czułam się kompletnie wyczerpana, jakby ktoś wyssał ze mnie całą energie.
Przy schodzeniu z łóżka zdążyłam obudzić braci, oczywiście marudzili ale mówi się trudno.
Zeszliśmy wspólnie do kuchni i zjedliśmy śniadanie, które wcześniej przygotowała nam ciocia, pozostawiła nam również kartkę, na której napisane było że wychodzi na miasto, a potem odwiedzić mamę, czyli moją babcię, obiecała że wróci za pięć dni.
Chłopcy odetchnęli z ulgą, ja w sumie też, ale chciałam spędzić z nią jak najwięcej czasu, bo potem dziecko i w ogóle.
Po śniadaniu, moi bracia wymyślili że popływają w basenie. Podczas gdy oni bawili się w basenie ja wypoczywałam na leżaku zaraz obok basenu.
Nagle oblali mnie wodą.
-Czy wyście poszaleli?-Wrzeszczałam wściekła i przede wszystkim cała mokra.
-No nie złość się.-Odezwał się Luca.
Wyglądałam okropnie jeszcze z dużym brzuchem i w piżamie.
-Idę się przebrać, bo jeszcze się oziębię, a jak potem będą jakieś problemy z Darcy to będzie wasza wina.-Pogroziłam palcem.
-Dobrze mamo.-Powiedział Joe, po czym się zaśmiali.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do pokoju Justina.
Ubrałam czarne trampki, krótkie jeansowe spodenki i specjalną ciążową, różową w kartę koszulę. Wysuszyłam włosy, związałam w koka, na oczy założyłam czarne ray ban'y.
Po powrocie ponownie usiadłam na leżaku, a chłopcy dalej pływali i bawili się jak mała dzieci.
W pewnym momencie poczułam że mi mokro, domyśliłam się co to mogło być.
-Ej, mokro mi.-Powiedziałam chwytając się za brzuch.
-Daj spokój siostra, przecież się wysuszyłaś.-Burknął Jason.
-Nie to mam na myśli.-Wywróciłam oczami.
-To o co ci chodzi?-Zapytał James.
-No wody mi odeszły gamoniu, no rodzę, ruszcie się.-Zaczęłam krzyczeć.
Chłopcy się ubrali, Luca pomógł mi się zabrać do auta, Joe kierował a reszta wspierała mnie w głębokim oddychaniu.
Po chwili byliśmy już w szpitalu, przy recepcji, odebrała mnie pielęgniarka, która zabrała mnie na wózku, na salę porodową.
Moi bracia zdecydowali się że Justin będzie ze mną na sali, ponieważ jest najprzystojniejszy i musi reprezentować naszą rodzinę, lecz na początku mogli być ze mną wszyscy.
Początki były trudne, a zwłaszcza że dowiedziałam się, że mamy nie będzie, bo miała ważne spotkanie.
-Oddychaj głęboko.-Powiedział Joe.
-No przecież oddycham, nie rób ze mnie durnia, zaraz umrę z bólu, a na dodatek dziecko nie chce wyjść. Luca zawołaj pielęgniarkę proszę.
Po chwili pojawił się w progu z pielęgniarką, stanęła obok mojego łóżka.
-Proszę o znieczulenie i to szybko.
-W tej chwili to nie możliwe.-Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Jak to nie? Czuję się strasznie.
-Przykro mi.-I wyszła.
Gdybym była w stanie podeszłabym do niej i ją kopnęła, albo uderzyła w twarz.
Rozpłakałam się, chłopcy próbowali coś zrobić, lecz nic nie wskórali.
Po trzech godzinach skurczy, które myślałam że ustaną a zrobiły się jeszcze mocniejsze, został już tylko Justin, lekarz i dwie pielęgniarki.
Skurcze się nasilały, czułam się coraz gorzej, to trwało całe wieki.
-No przyj.-Justin chyba czuł się gorzej niż ja, sądząc po jego minie.
-No, a przecież co robię?!-Wykrzyczałam, wbiłam mu paznokcie w dłoń, na co on tylko cicho jęknął pod nosem.
Gdy pielęgniarka trzymała już Darcy na rękach poczułam ulgę, ale nie do końca.
-Czemu ona nie płacze?-Zapytałam resztkami sił.
Nie usłyszałam odpowiedzi, podczas ciąży lekarz mówił, że mogą wystąpić powikłania, ale wszystko było okej.
Nie usłyszałam tego pierwszego płaczu, lecz po chwili malutka ryknęła płaczem.
Pielęgniarki wyszły umyć dziecko, obiecały że wrócą po chwili z moją córką.
Zostałam na sali z Justinem, byłam spocona, i wyczerpana, wszystko mnie bolało.
Wróciła jedna z pielęgniarek, Justin musiał wyjść. Nie mogłam się ruszyć, pielęgniarka pomogła mi się obmyć, uczesała mi włosy w wysokiego koka i pomogła się przebrać, i ponownie położyła mnie do łóżka.
Cały poród łącznie z tymi mocniejszymi skurczami trwał około czternaście godzin, nigdy nie czułam się gorzej, po chwili miałam już ją w rękach i poczułam się lepiej.
Była śliczna, koloru tęczówek jeszcze nie znałam, ponieważ miała zamknięte oczka, włosy posiadała ciemne brązowe.
Po jakimś czasie chłopcy mogli już wejść. Cieszyłam się że są ze mną, lecz dalej bolało mnie wszystko. Lekarz oznajmił, że zostawią mnie w szpitalu na około pięć dni, bo wszystko wyglądało dobrze. Pora odwiedzić się skończyła, chłopcy wrócili do domu.
*No i jest drugi.
**Dziękuję za czterech członków, ponad trzysta odwiedzin i za reakcje oraz komentarze.
***Zapraszam wszystkich pozostałych do komentowania i dawania reakcji.
****Jak widzicie ten jest trochę dłuższy i myślę że takie będą i dodawać będę pewnie co tydzień, albo krócej, zależy od weny i czasu.
*****Follow me on twitter : @AliceLuberda
myślałam że to dziecko nie zyje. JEZUUUU.
OdpowiedzUsuńrozdział wiele lepszy niż tamten!
Zgadzam się, rozdział jest jeszcze lepszy niż poprzedni! Coraz lepiej ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ale kiedy sie akcja rozkreci jakbym jechala na rolercosterze!? Jak dla mnie to wiecej opisow ale to taka moja uwaga. Czekam na kolejny! :D
OdpowiedzUsuńmeeeeeeeeeega ! :D
OdpowiedzUsuńjeśli to nie problem, to możesz mnie informować o kolejnych rozdziałach ;)
zapraszam do siebie !
www.paradise-with-you.blogspot.com
podaj nick do tt albo numer gadu i bede ci pisać : )
UsuńEj ,ej jest świetny ! ;d
OdpowiedzUsuń